Koszmar na jawie

W tej chwili liczą się dla mnie tylko dwie rzeczy taniec i Gabriel. Czuje jego wzrok na sobie, więc staram się z siebie dać wszystko. Dawno już nie kręciłam poi, to mój pierwszy występ po dwóch latach, ale wciąż pamiętam co i jak. Pot spływa mi po twarzy utwór mimo, że jest to ballada ma wysokie tempo i utrzymanie rytmu kosztuje mnie trochę siły, a wypity alkohol nie pomaga. Kręci mi się w głowie, świat ciemnieje.

Otwieram oczy, lampa uliczna oświetla okolice leżę na ławce, a po głowie głaszcze mnie Gabriel.
- Byłaś świetna maleńka - całuje mnie lekko
- Może i byłam, ale przeceniłam swoje siły - odpowiadam słabym głosem.
- Nie szkodzi, to było wspaniałe co to właściwie było?
- Taniec z poi - uśmiecham się do niego - Kiedyś to była moja wielka pasja.
- Powinnaś dalej to robić myszko.

Siadam powoli i czuje jak w głowie mi się kręci, z pub'u dochodzi mnie głucha muzyka. Powoli wciągam głęboko powietrze i je wypuszczam. Gabriel podaje mi butelkę z wodą.
- To od barmana i kazał podziękować za występ.
- Heh Paweł jest kochany - pije powoli, pamiętał że nie znoszę gazowanej. Wieczór mimo wszystko i tak jest udany siedzimy sobie na ławeczce, tulimy się, czego chcieć więcej?

Z baru wychodzi trzech typków i chwiejnym krokiem idzie w naszym kierunku. Jeden z nich wydaje mi się  dziwnie znajomy.
- Proszę proszę - skąd ja znam ten głos - Góra z góra się nie zejdzie co dziwadło?
O nieee to on, Robert. Przez całe liceum prześladował mnie ze swoimi koleżkami, dla czego dziś?
- Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pan pomylił - gdy wypowiadam te słowa Gabriel wstaje i przesuwa się przed mnie.
- A ty koleś co? - no tak jego też będą zaczepiać - Obrońca dziwolągów?
- Panowie nie szukamy zaczepki - jego spokojny głos tak bardzo się kontrastuje z zaciśniętą pięścią - Idźcie sobie w swoją stronę, a my w swoją.
- Patrzcie kurwa jaki bohater - ponury rechot sprawił, że dreszcz przerażenia przebiegł przez moje ciało - A co jeśli mamy ochotę pokazać temu czemuś co tam się kryje za tobą co myślimy o takich?
- Panowie dajcie spokój - mimo że dalej jest spokojny to czuje że również zaczyna się bać.
- Hej!?! Co tam się dzieje - na szczęście Paweł wyszedł na papierosa - Zostawcie ich w spokoju!
- Bo co? - Robert zawsze był głupszy niż wyglądał, a to jest pewne osiągnięcie - Też będziesz bronił to coś?
- Wystarczy, że zadzwoniłem po patrol szczeniaku - nie wiem jak się odwdzięczę Pawłowi, ale jak tylko usłyszeli o  policji wycofali się dając nam spokój.
- Nadia wszystko w porządku - Paweł wyciągnął do mnie paczkę z papierosami, wyciągam jednego drżącą dłonią
- Tak, dziękuje
- Nie ma za co i nie martw się dopilnuje by te typki już nie weszły do mojej knajpy - spojrzał na Gabriela - A ty  chłopaku masz zawsze pierwsze piwo za darmo u mnie.
- Za co?
- Za to że nie uciekłeś

Gabriel postanowił mnie odwieźć do domu pierwszy autobusem jaki uda nam się złapać. Większą część drogi milczymy, tylko ja kurczowo trzymam go za dłoń.
- Mała co to za koleś?
- Dokuczał mi w liceum - mój głos drży, oby się tylko przy nim nie rozpłakać
- Yhmmm, a co mu chodziło?
- Bardzo się różniłam od rówieśników. dla niektórych osób w szkole za bardzo.
- Rozumiem banda debili prześladująca wyróżniającą się osobę
- Tak - przytula mnie mocno, uspokajająco. Tylko jak długo jeszcze uda mi się omijać problem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz