Powrót do domu


Wjeżdżam windą na swoje piętro, walizka mimo, że wyposażona w kółka zdaje mi się zbędnym balastem. Przez  cały pobyt w górach kołatało mi się tylko w głowie, że matka leży w szpitalu, a Bartek został z Gabrielem. Tyle lat ich unikałam, a teraz dosłownie sami się do mnie zgłosili. Do młodego w sumie nic nie mam... zawsze był wobec mnie w porządku. Wysiadam z windy i ciągnę walizkę do mieszkania.

Drzwi były otwarte, wbrew moim oczekiwaniom mieszkanie nie wygląda jakby przeszedł przez nie tajfun co jeszcze raz utwierdziło mnie w przekonaniu, że Gabriel jest zbyt idealny... A z drugiej strony i tak zostawia wszędzie swoje skarpetki i bokserki więc jakaś równowaga jest. Wyszedł z łazienki i mnie objął mocno na powitanie i delikatnie pocałował.
- Jak podróż?
- Jestem wykończona, a Bartek gdzie? - wtulam się w niego i upajam się jego zapachem.
- Wyszedł, ale wróci za jakieś dwie godziny.
- A co z moją matką? - nie umiem ukryć zdenerwowania
- Właściwie, to nic - głaszcze mnie po plecach, jak zawsze gdy chce mnie uspokoić. Fakt jego dotyk koi nawet największe bóle - Leży na obserwacji i jakoś niedługo mają wracać do domu.
- To dobrze, a jak tobie minęły te dni?
- No cóż twój brat mimo, że jest miły... to jest strasznie upierdliwy.
- Mhmmm chodź coś zjemy, bo nic nie jadłam od śniadania.

Po obiad Gabriel skoczył do naszego chińczyka osiedlowego, a ja się w tym czasie odświeżyłam i włączyłam swoją playlistę na laptopie. Ciche dźwięki fletni pana zalały mieszkanie kojąc zmęczony podróżą umysł. Po chwili przyszedł Gab i zajęliśmy się bez słowa jedzeniem. Gdy tylko skończyliśmy złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę łóżka, położyliśmy się obok siebie i powoli zapadłam w sen wtulona w jego ramię.

Dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze snu, otworzyłam oczy po odgłosach dochodzących z kuchni stwierdziłam, że Gabriel gotuje. Wstałam z łóżka, gdy z korytarza dotarł do mnie głos Bartka.
- Nadia już w domu?
- Umm tak śpi - odpowiedź Gabriela była przepełniona obawą, no tak wie że jestem wrażliwa, a nawet nadwrażliwa.

Jednak mojego spotkania z bratem nie musi się obawiać.
- Hej Bartek - wyszłam na korytarz, niewiele się zmienił od dnia gdy widziałam go po raz ostatni
- Siostra! - rzucił się na mnie i zamknął w niedźwiedzim uścisku - Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy ile to już lat?
- Z tego co pamiętam, to ostatni raz był z miesiąc przed moim wyjazdem...
- Racja - pokiwał głową - Gratuluje tak w ogóle, osiągnęłaś to co chciałaś.
- Nie z pomocą matki...
Zapadła niezręczna cisza, po chwili Gabriel jednak ją przerwał.
- Może nie stójmy tak w korytarzu, zaraz będzie gotowa kolacja a poza tym kupiłem butelkę wina.
- Z jakiej to okazji kotku?
- Z okazji twojego powrotu, więc do kuchni marsz!

Kolacja minęła spokojnie po zjedzeniu zapiekanki jaką przygotował Gabriel przenieśliśmy się do sypialni ja usiadłam na łóżku, mój książę przy komputerze, a młody obok niego.
- To kiedy wyjeżdżasz? - moje pytanie nie specjalnie zaskoczyło Bartka.
- Pojutrze, chyba wam nie przeszkadzam?
- Nie skądże - uspokoiłam go - Pytam z ciekawości.
- Może jutro pojedziesz ze mną do szpitala? - Gabriel na to pytanie schował się od razu w kieliszku z winem.
- Bartek wiesz jaki jest mój stosunek do matki.
- No tak.
- I jej stosunek do mnie - upijam łyk - Więc nawet nie ruszaj tego tematu, sama stwierdziła, że nie jestem jej dzieckiem.
- Myślałem, że teraz po wypadku...
- To źle myślałeś, nawet jeśli chciała by coś naprawić, to jak dla mnie jest to trochę za późno.
- Ok, ok nie denerwuj się - uśmiechnął się - To opowiadajcie w końcu jak to z wami było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz