Śniadanie

Staram się go objąć, ale trafiam na pustkę. Otwieram oczy zaniepokojona, że to był tylko sen. Jednak nie. Na podłodze leżą jego ubrania, schodzę do kuchni gdzie słychać poranną krzątaninę, miauczenie kota i Gabriela, który się z nim przekomarza.
- Nie, nie dostaniesz tego, bo pani będzie głodna - i miauczenie Lucyfera w tle, hi hi trafnie go nazwałam.
Prawdziwy z niego diabełek. Schodzę po cichu i zachodzę go od tyłu, zarzucam ręce na szyję i całuje.
- Mmmm dzień dobry - odwraca się do mnie i całuje lekko - Jak spałaś?
- Jak nigdy w życiu - odpowiadam zgodnie z prawdą
- Cieszę się, a póki co porozstawiaj talerze, a ja dokończę omlety.

Nakrywam do stołu i siadam przy nim, obserwując każdy jego ruch. Niejasne wspomnienia nocy sprawiają, że zagryzam wargę. Nakłada mi omlet, a po chwili siada ze swoim obok mnie. Jemy podkradając sobie na wzajem z talerzy kąski i żartując. Lucyfer kręci się nam pod nogami domagając się pieszczot. W sumie sama mam na nie ochotę.

Zbieram naczynia, by je umyć. Zawsze lubiłam tę czynność robić ręcznie i nawet jak mieszkałam u Marleny robiłam to w klasyczny sposób, a nie w zmywarce. Obejmuje mnie i ociera się o mnie, gdy całuje mi szyję zarost drażni w ten szczególny sposób.
- Mmmmm - mruczy mi prosto do ucha, a ja się wzdrygam zakręcam wodę i odwracam do niego - Coś pan chciał?
- Mmmm taaaak
- A co takie pan sobie życzy?
- Mmmm deser - jego język wdziera się w moje usta, no w sumie taki deser raczej nie tuczy. Unosi mnie znowu i sadza na stole.
- A to ci po co? - zsuwa ze mnie figi i całuje po podbrzuszu, kładę się na stole - Kiciu poczekaj muszę pójść
po prezerwatywę
- Nie musisz - czerwienie się, ale taka prawda - Widzisz ja nie mogę mieć dzieci.

Zamiera. No w sumie mu się nie dziwie, pewnie każdego faceta taka wiadomość by zamurowała.
- Skąd wiesz, że nie możesz mieć dzieci? - no i po miłym poranku wzdycham i siadam na stole.
- Wiesz, że byłam za granicą?
- No tak, Grzesiek z Kamilem mi wspominali.
- Przeszłam tam poważny zabieg po którym nie będę miała dzieci- biorę jego twarz między dłonie i całuje delikatnie w nos - Czy jest to problemem?
- Nie, nie jest - widzę, że jest zmieszany ja w sumie też. Straciłam nagle ochotę na wszelkie pieszczoty.
- Wybacz pójdę się ubrać.

Schodzę ze stołu i zakładam figi, wbiegam do sypialni i zamykam się od środka. A tak pięknie zapowiadał się ten poranek. Szlag nigdy nie będę dla niego idealna. Nigdy nie usłyszy od mnie, że będzie tatą i nigdy nie będziemy razem przeżywać tego szczęścia. Staram się poduszką zdławić suchy szloch. Moją rozpacz przerywa pukanie
do drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz