środa, 27 kwietnia 2016

Kolacja

- Czy mówiłem ci już jak dobrze wyglądasz w tej sukience? - ręka sama uciekła mi z jej pleców niżej
- Tak mówiłeś i proszę cię zabierz tą rękę idzie twoja mama
- Zakochani mają swoje prawa - posłała mi ten swój figlarny uśmiech, ten z obietnicą szaleństwa - I ja mam zamiar korzystać z tych praw.
- Gab nie mówię żebyś z nich nie korzystał - przesunęła moją rękę w bezpieczniejsze okolice - Po prostu będzie do tego lepsza okazja.
dla większej przyjemności czytania

Mała włoska restauracją, którą znalazłem razem z Nadią już jakiś czas temu była praktycznie bez zmian od naszej ostatniej wizyty. Jej urok tkwił w muzyce i jedzeniu, była to najlepsza włoszczyzna w stolicy. Zresztą właściciel był rdzennym włochem, który zakochał się w polce. Stolik zarezerwowałem już dwa dni wcześniej, bo ostrożności nigdy za wiele.
- Miło was widzieć zakochańcy - moja mama jak zawsze promieniowała uśmiechem, a mi nagle zaczęły się pocić dłonie. Jakoś wcześniej nie przypuszczałem, że będę się aż tak denerwować przekazaniem informacji o naszych zaręczynach.
- Cześć mamo - na szczęście głos mi nie drży, więc nie jest tak tragicznie.
- Dzień dobry pani
- Oj Nadio przestań z tą panią - usiadła tuż przy oknie - To co to za okazja, że mnie zaprosiliście na taką oficjalną kolacje?
- Mamo może najpierw zjedzmy?

Kolacja przebiegała nam w wesołej atmosferze. Nadia nie mogła sobie odpuścić historii o pobiciu syna naszego gospodarza i wszystkich szczegółów wystroju naszego domku na wyjeździe. Sam odszedłem od stolika pod pretekstem pójścia do toalety i zamówiłem wino. Z początku myślałem o szampanie, ale moja mała nie znosi szampana. Gdy tylko wróciłem do stolika kelner przyniósł zamówiony przez mnie trunek.
- Mamo myślę, że to odpowiednia chwila - no tak i zaczął mi drżeć głos jak na zamówienie.
- No nareszcie się dowiem co takiego ważnego chcecie mi powiedzieć.
Przyciągnąłem do siebie mocno Nadie i objąłem ramieniem
- Nadia i ja przeszliśmy w następny etap związku
- Nieeee!?! - aż podskoczyła na krześle
Nadia błysnęła pierścionkiem na palcu, tuż przed nosem mojej mamy.
- Mój mały synek zaręczony! - aż zabrakło mi tchu gdy nas przytuliła - Bardzo się cieszę, że wejdziesz do rodziny.
- Dziękuje pani
- Skończ z tą panią, możesz mi mówić mamo.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Powrót

Przyjazd do Warszawy był istnym koszmarem, opóźniony pociąg był tylko początkiem gehenny mojej i Gabriela. Zepsute kółka w walizce zmusiły mojego narzeczonego do niesienia niej. Na szczęście stoję przed drzwiami do mieszkania, a Gab poszedł do sąsiadki po Lucyfera. Zaraz po wejściu do środka, wstawiłam wodę na herbatę i dopiero zajęłam się rozpakowywaniem.

- Nadia powiadomiłaś już moją mamę, że wróciliśmy? - do pokoju wbiegł nasz kot i od razu zaczął się łasić na powitanie
- Jeszcze nie, a tak w ogóle to kiedy jej powiemy?
- Ale co? - czasami Gabriel mnie rozbrajał swoją niedomyślnością
- O naszych zaręczynach...
- Myślę, że powinniśmy zrobić to w odpowiedni sposób - jego głos nabrał barwy zamyślenia - Może zaprosimy ją na kolacje?
- Do nas, czy też jakaś restauracja? - czajnik zaczął gwizdać - Zalej herbatę i chodź tu do mnie.

Po chwili był już obok mnie, z głośników dobywały się dźwięki naszej składanki. Siedzimy na przeciw siebie i powoli pijemy herbatę.
- Myślałem o restauracji.
- Jak dla mnie bomba pomysł - uśmiecham się do niego - W sumie dawno w żadnej nie byliśmy.
- Lubię jak gotujesz.
- A ja myślałam, że lubisz mi przeszkadzać w gotowaniu - łobuzersko puszcza do mnie oko
- Właściwie to jedno i drugie lubię, a co z twoją rodziną?
I dobry humor zniknął. A co z moją rodziną? Dobre pytanie, bo sama nie bardzo wiem co z nią.

- Hej mała uszka do góry - no tak po policzku pociekła mi łza, to ciągle temat który wprawia mnie w bardzo zły stan - Zrobimy tak jak uznasz za stosowne.
- Muszę nad tym pomyśleć.
- Rozumiem to dobrze, a teraz chodź tu do mnie - i klasnął dłońmi w kolana bym na nich usiadła - Zaraz sprawię, że smuteczki znikną.