piątek, 30 października 2015

Zazdrość

Obudziłem się łaskotany promieniami słonecznymi, które wstydliwie przebijały się przez zasłony. Obok mnie wtulona Nadia, kosmyki włosów opadające na jej  twarz wzbudzały we mnie wewnętrzną potrzebę pocałunku. Odgarnąłem je i posłałem uśmiech do mojej śpiącej królewny, powoli tak by jej nie zbudzić wstałem z łóżka i zszedłem do salonu z kuchni doszły mnie ciche śmiechy chłopaków. W środku panowie w najlepsze się bawili przygotowując śniadanie dla całej naszej
paczki.
- Zupa piwna raz - Grzesiek rzucił mi puszkę którą z trudem złapałem - I jak się czujesz?
- Właściwie, to tak samo - piana z puszki buchnęła po jej otworzeniu i musiałem ją szybko spić
- Nie pieprz na pewno coś zmieniło - Kamil spojrzał na mnie znad masła którym właśnie smarował kanapki - No dajesz.
- No cóż...- zamyśliłem się - Przede wszystkim uczucie, że jest praktycznie całkiem moja.
Dla większej przyjemności czytania
- A o czym wy tu rozmawiacie - Marlena wraz ze swoim małżonkiem stanęła w drzwiach  - O piwo też poproszę!
- Gabriel dzieli się z nami swoimi odczuciami po zaręczynach.
Szybkie spojrzenie na mnie i uśmiech Leny z nie wiadomych przyczyn wywołało we mnie lekkie zmieszanie.
- To ja może pójdę obudzić Nadie.
Moje budzenie zostało zatrzymane już na schodach, gdzie na nią wpadłem. W koszulce na ramiączkach i majteczkach wyglądała wyjątkowo seksownie.
- Dzień dobry kiciu
- Dzień dobry misiu - pocałunek na powitanie nieco przeciągnięty
- Chodź uratujesz mnie przed tą ciekawską gromadą.

Przy stole już wszyscy w najlepsze zajadali się popijając herbatą, kawą i czym kto chciał.
- Panowie po śniadaniu idą przygotować drewno na wieczór, a my zajmiemy się obiadem.
- W porządku - Nadia bez większego namysłu zgodziła się na propozycję przyjaciółki.
Reszta śniadania minęła na przekomarzaniach i rozmowach o wszystkim i niczym, gdy skończyliśmy dziewczyny zaczęły sprzątać ze stołu. Natomiast my wedle słowa ruszyliśmy za dom by przygotować wieczorne ognisko. Ja rąbałem, Kamil z Grześkiem przenosili na rękach w pobliże paleniska, a Leo układał. Praca szła nam szybko i nie wiedzieć kiedy uzbierała się na prawdę spora sterta drzewa. Odłożyłem siekierę i ruszyłem do domku po kilka puszek browara dla mnie i chłopaków.

- To co może wieczorem zabierzecie się z nami na imprezę - od frontu z Nadią rozmawiał jakiś koleś na oko dwudziesto trzy może cztero letni, przyśpieszyłem szybki zamach i leżał już na ziemi.
-To moja narzeczona wypierdalaj stąd - przerażony poderwał się z ziemi i truchtem ruszył drogą.
- Miśku przestań
- Nie będzie Ciebie podrywał żaden palant - dyszałem z wściekłości.
- Ale on mnie nie podrywał, tylko zapraszał nas wszystkich na imprezę - westchnęła ale uśmiechała się - Nie sądziłam, że jesteś o mnie taki zazdrosny.
- No...- jej błyszczące spojrzenie jasno dało mi do zrozumienia, że jest zadowolona - Ja w sumie też.
- Pójdziesz później przeprosić, to syn naszych gospodarzy.
- O cholera...
- No tak jest kochanie jak działa się troszkę za szybko - pocałowała mnie, a adrenalina zupełnie mnie opuściła.

środa, 28 października 2015

Przygoda pod drzewem

Droga powrotna była dla mnie jak powolne budzenie się ze snu, Gabriel objął mnie swoim ramieniem a ja mimowolnie bawiłam się pierścionkiem na palcu.
Zapach mojego, tak już całkiem mojego mężczyzny wywołał w moim podbrzuszu przyjemne mrowienie, niechybny znak iż ten wieczór jeszcze długo potrwa. W oddali płonęło ognisko i dochodził nas śmiech naszych znajomych. Ciekawe czy wiedzieli, a może Gab przygotował wszystko w tajemnicy?
- Chodź tutaj - złapał mnie mocno w pasie i przycisnął do drzewa rosnącego przy drodze, mimowolnie zagryzłam usta.
- Gab, jeszcze ktoś nas zobaczy...
- Jest ciemno wieś jest mała - uspokoił mnie, a już po chwili całował po szyii - A ja nie wytrzymam zanim ta nasza banda pójdzie spać.

Uległam, gdy wsunął dłoń pod sukienkę, a jego kciuk rozpoczął namiętny taniec. Mimowolnie jęknęłam, patrząc w jego lśniące w świetle księżyca oczy. Obrócił mnie do siebie tyłem i jeszcze mocniej docisnął do pnia, na pośladkach poczułam jego rosnącą męskość, więc nie czekając długo zaczęłam delikatnie kręcić biodrami by pobudzić go jeszcze bardziej.
- O tak mała - jego szept wywołał we mnie dreszcz - Tak bardzo cię pragnę.
Poczułam jak odsuwa moje majteczki na bok, uderzyłam go w dłonie i po chwili wylądowały w jego kieszeni.
-Nie bawmy się już w ceregiele - zamruczałam
- Jak sobie życzysz - złapał mnie za włosy i mocno pocałował, w ten wyjątkowy sposób gdy traci się oddech, a już po chwili czułam go głęboko w sobie.

Było zupełnie jakby mnie miał pierwszy raz. Dziki i nieokiełznany, taki jak go lubię najbardziej. Jego ruchy były mocne z trudem powstrzymywałam krzyk,wręcz musiałam zagryźć usta do krwi. Do tego ta myśl, że w każdej chwili ktoś może przechodzić podniecała mnie jeszcze bardziej. Nie mogłam tego długo wytrzymać i wybuchłam. Mój głośny jęk i wygięcie się w łuk zostało skwitowane przez Gabriela mrukiem satysfakcji.
- Grzeczna dziewczynka - złapał mnie mocniej za biodra i rozpoczął drogę do swojego szczytu. Teraz wcześniejsze doznania wydawały mi się błahostką.
Gdy już byłam bliska kończenia po raz drugi wypełniło mnie ciepło, a on wycofał się opierając się o drzewo.
- Jeszcze - pocałowałam go
- Musisz poczekać
- To skończ mnie ręką...- ugryzłam go w ucho i już po chwili znowu zalewała mnie fala rozkoszy.

Na nieco miękkich nogach doszliśmy do naszego domku, przy ognisku impreza trwała już w najlepsze. Grzesiek z Kamilem obściskują się w najlepsze, a Marlena
wtulona w Leo popijała z butelki piwo.
- Strasznie długo go szukałaś - zamiast odpowiedzieć wyciągnęłam tylko, Lenka zachłysnęła się - O cholera siadaj i opowiadaj.
Panowie otoczyli Gabriela i zaczęli mu składać gratulacje, Kamil rzucił mi się na szyje i wycałował.
- Sto lat! - już po chwili niosło się po lesie, a ja stałam wtulona w Gaba który szczerzył się jak głupi do sera.
- Wybaczcie jestem trochę zmęczona - uśmiechnęłam się ciesząc się, że rumieniec nie jest widoczny w tym świetle - Może przełożymy to świętowanie na jutro?

środa, 8 lipca 2015

Jedno pytanie

Po kilku godzinach podróży pociągiem i przesiadce w autobus w końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Domek był niewielki, na dole salon z kominkiem, niewielka kuchnia oraz łazienka. Na piętrze dwie sypialnie i druga łazienka. Przed domem spory ładny plac z przygotowanym boiskiem do siatkówki, a także paleniskiem i dużym grillem. W salonie oprócz kanapy, którą miałem zająć z Nadią znajdował się olbrzymi stół.

- Dobra, chłopaki biorą pokój po lewej a Marlena z Leo po prawej - Nadia od razu zaczęła dyrygować, nie znałem jej jeszcze z tej strony - Gospodarz przygotował drewno, które panowie przyniosą na wieczorne ognisko.
- A wy co będzie robić - Grzesiek wychylił głowę z kominka do którego akuratnie zaglądał.
- A ja z Lenką przygotuje teraz szybki obiad.

Więc poszliśmy jak niepyszni po drewno, dom gospodarza znajdował się ładny kawałek od naszej chatki więc czekał nas przyjemny spacer.
- Hym panowie miałbym do was prośbę - zacząłem nieśmiało
- No co jest kuzynku?
- Wieczorem przed ogniskiem mam zamiar zabrać Nadię nad rzekę - bez kozery podjąłem temat - Chciałbym żebyście coś
przygotowali dla mnie.
- Mamy się bać? - Leo zrównał się z nami
- Nie nie wszystko znajdziecie w mojej torbie.

Powrót już wcale nie był taki przyjemny, gospodarz faktycznie przygotował drewno, którego bez problemu starczy nam na cały pobyt, żeby było nam łatwiej udostępnił wózek z dwoma kołami. Nasz ładunek zrzuciliśmy przy palenisku i udaliśmy się na obiad.
- No to co tam dziewczyny przygotowałyście? - Kamil od razu władował nos do gara - Zupa ogórkowa!
- Lodówka jest dobrze wyposażona wedle listy, którą wysłałam właścicielom - Nadia uśmiechnęła się wyraźnie z siebie zadowolona - We wsi jest jeden sklep, gdzie możemy zaopatrzyć się w alkohole i dodatkowy prowiant.
- Nieźle jesteś przygotowana - mruknąłem z uznaniem
- Bo z Nadią tak już jest, gdy gdzieś jeździłyśmy razem zawsze wszystko przygotowywała - Marlena przytuliła małą
- Sporo więc razem się bujałyście po świecie?
- No wiesz Gab - Nadia podeszła do mnie - Życie jest jedno.
- Możecie przestać gadać? - Grzesiek się wtrącił - Głodny jestem, to drewno ważyło chyba z tonę.
Zasiadliśmy wszyscy do stołu i z śmiechem zaczęliśmy jeść.

- Gabriel? - po obiedzie wedle propozycji Gaba ucięłam sobie drzemkę, gdy jednak się obudziłam na zewnątrz panował półmrok, a jego nigdzie nie było. Wyszłam więc przed dom, gdzie przy ognisku siedziała już reszta brygady.
- Oooo proszę jest i śpiąca królewna - Marlena uśmiechnęła się do mnie i klepnęła zachęcająco ławkę obok siebie.
- Nie wiecie gdzie jest ten mój powsinoga? - zapytałam siadając obok Leny.
- Poszedł na spacer nad rzekę - rzucił Grzesiek
- A to daleko?
- Niespecjalnie, tuż za domem gospodarze jest miejsce które chciał zobaczyć z bliska.
- To ja może po niego pójdę... Wieczór taki piękny.
- Idź tylko się nie zgubcie

Rzeka faktycznie nie była tak daleko, dookoła małego oczka wodnego rosło mnóstwo drzew. Zeszłam na dół i za małą kładką po raz drugi w życiu czekał na mnie obrazek z bajki. Pochodnie powbijane w ziemię tworzyły kształt serca po środku którego stał Gabriel. Podeszłam do niego powoli.
- Gabriel...
- Ciii kochanie - podszedł do mnie i objął mocno całując - Czekałem na Ciebie.
- Widzę - rozejrzałam się, za Gabrielem rozpostarty na ziemi był koc obok którego stała butelka wina i dwie szklanki.
- Kieliszków nie znalazłem - uśmiechnął się do mnie przepraszająco
- Jest idealnie - usiedliśmy na kocu pod rozgwieżdżonym niebem. Gabriel rozlał nie śpiesznie wino. Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy nocy którą tylko zakłócał dźwięk płynącej wody i szum drzew.
- Kocham cię - pierwszy odważył się przerwać milczenie
- A ja Ciebie kocham tygrysie - upiłam łyk wina i zorientowałam się, że coś znajduje się na dnie szklanki - Coś mi wrzuciłeś?
- Niespodzianka...
Zaczęłam ostrożnie pić, aż na dnie szklanki ukazał się srebrny pierścionek z niewielkim kamieniem. Gabriel wziął szklankę z moich dłoni i uklęknął przed mną. Łzy same pojawiły się w moich oczach, nigdy nawet w najśmielszych snach o tym nie marzyłam. Nie wiem czy to przez wino, czy emocje ale niebo wręcz zaczęło nad mną wirować.
- Nadia wyjdź za mnie. To ciebie szukałem.

Cisza, dźwięk spływającej wody, szum liści i gdzieś w oddali grające cykady. Widzę jak w jej oczach odbijają się gwiazdy, a po policzkach spływają łzy. To wszystko przeciąga się w moim umyśle w nieskończoność, moje dłonie drżą z lęku, a może podniecenia? A może to jedno i drugie. W końcu pada to słowo.
- Tak! Gabriel, tak - rzuca się na mnie i całuje. Teraz i ja się popłakałem...

poniedziałek, 6 lipca 2015

Kuchenne Rewolucje

Walizki leżą w przedpokoju, a my siedzimy przy stole jedząc powoli kanapki z twarogiem i popijając je herbatą. Dziś wyjeżdżamy całą grupą w góry, wynajęliśmy mały domek na skraju lasu i czeka nas kilka dni zupełnego odcięcia od zdobyczy cywilizacji. Podobno nie ma tam nawet zasięgu, a krajobrazy zapierają dech. Niesamowitą radość sprawia mi siedzieć tak na przeciwko Gabriela i patrzenie jak je.

- Kotek jak skończysz daj mi talerz - wstaje od stołu i powoli myję naczynia.
- O której mamy pociąg? - uwielbiam jak się przeciąga, wygląda wtedy jak taki duży tulaśny miś.
- Dwunasta z minutami, więc nie musimy się spieszyć - czuje jak stoi za mną, a jego oddech pieści mi kark
- Faktycznie czasu mamy bardzo dużo - mruczy mi do ucha, a po plecach przebiegają mi dreszcze jego dłonie unoszące
moją spódniczkę - Gabriel...
- Ciiii maleńka naczynia mogą poczekać.

Obrócił mnie do siebie przodem i zacisnął dłonie na pośladkach, odruchowo zagryzłam dolną wargę widząc płomień w jego oczach. Nasze języki splotły się w pocałunku, uniósł mnie bez problemu czym zawsze mnie zadziwia. Splotłam nogi na jego biodrach i poddałam zapomnieniu. Posadził mnie na szafce i podciągnął bluzkę powyżej piersi.
- Ymm bez stanika?
- Jak jest tak ciepło nie lubię go zakładać
- Podoba mi się to - i nie wiedzieć czemu spalam się rumieńcem. Czuje jak rosnąca w jego spodniach męskość napiera na mój wzgórek. Dłonie zaciska na piersiach i powoli je masuje od czasu do czasu szczypiąc mnie po sutkach. Mój oddech przyśpieszył niebezpiecznie, a z ust słowa same zaczęły płynąć.
- Tak, tak, tak...

Odsuwa się od mnie i po chwili czuje jak jego język delikatnie pieści najintymniejsze części mojego ciała. Nie potrafię nawet nazwać uczucia które towarzyszy naszym zbliżeniom, gdy zatracam się w sobie, a moje ciało pragnie słuchać tylko jego. Nie jestem w stanie ukrywać przed nim jak bardzo mi dobrze. Dłońmi odruchowo dociskam go mocniej do siebie, nie przerywając potoku słów wypływających ze mnie.
- Proszę nie przestawaj, tak mi dobrze

Jednak przerywa i po chwili czuje już jak zagłębia się we mnie, jego powolne kołysanie bioder jest niczym hipnoza. Nie wiem kiedy lądujemy na podłodze, nie wiem kiedy znalazłam się na nim. Nawet nie jestem pewna jak długo trwał ten nasz szalony taniec ciał, ale w końcu nadszedł koniec gdy bez sił targana spazmami padłam na jego klatkę
piersiową.
- Mmm w kuchni jeszcze tego nie robiliśmy
- Teraz już tak - odpowiada łobuzersko i mnie całuje.
- Musimy się umyć...
- A ile mamy jeszcze czasu?
- Z godzinę
- To idź się mała umyj pierwsza, a ja ogarnę kuchnie. - kolejny pocałunek, wcale nie chce z niego schodzić.
Najchętniej zaczęła bym całe to szaleństwo od początku.

poniedziałek, 11 maja 2015

Pytanie

Nie mogę skupić się na pracy, od samego rana problemy z serwerem firmy i jedyne co jestem w stanie
zrobić to głośno wzdychać. Moje myśli zaprząta tylko Nadia i nasza rozmowa na temat wyjazdu w góry.
Poruszyła temat nad którym wcześniej w ogóle się nie zastanawiałem, a może już najwyższa pora by się tym
zająć? Napisałem esemesa do małej, że wrócę później do domu bo stanowczo muszę się skonsultować z kimś o bogatszym doświadczeniu życiowym.

Po pracy podjechałem do centrum, gdzie wskoczyłem sobie w kolejkę i ruszyłem raźno do domu
rodzinnego. Doszedłem do wniosku, że najlepszą osobą której mogę się poradzić jest moja mama. Usiadłem sobie przy oknie by móc przez nie patrzeć. Wiosna była w pełni i gdzieś tam głęboko w sobie cieszyłem się
na myśl o spacerze. Przez większość dnia byłem przykuty do biurka, lub biegałem po całym biurze, tak więc
radość rosła we mnie niezmierna.

Mama stała w ogródku przekopując kilka grządek, na stoliku niedaleko stał kubek z zaczętą kawą.
- Cześć mamo - zawołałem by mnie zauważyła
- O Gabriel - uśmiechnęła się zaskoczona - Czemu nie dałeś znać, że przyjedziesz?
- Miałem straszną zawieruchę w pracy.
- Rozumiem, zaparz sobie coś do picia i chodź tu do mnie.
Wszedłem do mieszkania i wstawiłem sobie wodę, z góry dobiegł mnie dźwięk muzyki. Tak więc moja siostra była w domu, z szafki wyjąłem herbatę i wrzuciłem ją do kubka. Po chwili siedziałem już obok mamy na plastikowym ogrodowym krześle.

- Mamo chciałem się Ciebie poradzić - upiłem drobny łyk, powoli zacząłem przyswajać od Nadii picie
herbat owocowych i ziół - Ostatnio w rozmowie z Nadią wypłynął pewien temat z którym nie bardzo wiem co zrobić.
- Co masz na myśli?
- Kiedy powinienem się jej oświadczyć? - pytając spuściłem zakłopotany wzrok.
- Wydaje mi się, że nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie synku - mama uśmiechnęła się do mnie ciepło -
Ale myślę, że narzeczeństwo nie zmusza was od razu do brania ślubu.
- No tak...
- Aż tak ci na niej zależy?
Wciągnąłem głęboko powietrze zastanawiając się przez chwilę nad zadanym mi pytaniem.
- Właściwie to tak. Myślę, że odnalazłem swoją partnerkę życiową.
- W takim razie myślę, że spokojnie możesz jej się oświadczyć.
- Ale ona twierdziła, że to za wcześnie.
- Zobaczysz, że nie odmówi - i znowu ten uśmiech rozpraszający moje wszystkie obawy. Dalsza rozmowa
krążyła w koło mojej pracy i tego co się dzieje w domu. Wczesnym wieczorem zebrałem się i ruszyłem do
Nadii.

Otworzyłem po cichu drzwi i wszedłem do mieszkania, było już dość późno i wszystkie światła były
pogaszone. Rozebrałem się i wszedłem do sypialni. Nadia leżała zanurzona we śnie, usiadłem obok niej na
łóżku i ucałowałem ją lekko.
- Kocham cię maleńka - uśmiechnęła się przez sen.

sobota, 11 kwietnia 2015

W parku

Dla większej przyjemności czytania

Wiosna przyszła nie wiedzieć kiedy, zresztą zima była lekka jak i w ubiegłych latach tak że w sumie nie mam co się dziwić iż nie zwróciłem zbytnio uwagi na zjawiska przyrodnicze zachodzące w okół
mnie. W sumie gdyby Nadia nie zaczęła zakładać krótszych sukienek, aż do wczesnego lata bym nic nie zauważył. Jednak wiosna nadeszła, a wraz z nią narodził się w mojej głowie pomysł.

Wieczorne spacery po kolacji stały się naszą małą tradycją od kiedy powietrze stało się cieplejsze. Dziś nie było inaczej, powoli bez pośpiechu kroczyliśmy przez park do ławki na której odbyła się nasza pierwsza randka. Nadia jak zawsze nienagannie umalowana. Zawsze mnie zastanawiało, czemu nigdy nie wychodzi z domu bez makijażu i tym razem ciekawość zwyciężyła.
- W sumie od dawna chciałem cię o coś zapytać - zacząłem nieśmiało
- Eeee Gab - przerwała mi - Czy to aby nie za wcześnie?
- Ale o co ci chodzi? - w sumie dawno mnie tak nie zaskoczyła
- No o oświadczyny... chyba o to chciałeś się spytać - stanąłem jak wryty. Dosłownie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Pierwszy raz w życiu mnie zamurowało doszczętnie.
- Nie, nie to znaczy tak za wcześnie - zaśmiałem się nerwowo - Chodzi mi o twój makijaż.
- Coś z nim nie tak?
- Ależ jest jak zawsze idealny, tylko nawet gdy wychodzimy na szybkie zakupy robisz go.
- Aaa - mruknęła - No cóż to taka pozostałość z czasów korekty.
- Możesz wyjaśnić?
- Po prostu bałam się, że bez makijażu zostanę eeee rozpoznana jako mężczyzna.

Uśmiechnąłem się do niej ze zrozumieniem, uniosłem delikatnie jej podbródek i pocałowałem
delikatnie.
- Już nie musisz tego robić.
- Wiem, to po prostu odruch.
- Może zacznę zwracać ci uwagę? - jeszcze raz ją pocałowałem - Szkoda żebyś niszczyła sobie tą śliczną buzie.
- No dobrze.

Siedzimy na naszej ławce, słońce powoli zachodzi za drzewami, a z oddali dochodzi do nas szum
samochodów. O tej godzinie nieliczni już spacerowicze powoli zaczynali się zbierać do domów. Siedzieliśmy wtuleni w siebie w zupełnej ciszy.
- Tak sobie pomyślałem...
- O czym?
- Może byśmy gdzieś wyjechali całą naszą paczką? - popatrzyła na mnie - Nad morze, albo w góry.
- Hmmm podoba mi się ten pomysł.
- A gdzie byś wolała?
- W góry. Zakopane bardzo mi się spodobało, ale chciała bym jakieś bardziej spokojne miejsce odwiedzić.
- Czegoś poszukam.
Pocałunek jak zawsze smakował inaczej nie dość że Nadią to truskawkami... Musiała użyć tego nowego
błyszczyku od mnie. Lubię truskawki.
- Więc jedziemy w góry - uśmiechnęła się, a w jej oczach zatańczyły ogniki - Musimy powiadomić
towarzystwo.
- Tym się już zająłem.
- Zaradny jak zawsze, a jakbym się nie zgodziła?
- Wiedziałem, że się zgodzisz.
- Skąd?
- Przecież cię kocham.

poniedziałek, 30 marca 2015

Pracowity wieczór

I kolejny wyjazd za mną, ale co zrobić gdy taka praca. Raz mam zdjęcia w stolicy, a raz na granicy
ze Słowacją. Jeszcze pół godziny i będę w domu, Gabriel coś wspominał, że musiał przywieźć trzy komputery z pracy do domu by się nimi zająć przez weekend. Pociąg zatrzymał się na centralnym, wysiadłam z niego i pognałam na autobus, moje wyliczenia tym razem się sprawdziły dzięki niech będą wszystkim siłą nadprzyrodzonym, że tym razem pociąg nie miał opóźnienia i zdążyłam na czas.

Winda zatrzymała się z lekkim szarpnięciem, wysiadłam i ruszyłam do mieszkania. Drzwi Gab zostawił
otwarte więc nie musiałam się męczyć z szukaniem kluczy w torebce. Hi hi hi jak pomyślę, że jak zaczynałam leczenie hormonami, to miałam w niej jakiś porządek. Wczoraj znalazłam w niej śrubokręt, który nie wiem
skąd się tam wziął.
- Hej kochanie! - krzyk Gabriela dotarł do mnie z sypialni, w której siedział na środku podłogi i składał
jeden z komputerów o których mi wspominał - Przygotowałem ci kąpiel i małą przekąskę.
- Dziękuję - podeszłam do niego lawirując między rozrzuconymi częściami i pocałowałam - Wrócę do ciebie szybko.
- Cieszę się kotku - gdy wychodziłam z jego pokoju był już jednak pogrążony w innym świecie.

Ciepła woda, kilka świeczek i krzesełko z sałatką grecką, oraz szklaneczka moim ulubionym winem. Z
przyjemnością zanurzyłam się w wannie, a następnie rozpoczęłam jedzenie sałatki od czasu do czasu
popijając ją winem. Powoli zmęczenie ze mnie opadało, do pełni szczęścia brakowało mi tylko mojego misia który tak zatopił się w pracy, że nie reagował na moje prośby by przyszedł do mnie. Ummm tak jak i w moim wypadku jego praca to jego pasja, więc doskonale to rozumiałam.

Po kąpieli owinęłam się ręcznikiem i odniosłam puste naczynia do zmywarki. W sypialni okazało się,
że Gabriel dalej bawi się swoimi zabawkami, tak więc położyłam się z książką na łóżku i spróbowałam zatopić się w lekturze. Niestety Gab swoją osobą uniemożliwił mi skupienie się na lekturze, ciche przekleństwa i jego skupiona twarz... Pierwszy raz mam możliwość zobaczyć go przy pracy co mnie - o dziwo - strasznie
podnieciło. Dłoń sama zsunęła mi się w dół i zaczęła delikatny taniec pobudzając moje zmysły. Książka już
całkiem poszła w zapomnienie, a druga dłoń wylądowała na piersi by ją ugniatać i drażnić sutek.
Przymknęłam oczy, wyobrażając sobie jak Gabriel dobiera się do mnie w swoim biurze.

- Dobrze ci było - z otępienia po orgazmie wyrwał mnie jego pytający głos, pochylał się nad mną z
lekkim uśmiechem.
- Tak, ale mogło by być lepiej - odpowiedziałam uśmiechem - Ummm bardzo głośna byłam?
- Wystarczająco by mnie oderwać od pracy... Miałem bardzo ładny pokaz.
- Pokaz?
- No cóż dokładnie obejrzałem sobie jak się bawisz maleńka - spłonęłam rumieńcem - I cholernie mnie
podnieciłaś.
- Chyba wiem co z tym zrobić - figlarnie puściłam oczko i rozpięłam mu spodnie.

piątek, 13 marca 2015

Rozważania

Śniadanie odbywało się w sztywnej atmosferze, nie specjalnie wiedziałem czemu. Siedzimy całą grupą
w kuchni jedząc jajecznice którą przygotowała Nadia, która zerwała się wyjątkowo wcześnie z łóżka i
najwidoczniej czymś się martwiła. Niestety rozmowa jakoś się nie kleiła i aż do wyjścia z domu chłopaków
praktycznie się nie odzywała.

Idąc na dworzec kolejowy objąłem ją mocno i jak zawsze wkleiła się we mnie. Poprawiłem torbę z
naszymi rzeczami, która zaczęła mi się zsuwać z drugiego ramienia.
- To powiesz mi w końcu co się stało?
Spojrzała na mnie tymi swoimi sarnimi oczami i obejrzała na moją siostrę, która dreptała powoli za nami.
- Myślę, że porozmawiamy w domu o tym - uśmiecha się do mnie zakłopotana, więc przyciągam ją mocniej do siebie. Reszta podróży zresztą mija nam praktycznie w zupełnej ciszy, jakieś nieśmiałe zagadywania z mojej
strony dziewczyny kwitowały wzruszeniem ramion, lub zdawkowymi odpowiedziami.

Drzwi mieszkania w końcu zamknęły się za Wiktorią wróciłem do pokoju i przysiadłem obok Nadii,
która powoli sączyła jedną ze swoich owocowych herbat.
- Chyba jestem w trochę kłopotliwej sytuacji - mówiąc to spojrzała na mnie znad kubka.
- Co masz na myśli?
- Chodzi o twoja siostrę - czuć wahanie w jej głosie.
- Podrywała cię?
- Mnie nie, ale widziałam jak całuje się z Marleną.
- O kurwa...
- Co o tym myślisz? - sam nie wiem co mam o tym myśleć, jeszcze takiego zaskoczenia nie przeżyłem nigdy. Jakby nie patrzeć Marlena ma Leo.
- Hym, chyba coś jej z Leo nie wychodzi?
- Też mi tak mówiła...
- Może to z jej strony tylko eksperyment? - uśmiecham się - Nie ma co się przejmować.
- Tak myślisz?
- Pewnie kochanie.

Kubek postawiła na podłodze i przysunęła bliżej mnie uśmiechając się zalotnie, złapałem ją za rękę
i przyciągnąłem do siebie by wpić się w jej usta. Nasze języki szybko się odnalazły i rozpoczęły namiętny
taniec.
- Czyżbyś miała ochotę - pytam się gdy robimy przerwę na złapanie oddechu
- Na ciebie zawsze
- Ymmm a Marlena i moja siostra?
- Kotku, to jej życie więc przestań marudzić i kochaj się ze mną.
- Delikatnie?
- Deli... - zamknąłem jej usta pocałunkiem, a dłonie już dobrze znały drogę pod jej ubraniem. Nie minęło
wiele czasu, a nasze głosy wypełniły mieszkanie.

wtorek, 24 lutego 2015

Zaskoczenie

Dla większej przyjemności czytania

Głośna muzyka docierała do nas nawet na ulicę z dworca podjechaliśmy taryfą bo wieczór był
wyjątkowo chłodny. Dom Kamila i Grześka był już cały oświetlony, a na podjeździe stał samochód Leo i
Marleny. Ucieszył mnie ten widok, bo od dawna nie widziałam Lenki. Furtka była otwarta, więc bez zbędnego zwlekania weszliśmy na posesje. W oknie salonu mignęła mi sylwetka Kamila.

W przedpokoju zrzuciliśmy z siebie nadmiar ubrań i oczywiście z dzikim piskiem rzuciła się na mnie
Marlena w ramach przywitania. Gdy w końcu mnie obcałowała i wytuliła jej uwaga skupiła się na Wiktorii,
którą porwała do kuchni by przygotowywać wraz z nią jakieś nowe niesamowite danie. Ja w tym czasie poszłam do salonu by przywitać się z chłopakami.
- Kamiś, Grzesiek, Leo jak dobrze was widzieć - obdarzyłam całą trójkę promiennym uśmiechem i przejęłam od Gabriela szklankę z moim ulubionym żurawinowym piwem.
- Hej mała - Kamil mnie przytulił i puścił do reszty grona by mogli zrobić to samo - Marlena ci nie
płakała? - zadał cicho pytanie Leo gdy się ze mną witał.
- Eee nie? - dawno mnie tak nic nie zaskoczyło - A powinna?
- Mamy ostatnio... hmm ciche dni, że tak powiem.
- Rozumiem - daje mu całusa na pocieszenie - Ale Marlena nic mi nie opowiadała o tym.
- No to chyba nie jest tak źle - wyraźnie się ucieszył - A między wami jak?
- Gabriel wszystko opowie, ja idę pomóc dziewczyną.

W kuchni Marlena wraz z Wiktorią królowały i widocznie się polubiły, usiadłam więc na krześle przy
stole i przez chwilę przysłuchiwałam ich kuchennym przekomarzaniom. Od czasu do czasu popijając z szklanki piwa i podkradając jakiś smakołyk.
- Marl - wtrąciłam się - Coś jest nie tak między tobą, a Leo?
- To niezupełnie tak - usiadła na przeciw mnie - Po prostu... no trochę zrobiło się nudno.
- W jakim sensie nudno?
- Potrzebuje czegoś nowego, a Leo - westchnęła - Sama wiesz jaki on jest.
- No niby tak.
- Ty masz za to - zaczęła robić aluzję do dnia jak rozpakowywałyśmy rzeczy Gabriela.
- Ej, dobra już ja wiem co ja mam - rumieńca mi się nie udało ukryć
- A wy długo się znacie - Wiktoria zapytała znad zlewu w którym właśnie myła dłonie
- Właściwie, to prawie całe życie - odpowiadam i wybuchamy śmiechem. W drzwiach pojawia się Kamil na
chwilę.
- Goście się schodzą dziewczyny!

