Grill u Marleny

- To kiedy ślub - Marlena była bezpośrednia jak zawsze, siedziałam z nią w jej ogródku za domem a Leo stał przy grillu. Gabriel miał do nas dołączyć wraz z Grześkiem i Kamilem.
- Lena weź przystopuj dopiero powiedzieliśmy jego mamie - uśmiechnęłam się na to wspomnienie... no może akurat nie rozmowy z matką Gaba, ale tego co było po powrocie do domu.
- Właśnie mała, a kto będzie Ci świadkował?
- Myślałam, że ty - uśmiechnęłam się do niej - Jakby nie patrzeć nie mam lepszej przyjaciółki.
- To poczekaj na wieczór panieński - wybuchnęłyśmy śmiechem.

- A co paniom tak wesoło - Gabriel objął mnie i pocałował w szyję
- Babskie sprawy - uprzedziła mnie Marlena pokazując mu język - A chłopaki gdzie?
- Skoczyli do sklepu po trunki wszelakie.
Usiadł na trawie obok moich nóg. To niesamowite, że rozbroił mnie doszczętnie takim drobiazgiem. Zresztą on sam niedawno stwierdził, że nigdy nie widział żeby kobieta cieszyła się z takich drobnostek.
- No to co to za babskie sprawy?
- Lena planuje mój wieczór panieński - bezwiednie zaczęłam go głaskać.
- Tylko bez szaleństw - pogroził jej palcem.
- Bez szaleństw - roześmiała się - Tak, a Grzesiek tobie na pewno nie przygotuje niczego szalonego.
- Z całą pewnością - podniósł się - Dobra widać chłopaków pójdę im pomóc.

Wzrok sam podążył za nim, gdy ruszył w stronę Grześka i Kamila taszczących torby z zakupami. Mieliśmy zamiar zostać u Leny cały weekend.
- I jak się czujesz?
- Jak się czuje z czym? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie wyrywana z zamyślenia.
- W tej sytuacji, nie pamiętasz jak mi płakałaś, że zawsze będziesz sama.
- Raczej ciężko zapomnieć - westchnęłam głośno - Jest jak w bajce, Gab i jego mama wszystkim się zajęli... Czuje się jak księżniczka.
- Widzisz mówiłam, że ci się życie poukłada.
- I miałaś rację jak zawsze - przysunęłam się do niej i mocno przytuliłam - Znasz jakąś krawcową?
- Znam, a co?
- Przecież nie pójdę do ślubu ubrana jak beza.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz