Zaproszenie

Poranki nagle stały się dla mnie ulubioną częścią dnia. Ostatni tydzień codziennie rano wspólne śniadanie, wspólna kawa i wspólne wyjście do pracy. Nadia się uspokoiła, przez kilka nocy dręczyły ją koszmary, ale nareszcie znowu jest spokojna. Dziś pierwszy raz idzie do swojego psychiatry, jednak wydaje mi się że najgorsze jest już za nami.

, Dziś czeka na mnie kilka zleceń, trzy komputery w firmie trzeba serwisować. Czeka mnie więc dzień dłubania w tym szmelcu, ale ilekroć mówię że trzeba go wymienić na nowy sprzęt szefostwo zaczyna mówić o braku funduszy. Siadam więc i zaczynam sprawdzać maszyny jedną po drugiej, czas mija powoli, a mój spokój zakłócają tylko niespokojne myśli o Nadii.

Godzina za godziną, czas się dłuży niemiłosiernie. Trochę mnie to przeraża bo gdy jestem blisko niej, jest wręcz na odwrót. Dzwoni telefon, moja matka co samo w sobie jest pewnym zaskoczeniem ponieważ moja kochana siostrzyczka bardzo skutecznie nas skłóciła informując ją o mnie i Herbercie.
- Haaalo mamo?
- Gabrysiu słyszałam, że masz dziewczynę - no tak i już Wiki wygadała, papuga cholerna - Czy to prawda?
- Tak mamo - ciekawe czy słychać jak bardzo jestem zażenowany
- To może przyjedziesz z nią w weekend na obiad?
- Nie jestem jakoś przekonany do tego pomysłu...
- No chyba matka może poznać wybrankę swojego syna.
- Ehhh zapytam Nadii - poddaje się - Jeśli będzie mogła, to przyjedziemy.

Wracam do Nadii,jadąc autobusem po raz enty przeklinam, że nie odkładam pieniędzy na motor. Przecież nie po to zrobiłem prawko by jeździć autobusami. Wysiadam i idę powoli w stronę osiedla, po drodze wstępuje do sklepu by zakupić coś na obiad. 

Nadia jeszcze nie wróciła, więc zaczynam gotować. Nic specjalnego pseudochińszczyzna do tego dzbanek mrożonej herbaty. Gdy kończę gotować ryż Nadia wchodzi do mieszkania.
- Hej kochanie - Lucyfer biegnie do niej i ociera się na powitanie o nogi - Gab cześć
- Co u mojego maleństwa?
- W pracy spokojnie, a u psychiatry testy, testy i więcej testów. - obejmuje ją i całuje czule w czoło
- Siadaj zaraz podam obiad - co też zresztą niezwłocznie czynie - A do mnie zadzwoniła moja matka.
- Oooo to miło.
- Zaprasza nas na weekend - patrzę na nią - Chce ciebie poznać.

Tak zaskoczonej jej jeszcze nie widziałem. Prostuje się i patrzy na mnie popijając herbatą.
- No wiesz możemy jechać, ale czy jej powiemy?
- Chyba lepiej nie robić tego od razu, ale...
- Ale?
- Będziemy musieli uważać na Wiktorię - wzdycham - Ona na pewno spróbuje rozbić nasz związek, zresztą już mi raz taki numer wywinęła.
- Chodzi o tego chłopaka?
- Mhmmm
- Dobrze, więc ostrożnie z twoją siostrą.
- Dokładnie - wracamy do obiadu i kończymy go w spokoju, a ja błądzę myślami wokół tego co jeszcze może wymyślić moja siostrzyczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz