wtorek, 24 lutego 2015

Zaskoczenie

Dla większej przyjemności czytania

Głośna muzyka docierała do nas nawet na ulicę z dworca podjechaliśmy taryfą bo wieczór był
wyjątkowo chłodny. Dom Kamila i Grześka był już cały oświetlony, a na podjeździe stał samochód Leo i
Marleny. Ucieszył mnie ten widok, bo od dawna nie widziałam Lenki. Furtka była otwarta, więc bez zbędnego zwlekania weszliśmy na posesje. W oknie salonu mignęła mi sylwetka Kamila.

W przedpokoju zrzuciliśmy z siebie nadmiar ubrań i oczywiście z dzikim piskiem rzuciła się na mnie
Marlena w ramach przywitania. Gdy w końcu mnie obcałowała i wytuliła jej uwaga skupiła się na Wiktorii,
którą porwała do kuchni by przygotowywać wraz z nią jakieś nowe niesamowite danie. Ja w tym czasie poszłam do salonu by przywitać się z chłopakami.
- Kamiś, Grzesiek, Leo jak dobrze was widzieć - obdarzyłam całą trójkę promiennym uśmiechem i przejęłam od Gabriela szklankę z moim ulubionym żurawinowym piwem.
- Hej mała - Kamil mnie przytulił i puścił do reszty grona by mogli zrobić to samo - Marlena ci nie
płakała? - zadał cicho pytanie Leo gdy się ze mną witał.
- Eee nie? - dawno mnie tak nic nie zaskoczyło - A powinna?
- Mamy ostatnio... hmm ciche dni, że tak powiem.
- Rozumiem - daje mu całusa na pocieszenie - Ale Marlena nic mi nie opowiadała o tym.
- No to chyba nie jest tak źle - wyraźnie się ucieszył - A między wami jak?
- Gabriel wszystko opowie, ja idę pomóc dziewczyną.

W kuchni Marlena wraz z Wiktorią królowały i widocznie się polubiły, usiadłam więc na krześle przy
stole i przez chwilę przysłuchiwałam ich kuchennym przekomarzaniom. Od czasu do czasu popijając z szklanki piwa i podkradając jakiś smakołyk.
- Marl - wtrąciłam się - Coś jest nie tak między tobą, a Leo?
- To niezupełnie tak - usiadła na przeciw mnie - Po prostu... no trochę zrobiło się nudno.
- W jakim sensie nudno?
- Potrzebuje czegoś nowego, a Leo - westchnęła - Sama wiesz jaki on jest.
- No niby tak.
- Ty masz za to - zaczęła robić aluzję do dnia jak rozpakowywałyśmy rzeczy Gabriela.
- Ej, dobra już ja wiem co ja mam - rumieńca mi się nie udało ukryć
- A wy długo się znacie - Wiktoria zapytała znad zlewu w którym właśnie myła dłonie
- Właściwie, to prawie całe życie - odpowiadam i wybuchamy śmiechem. W drzwiach pojawia się Kamil na
chwilę.
- Goście się schodzą dziewczyny!

Ustawianie stołu i szafek tak by w salonie było miejsce potańczyć przenoszenie jedzenia i napojów,
oraz witanie z wszystkimi przybyłymi osobami. W sumie czuje się nieco zaskoczona, że tak dobrze zaczynam się czuć wśród ludzi, gdy zazwyczaj raczej przerażał mnie tłum. Muzyka, światło i hałas nie trzeba było
wiele czasu by z moją odpornością na alkohol świat zaczął mi wirować, a żołądek nieprzyjemnie podchodzić do gardła. Powoli ruszyłam do łazienki do której weszłam lekko zataczającym się krokiem i ulżyłam swojemu żołądkowi, na sali znalazłam Gabriela i powiadomiłam go, że idę do naszego pokoju. W półmroku panującym na piętrze dotarł do mnie stłumiony chichot i szepty. Włączyłam światło i moim oczą ukazała się złączona w pocałunku para.
- Wiktoria? Marl? - dla mnie to było nieco za dużo, świat mi zawirował i osunęłam się powoli na podłogę.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Poranek przed imprezą

Nareszcie sobota, tak długo przez mnie wyczekiwana zresztą przez Gabriela również. Po ostatniej nocy kąpie się co podkreśla śpiewem, może daleko mu do piosenkarza jednak lubię jego głos. Siedzę przy komputerze przeglądając pocztę i rozmawiając z Marleną przez komunikator. Gabriel poszedł do kuchni i sądząc po odgłosach zaczął przygotowywać kawę. Nikt nie robi takiej kawy jak on.
- Więc dziś wieczorem u naszych chłopców? - pytanie Marleny sprowadziło mnie na ziemię z rozmyślań o Gabie owiniętym samym ręcznikiem. Ha a podobno tylko mężczyźni myślą często o seksie.
- Tak specjalna impreza dla siostry Gabriela - uśmiecham się do kamerki - Motyw przewodni lesbijki singielki łączcie się w pary.
Roześmiałyśmy się serdecznie, gdy mój kocurek przyniósł kawę. Rozłączyłam się umawiając się na wieczór i oddałam celebracji pierwszej w dniu dzisiejszym kawki.

- Kiedy ma przyjechać Wiktoria? - wspólne mieszkanie ma sporo plusów, chociaż Lucyfer mógłby zejść mu z kolan. No, ale jak się nie ma co się lubi...
- Za jakieś dwie godziny, więc spokojnie zdążysz się wykąpać.
- Raczej nie kąpiel mi chodzi po głowie - posyłam mu uwodzicielski uśmiech - Wiesz, taaaak bardzo by się pokrzyczało.
- Jakaś ty rozochocona - całuje mnie w kącik ust - Ale teraz musimy jednak skoncentrować się na przygotowaniach.
- Ale kicia chce pieszczotek - tak łatwo nie zamierzałam się poddać - Wczoraj było cudownie i chcę więcej! Ba żądam!
- Ummm widzę, że ktoś tu jest niegrzeczny - wstał i z szuflady wyciągnął palcat - Wypnij się.

Piętnaście minut później z piekącymi i zaczerwienionymi pośladkami zażywałam kąpieli. Owszem może i zostałam ukarana, ale nie zmieniło to faktu, że dalej miałam ochotę się kochać. Nawet większą niż wcześniej. W uszach ciągle rozbrzmiewał mi świst przecinającego powietrze palcatu, uczucie gdy dostawałam kolejne razy może i średnio przyjemne, ale takie... podniecające. Powoli się uspokajam, na szczęście paluszki znają drogę, a zakazu nie dostałam. Gdy tylko doszłam do siebie skończyłam kąpiel i powoli osuszyłam swoje ciało, uwielbiam na siebie patrzeć w lustrze. Tyle lat czekałam by móc spojrzeć na swoje odbicie z miłością, z drugiej strony wolę jak to Gabriel się na mnie patrzy.

W pokoju przy komputerze siedział już ubrany Gabriel, ja sama z szafki wyciągnęłam spodnie i tunikę. Nie ma przecież sensu już teraz ubierać się na wieczór. Gdy się ubierałam czułam jego wzrok na sobie podszedł do mnie od tyłu i poklepał po tyłeczku, zasyczałam cicho.
- Ślicznie zaczerwieniony tyłeczek - mruknął mi do ucha i ugryzł w kark.
- A teraz, to jest czas?
- Czas się znajdzie wieczorem, a teraz siadaj do śniadania księżniczko - na samą myśl żeby teraz usiąść zapiekły mnie pośladki, ale grzecznie zabrałam się za jedzenie. Niedługo później przyjechała Weronika, dobre pół godziny przed umówionym czasem, ale nie będę narzekała.

Jak w czasie każdej posiadówki porozsiadaliśmy, gdzie komu wygodniej Gabriel zaparzył dla mnie moją ulubioną owocową herbatę, a dla siebie i swojej kawę.
- I jak nastrój przed imprezą - zapytałam mieszając swój napar
- Trochę jestem zdenerwowana.
- Spokojnie po pierwsze jedziemy do Kamila i jego chłopaka - Gabriel wtrącił się w rozmowę.
- Jak to jego chłopaka? Nasz Kamil? - oczy Weroniki dosłownie wyszły na wierzch
- A to coś dziwnego? - odwracam się do niej - Przecież chyba wszyscy w waszej rodzinie o nich wiedzą.
- Nooo nie - odpowiedział Gabriel - Kamil wyoutował się przed swoimi rodzicami no i przed mną, a to głównie przez mój związek z Hubertem.
- Czego się jeszcze dowiem o moich chłopcach - pokręciłam zaskoczona głową - Szykuje się ciekawa impreza.

niedziela, 15 lutego 2015

W końcu sami

Dla większej przyjemności czytania
W końcu wyszedł, na wszelki wypadek stanąłem pod drzwiami nasłuchując czy nie wraca. Trzask drzwi windy rozwiał jednak moje obawy i już po chwili poszedłem do kuchni. Wyjąłem wino i dwa kieliszki, Nadia miała wrócić już niedługo, ale czasu na ukończenie przygotowań miałem aż nadto. Otworzoną butelkę postawiłem na zydlu obok łóżka wraz z kieliszkami i dużą świecą o zapachu truskawek za którymi mała przepada. O wiele więcej mniejszych świeczek rozstawiłem po całym pokoju tak, że tonął on w ich rozmigotanym świetle. Czas mija leniwie rozciągając się niby guma, więc z szuflady z zabawkami wyjąłem kilka drobiazgów które zamierzałem wykorzystać. Jeszcze ścieżka światła z korytarzu do pokoju i stwierdzam, że jestem gotowy.

Usiadłem na krześle przygotowując muzykę na ten wieczór. Brzęczyk domofonu poderwał mnie, wygasiłem światła i włączyłem muzykę w łazience zostawiłem wszystkie ubrania nie licząc bokserek i tak przygotowany położyłem się na łóżku, gdy klucz zachrzęścił w zamku.
- Eee Gabriel? - wyraźnie była zdziwiona, zresztą specjalnie tak zaplanowałem z jej bratem jego wyjazd by o nim nie wiedziała za wiele. Usłyszałem jeszcze jak odkłada torebkę na szafkę z butami i wiesza płaszcz. Stanęła w drzwiach ogarniając wzrokiem pokój i posłała mi uśmiech.
- Bartek wyjechał? - pokiwałem twierdząco głową w odpowiedzi i nalałem wina do kieliszków. W tym czasie ona uwalniała się z okowów ubrania. Gdy jej ciało skrywało się już tylko pod kusymi majteczkami, przełknąłem ślinę czując jak powoli w moich żyłach gotuje się krew. Usiadła obok mnie i sięgneła po wino.
- Więc jesteśmy zupełnie sami - zamruczała, a był to mruk pełen obietnic
- I nikt nam nie będzie przeszkadzał. - pocałowałem ją lekko, pachniała swoimi ulubionymi perfumami, a smakowała winem. Odstawiłem jej kieliszek na miejsce, a usta od razu rozpoczęły wędrówkę po jej szyi poddała się pieszczocie więc bez zwlekania moje dłonie wylądowały na jej drobnych piersiach. Dwa idealne pagurki wznosiły się w rytm jej przyśpieszonego oddechu.

Po chwili leżała już pod mną, złapałem ją za ręce i skułem kajdankami nad głową. Przygryzła wargi w podnieceniu i zachęcająco wypchnęła biodra, ale ja dopiero zaczynałem zabawę. Spod poduszki wyjąłem czarną aksamitną opaskę na oczy.
- Teraz zawiąże ci ją na oczach tak, że nie będziesz niczego widziała - krótkie wyjaśnienie i jej skinienie głową, że zgadza się na to. Uniosła głowę i dokładnie zakryłem jej oczy - Widzisz coś?
- Nie
- To dobrze - uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem całować jej brzuch, ciche westchnienia i pomruki wypełniły przestrzeń między nami. Moje usta zaczęły podążać w górę jej ciała, aż dotarły do sutek. Krótka chwila poświęcona na ich ssanie i lizanie wystarczyła by zaczęły wyzywająco sterczeć, było to jak zaproszenie do sutej uczty. Przygryzłem jedną brodawkę, a jej jęk wyraził więcej niż tysiąc słów. Uwielbiam czuć jak się pod mną wije. Sięgnąłem po świeczkę, czas zacząć bawić się na poważnie.

- Teraz wprowadzę coś nowego - pocałowałem ją lekko - Nie bój się.
- Dobrze, ufam ci - takich słów właśnie oczekiwałem.  Przechyliłem świeczkę nad jej brzuchem, a niewielka czerwona stróżka wosku rozlała się nieznacznie nad nim. Nadia wygięła się w łuk zagryzając wargi, efekt przeszedł moje oczekiwania. Więc bez skrępowania kolejna porcja gorąca wylądowała na jej piersi, gdy drugą zajmowała się moja dłoń. Jej pomruki powoli zaczęły przeradzać się w jęki, jej ciało tańczyło pod mną doprowadzając mnie do furi. Wsunąłem więc dłoń pod jej majteczki i powoli bez pośpiechu zagłębiłem w niej palce. Jej biodra zaczęły rytmicznie pracować, jakby błagając o więcej. Nie pozwoliłem jej długo czekać, uwolniłem ją z ostatniego listka figowego i już po chwili byłem w niej i zaczęliśmy tą wspaniałą podróż na szczyt rozkoszy.

Leżymy obok siebie popijając wino, z jej brzucha i biustu powoli odrywam zaschnięty wosk ciesząc oczy jej ciałem.
- Podobało ci się?
- Bardzo, chociaż było jakby łagodniej niż wtedy u chłopaków - uśmiech na jej twarzy, to jeszcze lepsza nagroda niż orgazm jaki przeżyliśmy.
- Nie wszystko na raz, a wtedy wyszło bardziej spontanicznie - pocałunek w kącik ust i już była na mnie...
Zapowiadał się długi wieczór.

Powrót do domu


Wjeżdżam windą na swoje piętro, walizka mimo, że wyposażona w kółka zdaje mi się zbędnym balastem. Przez  cały pobyt w górach kołatało mi się tylko w głowie, że matka leży w szpitalu, a Bartek został z Gabrielem. Tyle lat ich unikałam, a teraz dosłownie sami się do mnie zgłosili. Do młodego w sumie nic nie mam... zawsze był wobec mnie w porządku. Wysiadam z windy i ciągnę walizkę do mieszkania.

Drzwi były otwarte, wbrew moim oczekiwaniom mieszkanie nie wygląda jakby przeszedł przez nie tajfun co jeszcze raz utwierdziło mnie w przekonaniu, że Gabriel jest zbyt idealny... A z drugiej strony i tak zostawia wszędzie swoje skarpetki i bokserki więc jakaś równowaga jest. Wyszedł z łazienki i mnie objął mocno na powitanie i delikatnie pocałował.
- Jak podróż?
- Jestem wykończona, a Bartek gdzie? - wtulam się w niego i upajam się jego zapachem.
- Wyszedł, ale wróci za jakieś dwie godziny.
- A co z moją matką? - nie umiem ukryć zdenerwowania
- Właściwie, to nic - głaszcze mnie po plecach, jak zawsze gdy chce mnie uspokoić. Fakt jego dotyk koi nawet największe bóle - Leży na obserwacji i jakoś niedługo mają wracać do domu.
- To dobrze, a jak tobie minęły te dni?
- No cóż twój brat mimo, że jest miły... to jest strasznie upierdliwy.
- Mhmmm chodź coś zjemy, bo nic nie jadłam od śniadania.

Po obiad Gabriel skoczył do naszego chińczyka osiedlowego, a ja się w tym czasie odświeżyłam i włączyłam swoją playlistę na laptopie. Ciche dźwięki fletni pana zalały mieszkanie kojąc zmęczony podróżą umysł. Po chwili przyszedł Gab i zajęliśmy się bez słowa jedzeniem. Gdy tylko skończyliśmy złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę łóżka, położyliśmy się obok siebie i powoli zapadłam w sen wtulona w jego ramię.

Dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze snu, otworzyłam oczy po odgłosach dochodzących z kuchni stwierdziłam, że Gabriel gotuje. Wstałam z łóżka, gdy z korytarza dotarł do mnie głos Bartka.
- Nadia już w domu?
- Umm tak śpi - odpowiedź Gabriela była przepełniona obawą, no tak wie że jestem wrażliwa, a nawet nadwrażliwa.

Jednak mojego spotkania z bratem nie musi się obawiać.
- Hej Bartek - wyszłam na korytarz, niewiele się zmienił od dnia gdy widziałam go po raz ostatni
- Siostra! - rzucił się na mnie i zamknął w niedźwiedzim uścisku - Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy ile to już lat?
- Z tego co pamiętam, to ostatni raz był z miesiąc przed moim wyjazdem...
- Racja - pokiwał głową - Gratuluje tak w ogóle, osiągnęłaś to co chciałaś.
- Nie z pomocą matki...
Zapadła niezręczna cisza, po chwili Gabriel jednak ją przerwał.
- Może nie stójmy tak w korytarzu, zaraz będzie gotowa kolacja a poza tym kupiłem butelkę wina.
- Z jakiej to okazji kotku?
- Z okazji twojego powrotu, więc do kuchni marsz!

Kolacja minęła spokojnie po zjedzeniu zapiekanki jaką przygotował Gabriel przenieśliśmy się do sypialni ja usiadłam na łóżku, mój książę przy komputerze, a młody obok niego.
- To kiedy wyjeżdżasz? - moje pytanie nie specjalnie zaskoczyło Bartka.
- Pojutrze, chyba wam nie przeszkadzam?
- Nie skądże - uspokoiłam go - Pytam z ciekawości.
- Może jutro pojedziesz ze mną do szpitala? - Gabriel na to pytanie schował się od razu w kieliszku z winem.
- Bartek wiesz jaki jest mój stosunek do matki.
- No tak.
- I jej stosunek do mnie - upijam łyk - Więc nawet nie ruszaj tego tematu, sama stwierdziła, że nie jestem jej dzieckiem.
- Myślałem, że teraz po wypadku...
- To źle myślałeś, nawet jeśli chciała by coś naprawić, to jak dla mnie jest to trochę za późno.
- Ok, ok nie denerwuj się - uśmiechnął się - To opowiadajcie w końcu jak to z wami było.

Zapraszam wszystkich stałych czytelników na fan page Wszystkie Oczy Na Nas

niedziela, 1 lutego 2015

Niespodziewana wizyta

Wyjechała na plan zdjęciowy i nie będzie jej przez trzy dni. Siedzę przy komputerze i przeglądam głupoty umieszczane przez moich znajomych na portalu społecznościowym. Cicha muzyka sączy się z głośników, a Lucyfer wyleguje się na moich kolanach. Dzwonek do drzwi zmusza mnie do zrzucenia go z kolan, co kwituje obrażonym spojrzeniem.

Otwieram drzwi, w odwiedziny wpadł Grzesiek z Kamilem i zgrzewką piwa. Szykuje się męski wieczór - coś czego od dawna mi brakowało.
- No cześć chłopaki! Właźcie.
Wchodzą do salonu, a ja z kuchni donoszę paczkę chrupek i orzeszki ziemne.
- Księżniczka wyjechała? - Grzesiek otwiera puszkę piwa i mi ja podaje gdy Kamil zadaje pytanie.
- Tak ma sesje gdzieś w górach, ma zadzwonić jak dojadą na miejsce i się rozpakuje.
- To w sumie dobrze wybraliśmy moment - jeden szczerzy się do drugiego - I jak wam się razem mieszka kuzynku?
- Nie da się ukryć, że Nadia jest inna od dziewczyn z jakimi byłem wcześniej.
- W sensie negatywnym, czy też pozytywnym?

Rozmowę przerywa informacja o połączeniu, na ekranie laptopa wyświetla zdjęcie Nadii. Podchodzę i odbieram.
- Heeeeej! - drą mi się przez ramię, gdy tylko na ekranie pokazuje się mała
- Ooo proszę kogo do nas przywiało, hej kochanie - puściła do mnie oczko - Co tam chłopcy robicie?
- A wiesz taki męski wieczór.
- Aha, a to może pokombinujecie co zrobić z Twoją siostrą?
- Ummm zobaczymy - uśmiecham się do niej - Pewnie jesteś zmęczona?
- Trochę tak, a jutro cały dzień spędzę na planie.

Dzwonek do drzwi, co mnie nieco zaskoczyło bo nikogo już sie nie spodziewałem tego wieczoru. Otwieram klatkę i czekam słysząc jak chłopaki dyskutują z Nadią, po chwili słyszę windę i otwieram drzwi. Na korytarzu stoi chłopak którego zdjęcie Nadia ma w portfelu, przez ramię ma przerzucony plecak.
- Eeee brat Nadii? - szczęka mi opadła naprawdę nisko
- A ty, to kto? - ma bardzo głęboki głos
- Jej chłopak - podajemy sobie ręce - Nadia wyjechała.
- Cholera mogę na trochę zostać?
- Akurat z nią rozmawiamy właź do środka.

Chłopaki wyglądają na równie zaskoczonych, ale widać po nich, że go znają.
- Kochanie - siadam przed komputerem - Twój brat nas odwiedził
- Jak to? - jej twarz zasłonił cień zaniepokojenia - Dawaj mi go tu.
- Cześć siostra.
- Bartek co ty do cholery robisz u mnie?
- Mogę się u ciebie zatrzymać jakiś czas? - minę ma poważną
- Przeniosłeś się do stolicy?
- No nie do końca tak - milknie na chwile - Mama jest w szpitalu.
- Że co!?! - już widzę, że małą czeka naprawdę ciężkich kilka dni - Dobra możesz zostać, Gabriel mieszka ze mną i póki nie wrócę jego słowo jest święte. Będę pojutrze.
Rozłącza się, a po chwili słyszę, że przyszedł mi esemes. Siadam i upijam łyk piwa, szykuje mi się długa noc.

Rozmowa z Wiktorią

Dla większej przyjemności czytania

Obudziłam się i stwierdziłam, że Gabriel wyszedł już do pracy. Przeciągnęłam się i poszłam napuścić wody do wanny. Kilka ostatnich dni nie było dla mnie łatwych, kolacja wigilijna odbyła się w średnio miłej atmosferze. Na szczęście jestem już w domu i mogę spokojnie zapomnieć o siostrze Gaba i jej ciągłych docinkach. Zakręciłam kurek i obok wanny na krzesełku postawiłam kubek z kawą, którą w międzyczasie zaparzyłam.

Woda jest przyjemnie ciepła, uwielbiam to uczucie. Zamykam oczy i pozwalam sobie błądzić myślami wokół nowych zabaw jakie wprowadziłam z Gabrielem do naszego życia erotycznego. Może dziś go przywitam tak jak lubi - w samej obroży i pończochach... Myśl ta wywołała we mnie dreszcz podniecenia. Upiłam nieco kawy i sięgnęłam po telefon, na wyświetlaczu było kilka nieodebranych połączeń i jedna wiadomość.

Możemy porozmawiać? Bardzo Cię przepraszam.
Wiktoria

Nie mogę powiedzieć, że nie zostałam zaskoczona. Siostra Gabriela chce ze mną porozmawiać i do tego przeprasza mnie za swoje zachowanie? Dzwonie do Gaba.
- Halo kotku?- jego głos sprawia, że się uśmiecham.
- Hej skarbie, słuchaj twoja siostra do mnie napisała, że chce ze mną porozmawiać.
- O tak szybko?
- Wiedziałeś o tym?
- Yhmmm miałem z nią długą rozmowę i poprosiłem ją żebyście sobie wyjaśniły wszystko.
- Czyli od ciebie ma mój numer?
- Tak, jesteś na mnie zła?
- Zła nie - uśmiecham się - Ale deseru dzisiaj nie będzie.
- To sam sobie wezmę.
- Liczyłam, że to powiesz. Miłej pracy - rozłączyłam się i napisałam esemesa do Wiktorii z prośbą by mnie odwiedziła.

Ku mojemu zdziwieniu przyjechała razem z Gabrielem, ten już w wejściu mnie przytulił i pocałował. Na
szczęście przygotowałam większy obiad, bo jutro miałam iść do pracy. Usiedliśmy w kuchni. Wiktoria jak zawsze ubrana w jeansowe spodnie i tunikę.
- No to młoda może wyjaśnisz czemu ciągle dokuczasz Nadii? - gdy Gab powiedział to do niej z zaskoczeniem stwierdziłam, że się zaczerwieniła
- A więc... - ucieka wzrokiem po kuchni - Eeee jestem zazdrosna.
- Jak to zazdrosna!?! - po raz drugi w dniu dzisiejszym  zostałam zaskoczona - Tego, że przeszłam korektę?
- No nie, nie o to - uśmiechnęła się przepraszająco - Chodzi mi o to, że mi się podobasz...
- Eeee, że co? - prawie się zakrztusiłam, a Gabriel nie mógł pohamować śmiechu
- Podkochuje się w tobie i obiecuje, że już nie będę ci dokuczać.
- Zaraz, zaraz to jesteś lesbijką?
- Yhmmm - widzę, że moje pytanie wprawiło ją w zmieszanie.
- Co właściwie chciałaś osiągnąć w ten sposób?
- Po prostu byłam zazdrosna... Wiesz ja nie mam odwagi powiedzieć mamie o sobie i ciągle jestem sama, zresztą z tego samego powodu rozwaliłam poprzedni związek Gabriela, byłam zazdrosna, że ma chłopaka kiedy ja się boję związać z dziewczyną.

Przesiadam się obok niej i ją przytulam.
- Miło mi, że ci się podobam ale kocham twojego brata - uśmiecham się do niej - Ale pomożemy ci znaleźć miłą dziewczynę.
- Też jej tak powiedziałem - uśmiecham się do Gabriela, gdy jego siostra wtulona we mnie cicho szlocha.