czwartek, 27 listopada 2014

Znalezisko

Obudził mnie zapach kawy, założyłam szlafrok i weszłam do kuchni. Gabriel krzątał się po niej popijając z j swojego ulubionego kubka kawę.
- Dzień dobry - jego uśmiech będzie mi teraz towarzyszyć każdego dnia
- Jak spałeś kochanie?
- Znakomicie, bo przy tobie - pocałował mnie w czoło - Zaparzyć ci kawy?
- Poproszę - usiadłam przy stoliku - Zaraz wychodzisz?
- Tak kiciu, a ty?
- Dzisiaj mam wolne - machinalnie zaczęłam się bawić łyżeczką w cukierniczce - Około dwunastej spotykam się z Marleną.
- O to super - podaje mi kubek z kawą i zaczynam powoli ją mieszać - Baw się dobrze, ja już lecę.

Czas mija mi powoli, po porannym prysznicu i śniadaniu zabrałam się do układania książek Gabriela mój regalik w końcu się zapełnia do końca. Przy okazji poznaje jego upodobania literackie, obok fantastyki znajduję książki historyczne i poezję. Kilka tomów dotyczących informatyki i zeszyty z notatkami z czasów studenckich. Układanie przerywa mi dzwonek do drzwi, przez judasza ukazuje mi się uśmiechnięta Marlena.
- Hej! Jak weszłaś do bloku? - jak zawsze tulimy się na przywitanie
- Weszłam z dozorcą, jak zawsze mi się poszczęściło.
- Idź do pokoju, zrobię coś do picia.
- Poproszę herbatę jeśli możesz.

- Widzę, że przeprowadzka zakończona? - przejechała wzrokiem po pokoju wypełnionym pootwieranymi pudłami i torbami.
- Jak widzisz, właśnie rozpakowywałam książki.
- Może pomóc ci trochę? Prawie jak wtedy gdy się do mnie przeprowadziłaś - uśmiecham się do wspomnienia
- I znowu będziemy się biły poduszkami?
- Hah czemu nie?
Odstawiłyśmy kubki i wzięłyśmy do pracy. Przekomarzając się i przepychając się między kartonami czas uciekał nam szybko. Po dwóch godzinach zamówiłyśmy obiad w pobliskim chińczyku i usiadłyśmy czekając na niego.
- Przenieśmy może ten wielki karton, na jedzenie i tak jeszcze poczekamy.
- W sumie masz rację Marl.

Złapałyśmy karton od spodu i z trudem podniosłyśmy do góry.
- Czego on tam naładował? Kamieni?
- Marlena nie gadaj tylko nieś.
Powoli, noga za nogą przeszłyśmy do pokoju.
- Dobra stawiamy - gdy tylko powiedziałam te słowa spód kartonu się zerwał, a na ziemię wysypały się liczne przedmioty. Garnki, sztućce jakieś obrazki w ramkach.
- Nadia ten twój Gabriel, to ciekawy typ.
- Em, a to czemu? - spojrzałam na Marlenę w ręku trzymała dwie pary kajdanek, sznur i sporej wielkości dildo.
- O z tej reklamówki wypadło - faktycznie na ziemi leżała reklamówka i wcale nie wyglądała na pustą.

piątek, 21 listopada 2014

Smutek

Gdy wszedłem do mieszkania usłyszałem płacz, od razu odłożyłem torby i wpadłem do pokoju. Przed swoim lustrem siedziała Nadia i płakała chowając twarz w dłoniach. Bez dłuższego namysłu podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Ciii kochanie spokojnie - starałem się włożyć w swoje słowa jak najwięcej czułości. Uniosła głowę, w odbiciu zobaczyłem jej spuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy.

Unoszę ją na rękach i przenoszę na łóżko, zwija się w kłębek. Mój mały kłębek nieszczęść, głaszcze ją tuląc bez przerwy. To niesamowite jak jest drobna... Ciężko uwierzyć, że nie urodziła się kobietą - a zwłaszcza w takich chwilach. Gdy to wszystko się zaczynało nie przypuszczałem jak daleko to zajdzie. Jej oddech powoli się uspokaja, a po policzkach przestają cieknąć łzy.
- Leż kochanie - całuję ją w czoło - Zaraz do ciebie przyjdę.

Kuchnia nie jest duża, ale mała - kurczę jak to dziwnie brzmi w stosunku do niej, przecież jest nie wiele niższa od mnie. Urządziła ją naprawdę wygodnie mały stolik, lodówka i kilka szafek, a obok zlewu płyta grzewcza. Przeszukuje szuflady za przyprawami i na szczęście ma to czego potrzebuje. Goździki i cynamon, w szafce tak jak pamiętałem znalazłem miód, zostało mi tylko wyjąć z lodówki wino którego nie dopiliśmy i to wszystko ze sobą połączyć. Włączam płyte grzewczą i powoli przygotowuje wino.

Gdy moje myśli błądzą dookoła spraw codziennych i tyle co ukończonej przeprowadzki, czuje jak jej ręce mnie obejmują, a wargi delikatnie muskają kark.
- Cieszę się, że jesteś - jej cichy głos jest przepełniony smutkiem - Co robisz?
- Grzane wino maleńka, lubisz?
- Nawet bardzo
- To się cieszę - odwracam się do niej i całujemy się - Wyciągnij szklanki mała.
Powoli nalewam wina i wracamy do pokoju, Nadia zmienia muzykę w swoim komputerze po czym siada obok mnie na łóżku.

- To powiesz mi co się stało - podaje jej szklankę z winem i obejmuje wolną ręką.
- Po prostu wspomnienia mnie dopadły
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Chodzi o moją matkę - jej głos znowu staje się smutny
- Tęsknisz?
- Ciężko żebym nie tęskniła, przecież to moja mama...
- I?
- Tylko, że ona nigdy się nie pogodziła z moją decyzją.
- Rozumiem, nie chce cię kompletnie znać? - w odpowiedzi kiwa głową, a z oczu znowu spływają łzy - Ej, mała nie płacz. Nie jesteś już sama.
- Mam ciebie?
- Tak maleńka masz mnie - wtula się we mnie mocniej. Obejmuje ją bez słów, w sumie słowa już nie są tu potrzebne.

czwartek, 20 listopada 2014

20 listopada


Wspomnienia


Dla większej przyjemności czytania

         Gabriel jest w swoim starym mieszkaniu i ma przywieźć resztki swoich rzeczy. Korytarz jest dosłownie zawalony torbami i kartonami, w pokoju zresztą jest nie lepiej. Rozrzucone ubrania, stosy książek i płyt na łóżku gitara - nowa zabawka Gabiego. Zmęczona rozpakowywaniem usiadłam przy swoim biurku z laptopa sączy cicho muzyka, a sama powoli zmywając lakier z paznokci cofam się wstecz swojego życia.

Oczami wyobraźni widzę siebie kilka lat wstecz. Od pewnego czasu mieszkam już u Marleny, chłopak ubierający się i żyjący jako dziewczyna. W kuchni gotuje się woda na kawę, a na gazie powoli dochodzi makaron, niedługo powinnam zająć się robieniem sosu.  Od ponad pół roku żyje tak jak chce, powoli przestaje myśleć o sobie w formie męskiej, a moje stare imię rozmywa się w pamięci. Z komputera dobywa się dźwięk przychodzącej wiadomości, otwieram ją i czytam. Jest to zaproszenie do wzięcia udziału w konkursie piękności dla transseksualnych dziewczyn.

Zalewam sobie kawę i powoli zaczynam przygotowywać sos składniki te same co zawsze: przecier pomidorowy, tuńczyk w oleju, oliwki i starty ser do tego oczywiście odpowiednie przyprawy. Popołudniu mają przyjść do nas nasi znajomi by odbyć cotygodniowy rytuał wspólnego obiadu. Przez mój umysł przebiegają myśli - wszystkie za i przeciw dotyczące konkursu. Doskonale sobie zdaje sprawę, że to zmieni moje życie. Z drugiej strony wyjdę z cienia... przestanę być anonimowa, a ludzie w tym kraju bardzo źle nas traktują. Wyjmuje telefon z kieszeni i dzwonię do mojej przyjaciółki.
- Co tam Misia? - no tak, wtedy tak na mnie mówiono, uśmiecham się na to wspomnienie
- Słuchaj Marlena dostałam zaproszenie na pewną imprezę.
- Słucham Cię uważnie - dosłownie czuje jak się uśmiecha do słuchawki, zawsze kochała imprezy w odróżnieniu od mnie.
- Jest to krajowy konkurs piękności dla teesek.
- No to nad czym myślisz? Zgłoś się! - aż odsunęłam aparat od ucha.
- Ale chyba powinnam o tym powiedzieć matce...
- Wiesz jaka będzie jej reakcja? Rób jak uważasz mała, byle byś była szczęśliwa.

Rozłączamy się i zdejmuje sos z gazu drugą ręką wybieram numer matki. W sumie już nie pamiętam kiedy ostatni raz z nią rozmawiałam. Odbiera po czwartym sygnale i nie jest dla mnie wielką sztuką stwierdzić, że jest zła.
- Halo mamo?
- Czego chcesz? - odpowiedź przypomina warknięcie
- Mamo dostałam zapr...
- Dostałeś - wcina mi się w słowo
- Dostałam! Czy nie możesz mnie w końcu zacząć tolerować!
- Nie podnoś na mnie głosu, dobrze wiesz co myślę na temat tego co ze sobą robisz.
- Mamo proszę.
- Zadzwoń do mnie jak się zaczniesz leczyć z tego, ty odmieńcu.
- PRZESTAŃ! - jeszcze nigdy nie byłam tak zła - CZY MOJE SZCZĘŚCIE JUŻ W OGÓLE SIĘ DLA CIEBIE NIE LICZY!?! ZROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM
CO ZECHCĘ I JAK SOBIE ŻYCZYSZ WIĘCEJ NIE ZADZWONIĘ. OPRÓCZ IMIENIA ZMIENIĘ NAZWISKO I NIE BĘDZIESZ JUŻ MUSIAŁA SIĘ MNIE WSTYDZIĆ!

Rozłączam się i siadam na podłodze z płaczem. Chociaż bardziej przypomina to niemy krzyk o pomoc, czuje jak ktoś mnie obejmuje. Wizja znika i widzę swoje odbicie w lustrze, zapłakana młoda kobieta, a za nią obejmujący mnie Gabriel.
- Ciii kochanie spokojnie - jego głos koi rany na moim sercu. Jak dobrze, że wrócił...