Kuchenne Rewolucje

Walizki leżą w przedpokoju, a my siedzimy przy stole jedząc powoli kanapki z twarogiem i popijając je herbatą. Dziś wyjeżdżamy całą grupą w góry, wynajęliśmy mały domek na skraju lasu i czeka nas kilka dni zupełnego odcięcia od zdobyczy cywilizacji. Podobno nie ma tam nawet zasięgu, a krajobrazy zapierają dech. Niesamowitą radość sprawia mi siedzieć tak na przeciwko Gabriela i patrzenie jak je.

- Kotek jak skończysz daj mi talerz - wstaje od stołu i powoli myję naczynia.
- O której mamy pociąg? - uwielbiam jak się przeciąga, wygląda wtedy jak taki duży tulaśny miś.
- Dwunasta z minutami, więc nie musimy się spieszyć - czuje jak stoi za mną, a jego oddech pieści mi kark
- Faktycznie czasu mamy bardzo dużo - mruczy mi do ucha, a po plecach przebiegają mi dreszcze jego dłonie unoszące
moją spódniczkę - Gabriel...
- Ciiii maleńka naczynia mogą poczekać.

Obrócił mnie do siebie przodem i zacisnął dłonie na pośladkach, odruchowo zagryzłam dolną wargę widząc płomień w jego oczach. Nasze języki splotły się w pocałunku, uniósł mnie bez problemu czym zawsze mnie zadziwia. Splotłam nogi na jego biodrach i poddałam zapomnieniu. Posadził mnie na szafce i podciągnął bluzkę powyżej piersi.
- Ymm bez stanika?
- Jak jest tak ciepło nie lubię go zakładać
- Podoba mi się to - i nie wiedzieć czemu spalam się rumieńcem. Czuje jak rosnąca w jego spodniach męskość napiera na mój wzgórek. Dłonie zaciska na piersiach i powoli je masuje od czasu do czasu szczypiąc mnie po sutkach. Mój oddech przyśpieszył niebezpiecznie, a z ust słowa same zaczęły płynąć.
- Tak, tak, tak...

Odsuwa się od mnie i po chwili czuje jak jego język delikatnie pieści najintymniejsze części mojego ciała. Nie potrafię nawet nazwać uczucia które towarzyszy naszym zbliżeniom, gdy zatracam się w sobie, a moje ciało pragnie słuchać tylko jego. Nie jestem w stanie ukrywać przed nim jak bardzo mi dobrze. Dłońmi odruchowo dociskam go mocniej do siebie, nie przerywając potoku słów wypływających ze mnie.
- Proszę nie przestawaj, tak mi dobrze

Jednak przerywa i po chwili czuje już jak zagłębia się we mnie, jego powolne kołysanie bioder jest niczym hipnoza. Nie wiem kiedy lądujemy na podłodze, nie wiem kiedy znalazłam się na nim. Nawet nie jestem pewna jak długo trwał ten nasz szalony taniec ciał, ale w końcu nadszedł koniec gdy bez sił targana spazmami padłam na jego klatkę
piersiową.
- Mmm w kuchni jeszcze tego nie robiliśmy
- Teraz już tak - odpowiada łobuzersko i mnie całuje.
- Musimy się umyć...
- A ile mamy jeszcze czasu?
- Z godzinę
- To idź się mała umyj pierwsza, a ja ogarnę kuchnie. - kolejny pocałunek, wcale nie chce z niego schodzić.
Najchętniej zaczęła bym całe to szaleństwo od początku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz