Zazdrość

Obudziłem się łaskotany promieniami słonecznymi, które wstydliwie przebijały się przez zasłony. Obok mnie wtulona Nadia, kosmyki włosów opadające na jej  twarz wzbudzały we mnie wewnętrzną potrzebę pocałunku. Odgarnąłem je i posłałem uśmiech do mojej śpiącej królewny, powoli tak by jej nie zbudzić wstałem z łóżka i zszedłem do salonu z kuchni doszły mnie ciche śmiechy chłopaków. W środku panowie w najlepsze się bawili przygotowując śniadanie dla całej naszej
paczki.
- Zupa piwna raz - Grzesiek rzucił mi puszkę którą z trudem złapałem - I jak się czujesz?
- Właściwie, to tak samo - piana z puszki buchnęła po jej otworzeniu i musiałem ją szybko spić
- Nie pieprz na pewno coś zmieniło - Kamil spojrzał na mnie znad masła którym właśnie smarował kanapki - No dajesz.
- No cóż...- zamyśliłem się - Przede wszystkim uczucie, że jest praktycznie całkiem moja.
Dla większej przyjemności czytania
- A o czym wy tu rozmawiacie - Marlena wraz ze swoim małżonkiem stanęła w drzwiach  - O piwo też poproszę!
- Gabriel dzieli się z nami swoimi odczuciami po zaręczynach.
Szybkie spojrzenie na mnie i uśmiech Leny z nie wiadomych przyczyn wywołało we mnie lekkie zmieszanie.
- To ja może pójdę obudzić Nadie.
Moje budzenie zostało zatrzymane już na schodach, gdzie na nią wpadłem. W koszulce na ramiączkach i majteczkach wyglądała wyjątkowo seksownie.
- Dzień dobry kiciu
- Dzień dobry misiu - pocałunek na powitanie nieco przeciągnięty
- Chodź uratujesz mnie przed tą ciekawską gromadą.

Przy stole już wszyscy w najlepsze zajadali się popijając herbatą, kawą i czym kto chciał.
- Panowie po śniadaniu idą przygotować drewno na wieczór, a my zajmiemy się obiadem.
- W porządku - Nadia bez większego namysłu zgodziła się na propozycję przyjaciółki.
Reszta śniadania minęła na przekomarzaniach i rozmowach o wszystkim i niczym, gdy skończyliśmy dziewczyny zaczęły sprzątać ze stołu. Natomiast my wedle słowa ruszyliśmy za dom by przygotować wieczorne ognisko. Ja rąbałem, Kamil z Grześkiem przenosili na rękach w pobliże paleniska, a Leo układał. Praca szła nam szybko i nie wiedzieć kiedy uzbierała się na prawdę spora sterta drzewa. Odłożyłem siekierę i ruszyłem do domku po kilka puszek browara dla mnie i chłopaków.

- To co może wieczorem zabierzecie się z nami na imprezę - od frontu z Nadią rozmawiał jakiś koleś na oko dwudziesto trzy może cztero letni, przyśpieszyłem szybki zamach i leżał już na ziemi.
-To moja narzeczona wypierdalaj stąd - przerażony poderwał się z ziemi i truchtem ruszył drogą.
- Miśku przestań
- Nie będzie Ciebie podrywał żaden palant - dyszałem z wściekłości.
- Ale on mnie nie podrywał, tylko zapraszał nas wszystkich na imprezę - westchnęła ale uśmiechała się - Nie sądziłam, że jesteś o mnie taki zazdrosny.
- No...- jej błyszczące spojrzenie jasno dało mi do zrozumienia, że jest zadowolona - Ja w sumie też.
- Pójdziesz później przeprosić, to syn naszych gospodarzy.
- O cholera...
- No tak jest kochanie jak działa się troszkę za szybko - pocałowała mnie, a adrenalina zupełnie mnie opuściła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz