środa, 18 października 2017

Polowanie na suknie

- Nadia, to już trzeci sklep a ty ciągle jesteś nie zadowolona - Marlena pierwszy raz marudzi na zakupach, chodzimy już od kilku godzin w poszukiwaniu sukni ślubnej. Lena podeszła do sprawy bardzo poważnie i wyszukała w sieci wszystkie sklepy w mojej okolicy. Nie przypuszczała jednak, że tak ciężko będzie mnie zadowolić.
- Co ja poradzę na to, że mam swój styl i gust - pokazałam jej język - Nie chcę wyglądać jak beza w koronkach.
- To po co w ogóle marnujemy czas w tych sklepach?
- A masz lepszy pomysł? - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się do niej - Bo ja nie bardzo...
- Mam - wyszczerzyła się w uśmiechu - Krawcowa.

Siedzimy w małej herbaciarni czekając na zamówioną herbatę i dwa kawałki szarlotki. Cena jaką podała krawcowa nie była specjalnie niska, ale było warto. Pokazałam jej zdjęcie sukni o której zawsze marzyłam i stwierdziła, że nie będzie problemu. Od razu zdjęła ze mnie miarę i wpłaciłam jej zaliczkę.
- W końcu zadowolona? - spojrzałam na Marlenę nie przestając się bawić cukrem w cukierniczce - Dość oryginalny projekt jak na suknie ślubną.
-Ja też jestem oryginalna.
- O nie Nadia, ty akurat jesteś wyjątkowa.
- Weź skończ z tą moją wyjątkowością.
- Nie skończę - przytuliła mnie mocno do siebie - Zobacz jak wiele się zmieniło w twoim życiu ostatnio.
- Racja - zamyśliłam się patrząc na kelnerkę niosącą tace z naszym zamówieniem - To był wyjątkowy czas.

Do domu wróciłam jeszcze przed Gabrielem. W sypialni zaznaczyłam na kalendarzu czerwonym flamastrem datę pierwszej przymiarki i rzuciłam się na łóżko.
- Nadia - powiedziałam na głos - Kochająca żona i matka.
Przewróciłam się na brzuch chowając głowę w poduszkę tak jakby ktokolwiek mógł zobaczyć mój uśmiech. Może jednak marzenia mogą się spełnić?

wtorek, 10 stycznia 2017

Lista gości

Wieczór jest wyjątkowo ciepły, cały dzień spędziłam z Marleną biegając po mieście i szukając odpowiednich zaproszeń na ślub. Teraz wraz z Leo staramy się ułożyć listę gości, w sumie nigdy nie przypuszczałam, że może to być aż tak trudne.
- Jeszcze wina?
- Tak, poproszę - uśmiecham się do niego podając mu kieliszek. Po chwili siedzi już obok mnie i pochyla się nad w połowie zapisaną kartką.
- No dobrze znajomi już są i moja rodzina też - spogląda na mnie - A twoja rodzina?

No tak. Moja rodzina... na dobrą sprawę mogłabym zaprosić brata, a i to nie jestem pewna czy by się pojawił.
- Wpisz mojego brata.
- A mama?
- Leon - i oczywiście oczy mi się zaszkliły od łez, chyba już mi tak zostanie - Sam wiesz.
- Wiem, ale mimo wszystko może daj jej szansę - obejmuje mnie, nic nie uspokaja jak jego silne ramiona. - Wpisz ją. Jeśli nie przyjedzie świat się nie zawali.
- Masz rację.

Wstaje i unosi mnie na rękach, jego siła wciąż mnie zdumiewa bo robi to z niesamowitą łatwością. A jakby nie patrzeć filigranowa nie jestem.
- I koniec smuteczków - jego usta są jak zawsze zaborcze w pocałunku - Czas na nieco relaksu od tej harówki.
- Masz na myśli coś szczególnego? - zagryzam usta doskonale wiedząc co teraz nastąpi
- Coś zaimprowizuje - i już leżałam na łóżku z podwiniętą bluzką i jego gorącym oddechem na brzuchu. Nie śpieszy się. Powolnie przesuwa dłonie po moim ciele, a językiem wyznacza szlak od mojego pępka do piersi. Jego dłoń wsuwa się pod moje spodnie.
- Mmm grzeczna dziewczynka
- Dobrze wiesz jak na mnie działasz - wzdycham czując jak leniwymi ruchami mnie rozbudza.
- A jak na ciebie działam?
- Leon nie przestawaj - znowu go naszło na droczenie.
- To powiedz.
- Nie.
- No to będę musiał użyć innych środków - po chwili leżałam na brzuchu z wyeksponowaną pupą - To jak będzie?
- Nie powiem - zapiekło, ale zamiast bólu rozlała się po mnie fala podniecenia.
- Będziesz grzeczna?

Uwielbiam te chwile po... delikatnie masuje moje plecy i całuje po karku.
- I jak widzisz postawiłem na swoim.
- Jak zawsze.
- Nie da się ukryć - gryzie mnie w pośladek - Wiesz, że to lubię.
- Oboje to lubimy.