Jedno pytanie

Po kilku godzinach podróży pociągiem i przesiadce w autobus w końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Domek był niewielki, na dole salon z kominkiem, niewielka kuchnia oraz łazienka. Na piętrze dwie sypialnie i druga łazienka. Przed domem spory ładny plac z przygotowanym boiskiem do siatkówki, a także paleniskiem i dużym grillem. W salonie oprócz kanapy, którą miałem zająć z Nadią znajdował się olbrzymi stół.

- Dobra, chłopaki biorą pokój po lewej a Marlena z Leo po prawej - Nadia od razu zaczęła dyrygować, nie znałem jej jeszcze z tej strony - Gospodarz przygotował drewno, które panowie przyniosą na wieczorne ognisko.
- A wy co będzie robić - Grzesiek wychylił głowę z kominka do którego akuratnie zaglądał.
- A ja z Lenką przygotuje teraz szybki obiad.

Więc poszliśmy jak niepyszni po drewno, dom gospodarza znajdował się ładny kawałek od naszej chatki więc czekał nas przyjemny spacer.
- Hym panowie miałbym do was prośbę - zacząłem nieśmiało
- No co jest kuzynku?
- Wieczorem przed ogniskiem mam zamiar zabrać Nadię nad rzekę - bez kozery podjąłem temat - Chciałbym żebyście coś
przygotowali dla mnie.
- Mamy się bać? - Leo zrównał się z nami
- Nie nie wszystko znajdziecie w mojej torbie.

Powrót już wcale nie był taki przyjemny, gospodarz faktycznie przygotował drewno, którego bez problemu starczy nam na cały pobyt, żeby było nam łatwiej udostępnił wózek z dwoma kołami. Nasz ładunek zrzuciliśmy przy palenisku i udaliśmy się na obiad.
- No to co tam dziewczyny przygotowałyście? - Kamil od razu władował nos do gara - Zupa ogórkowa!
- Lodówka jest dobrze wyposażona wedle listy, którą wysłałam właścicielom - Nadia uśmiechnęła się wyraźnie z siebie zadowolona - We wsi jest jeden sklep, gdzie możemy zaopatrzyć się w alkohole i dodatkowy prowiant.
- Nieźle jesteś przygotowana - mruknąłem z uznaniem
- Bo z Nadią tak już jest, gdy gdzieś jeździłyśmy razem zawsze wszystko przygotowywała - Marlena przytuliła małą
- Sporo więc razem się bujałyście po świecie?
- No wiesz Gab - Nadia podeszła do mnie - Życie jest jedno.
- Możecie przestać gadać? - Grzesiek się wtrącił - Głodny jestem, to drewno ważyło chyba z tonę.
Zasiadliśmy wszyscy do stołu i z śmiechem zaczęliśmy jeść.

- Gabriel? - po obiedzie wedle propozycji Gaba ucięłam sobie drzemkę, gdy jednak się obudziłam na zewnątrz panował półmrok, a jego nigdzie nie było. Wyszłam więc przed dom, gdzie przy ognisku siedziała już reszta brygady.
- Oooo proszę jest i śpiąca królewna - Marlena uśmiechnęła się do mnie i klepnęła zachęcająco ławkę obok siebie.
- Nie wiecie gdzie jest ten mój powsinoga? - zapytałam siadając obok Leny.
- Poszedł na spacer nad rzekę - rzucił Grzesiek
- A to daleko?
- Niespecjalnie, tuż za domem gospodarze jest miejsce które chciał zobaczyć z bliska.
- To ja może po niego pójdę... Wieczór taki piękny.
- Idź tylko się nie zgubcie

Rzeka faktycznie nie była tak daleko, dookoła małego oczka wodnego rosło mnóstwo drzew. Zeszłam na dół i za małą kładką po raz drugi w życiu czekał na mnie obrazek z bajki. Pochodnie powbijane w ziemię tworzyły kształt serca po środku którego stał Gabriel. Podeszłam do niego powoli.
- Gabriel...
- Ciii kochanie - podszedł do mnie i objął mocno całując - Czekałem na Ciebie.
- Widzę - rozejrzałam się, za Gabrielem rozpostarty na ziemi był koc obok którego stała butelka wina i dwie szklanki.
- Kieliszków nie znalazłem - uśmiechnął się do mnie przepraszająco
- Jest idealnie - usiedliśmy na kocu pod rozgwieżdżonym niebem. Gabriel rozlał nie śpiesznie wino. Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy nocy którą tylko zakłócał dźwięk płynącej wody i szum drzew.
- Kocham cię - pierwszy odważył się przerwać milczenie
- A ja Ciebie kocham tygrysie - upiłam łyk wina i zorientowałam się, że coś znajduje się na dnie szklanki - Coś mi wrzuciłeś?
- Niespodzianka...
Zaczęłam ostrożnie pić, aż na dnie szklanki ukazał się srebrny pierścionek z niewielkim kamieniem. Gabriel wziął szklankę z moich dłoni i uklęknął przed mną. Łzy same pojawiły się w moich oczach, nigdy nawet w najśmielszych snach o tym nie marzyłam. Nie wiem czy to przez wino, czy emocje ale niebo wręcz zaczęło nad mną wirować.
- Nadia wyjdź za mnie. To ciebie szukałem.

Cisza, dźwięk spływającej wody, szum liści i gdzieś w oddali grające cykady. Widzę jak w jej oczach odbijają się gwiazdy, a po policzkach spływają łzy. To wszystko przeciąga się w moim umyśle w nieskończoność, moje dłonie drżą z lęku, a może podniecenia? A może to jedno i drugie. W końcu pada to słowo.
- Tak! Gabriel, tak - rzuca się na mnie i całuje. Teraz i ja się popłakałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz