Powrót Grześka i Kamila

Dni upływają nam na spacerach, wspólnych posiłkach, oglądaniu filmów do czego zresztą Gabriel przekonywał mnie przez kilka godzin, oraz na seksie. Lucyfer w między czasie zdążył rozbić jeden wazon w salonie i wywalić ziemię z dużej doniczki. Niestety nic nie trwa wiecznie, dziś ma wrócić Grzesiek z Kamilem.

Gdy siedzimy przy obiedzie, który przyrządziliśmy wspólnymi siłami gdy za oknem deszcz padał w najlepsze. Słyszę jak chłopcy wchodzą i zrzucają bagaże w korytarzu.
- Hej gołąbeczki - Grzesiek jak zawsze musi się wydzierać, jakby nie mógł wejść do kuchni co zresztą po chwili robi - Cześć - odpowiadamy praktycznie jednocześnie.
- No widzę, że wszystko w porządku - Kamil jest dosłownie przemoczony do suchej nitki - Kami idź się przebrać, a potem porozmawiamy, chcecie obiadu? - pytam patrząc na nich spod byka. Owszem może i dzięki temu, że dali zapasowe klucze Gabrielowi zeszliśmy się ze sobą. Jednak osobiście nie lubię, jak mi ktoś się ładuje w życie z butami bez pozwolenia.

Nakładam na talerze dodatkowe porcje, a panowie dzielą się wrażeniami z wycieczki. Stawiam przed nimi  danie i rzucają się do jedzenia. Sama siadam obok Gaba i popijam kawę słuchając uważnie ich historii.
- No i właściwie tyle, dopiero na centralnym Kamil połapał się, że nie mam żadnej kurtki i oddał mi swoją - całus w policzek Kamila, który tylko się uśmiecha - A wy jak? Już po ten teges?
- Eeee jakim ten teges? - oboje z Gabrielem zrobiliśmy wielkie oczy.
- Grzesiek chciał spytać, czy uprawialiście sex - parskam w kawę, a Grześ spływa czerwienią - Chłopak ma drobne problemy z otwartą rozmową na temat - tłumaczy Kamil rozbawiony.
- Raz, albo dwa kuzynku - Gabriel jest taki spokojny, ja bym najchętniej zniknęła gdzieś pod stołem.
- Czyli właściwie nie wychodziliście z łóżka - oj Grzesiek ja cię kiedyś uduszę - Nadiu i jaki jest Gab? Równie dobry jak jego prezencja?
- Eee hem no... lepszy - mogli by skończyć ten temat - A tak w ogóle, to co powiecie na imprezę kończącą wakacje?

Haa mam was, uciekłam z niewygodnego tematu. Od razu zaczęli dyskutować nad ewentualnością zrobienia  małej imprezy. To znaczy, że lista gości objęła już wszystkich znajomych.
- Koniecznie trzeba zaprosić Marlenę i Leona - wszyscy potakują zgodnie
- A tak właściwie Leo, jego prawdziwe imię - Gabriel bawi się cukrem zadając to pytanie
- Nieee, to skrót od Leonard, ale lepiej go tak nie nazywaj kotku.
- Heh doskonale go rozumiem, też nie znoszę swojego imienia. Przez całą podstawówkę dokuczali mi z jego powodu.

Gdy wszystko mamy uzgodnione i mamy już z Gabrielem wracać do miasta widzę jak Grzesiek przywołuje mnie ręką.
- Kotku poczekaj na mnie przed furtką - całuje go lekko w usta i idę do Grzesia - Co tam?
- Nadiu powiedziałaś mu już?
O cholera, no tak... Zagryzam usta i nieco niepewnym głosem odpowiadam - Jeszcze nie, nie jestem gotowa.
- To lepiej mu powiedz, bo to za duża sprawa by żyć z nią w ukryciu.
- Grzesiek on i tak wie już, że nie mogę mieć dzieci - staram się być pewna siebie, ale nie bardzo mi to coś wychodzi
- Według mnie powinien wiedzieć wszystko
- Dobrze powiem mu, już niedługo.
- Zuch dziewczyna, a teraz daj buziaka i uciekaj do tego swojego anioła - całuje Grześka w policzek i biegnę do Gabriela. W głowie po kilku dniach spokoju znowu mam mętlik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz