sobota, 11 kwietnia 2015

W parku

Dla większej przyjemności czytania

Wiosna przyszła nie wiedzieć kiedy, zresztą zima była lekka jak i w ubiegłych latach tak że w sumie nie mam co się dziwić iż nie zwróciłem zbytnio uwagi na zjawiska przyrodnicze zachodzące w okół
mnie. W sumie gdyby Nadia nie zaczęła zakładać krótszych sukienek, aż do wczesnego lata bym nic nie zauważył. Jednak wiosna nadeszła, a wraz z nią narodził się w mojej głowie pomysł.

Wieczorne spacery po kolacji stały się naszą małą tradycją od kiedy powietrze stało się cieplejsze. Dziś nie było inaczej, powoli bez pośpiechu kroczyliśmy przez park do ławki na której odbyła się nasza pierwsza randka. Nadia jak zawsze nienagannie umalowana. Zawsze mnie zastanawiało, czemu nigdy nie wychodzi z domu bez makijażu i tym razem ciekawość zwyciężyła.
- W sumie od dawna chciałem cię o coś zapytać - zacząłem nieśmiało
- Eeee Gab - przerwała mi - Czy to aby nie za wcześnie?
- Ale o co ci chodzi? - w sumie dawno mnie tak nie zaskoczyła
- No o oświadczyny... chyba o to chciałeś się spytać - stanąłem jak wryty. Dosłownie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Pierwszy raz w życiu mnie zamurowało doszczętnie.
- Nie, nie to znaczy tak za wcześnie - zaśmiałem się nerwowo - Chodzi mi o twój makijaż.
- Coś z nim nie tak?
- Ależ jest jak zawsze idealny, tylko nawet gdy wychodzimy na szybkie zakupy robisz go.
- Aaa - mruknęła - No cóż to taka pozostałość z czasów korekty.
- Możesz wyjaśnić?
- Po prostu bałam się, że bez makijażu zostanę eeee rozpoznana jako mężczyzna.

Uśmiechnąłem się do niej ze zrozumieniem, uniosłem delikatnie jej podbródek i pocałowałem
delikatnie.
- Już nie musisz tego robić.
- Wiem, to po prostu odruch.
- Może zacznę zwracać ci uwagę? - jeszcze raz ją pocałowałem - Szkoda żebyś niszczyła sobie tą śliczną buzie.
- No dobrze.

Siedzimy na naszej ławce, słońce powoli zachodzi za drzewami, a z oddali dochodzi do nas szum
samochodów. O tej godzinie nieliczni już spacerowicze powoli zaczynali się zbierać do domów. Siedzieliśmy wtuleni w siebie w zupełnej ciszy.
- Tak sobie pomyślałem...
- O czym?
- Może byśmy gdzieś wyjechali całą naszą paczką? - popatrzyła na mnie - Nad morze, albo w góry.
- Hmmm podoba mi się ten pomysł.
- A gdzie byś wolała?
- W góry. Zakopane bardzo mi się spodobało, ale chciała bym jakieś bardziej spokojne miejsce odwiedzić.
- Czegoś poszukam.
Pocałunek jak zawsze smakował inaczej nie dość że Nadią to truskawkami... Musiała użyć tego nowego
błyszczyku od mnie. Lubię truskawki.
- Więc jedziemy w góry - uśmiechnęła się, a w jej oczach zatańczyły ogniki - Musimy powiadomić
towarzystwo.
- Tym się już zająłem.
- Zaradny jak zawsze, a jakbym się nie zgodziła?
- Wiedziałem, że się zgodzisz.
- Skąd?
- Przecież cię kocham.