Ustawianie stołu i szafek tak by w salonie było miejsce potańczyć przenoszenie jedzenia i napojów,
oraz witanie z wszystkimi przybyłymi osobami. W sumie czuje się nieco zaskoczona, że tak dobrze zaczynam się czuć wśród ludzi, gdy zazwyczaj raczej przerażał mnie tłum. Muzyka, światło i hałas nie trzeba było
wiele czasu by z moją odpornością na alkohol świat zaczął mi wirować, a żołądek nieprzyjemnie podchodzić do gardła. Powoli ruszyłam do łazienki do której weszłam lekko zataczającym się krokiem i ulżyłam swojemu żołądkowi, na sali znalazłam Gabriela i powiadomiłam go, że idę do naszego pokoju. W półmroku panującym na piętrze dotarł do mnie stłumiony chichot i szepty. Włączyłam światło i moim oczą ukazała się złączona w pocałunku para.
- Wiktoria? Marl? - dla mnie to było nieco za dużo, świat mi zawirował i osunęłam się powoli na podłogę.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Poranek przed imprezą

Nareszcie sobota, tak długo przez mnie wyczekiwana zresztą przez Gabriela również. Po ostatniej nocy kąpie się co podkreśla śpiewem, może daleko mu do piosenkarza jednak lubię jego głos. Siedzę przy komputerze przeglądając pocztę i rozmawiając z Marleną przez komunikator. Gabriel poszedł do kuchni i sądząc po odgłosach zaczął przygotowywać kawę. Nikt nie robi takiej kawy jak on.
- Więc dziś wieczorem u naszych chłopców? - pytanie Marleny sprowadziło mnie na ziemię z rozmyślań o Gabie owiniętym samym ręcznikiem. Ha a podobno tylko mężczyźni myślą często o seksie.
- Tak specjalna impreza dla siostry Gabriela - uśmiecham się do kamerki - Motyw przewodni lesbijki singielki łączcie się w pary.
Roześmiałyśmy się serdecznie, gdy mój kocurek przyniósł kawę. Rozłączyłam się umawiając się na wieczór i oddałam celebracji pierwszej w dniu dzisiejszym kawki.

- Kiedy ma przyjechać Wiktoria? - wspólne mieszkanie ma sporo plusów, chociaż Lucyfer mógłby zejść mu z kolan. No, ale jak się nie ma co się lubi...
- Za jakieś dwie godziny, więc spokojnie zdążysz się wykąpać.
- Raczej nie kąpiel mi chodzi po głowie - posyłam mu uwodzicielski uśmiech - Wiesz, taaaak bardzo by się pokrzyczało.
- Jakaś ty rozochocona - całuje mnie w kącik ust - Ale teraz musimy jednak skoncentrować się na przygotowaniach.
- Ale kicia chce pieszczotek - tak łatwo nie zamierzałam się poddać - Wczoraj było cudownie i chcę więcej! Ba żądam!
- Ummm widzę, że ktoś tu jest niegrzeczny - wstał i z szuflady wyciągnął palcat - Wypnij się.

Piętnaście minut później z piekącymi i zaczerwienionymi pośladkami zażywałam kąpieli. Owszem może i zostałam ukarana, ale nie zmieniło to faktu, że dalej miałam ochotę się kochać. Nawet większą niż wcześniej. W uszach ciągle rozbrzmiewał mi świst przecinającego powietrze palcatu, uczucie gdy dostawałam kolejne razy może i średnio przyjemne, ale takie... podniecające. Powoli się uspokajam, na szczęście paluszki znają drogę, a zakazu nie dostałam. Gdy tylko doszłam do siebie skończyłam kąpiel i powoli osuszyłam swoje ciało, uwielbiam na siebie patrzeć w lustrze. Tyle lat czekałam by móc spojrzeć na swoje odbicie z miłością, z drugiej strony wolę jak to Gabriel się na mnie patrzy.

W pokoju przy komputerze siedział już ubrany Gabriel, ja sama z szafki wyciągnęłam spodnie i tunikę. Nie ma przecież sensu już teraz ubierać się na wieczór. Gdy się ubierałam czułam jego wzrok na sobie podszedł do mnie od tyłu i poklepał po tyłeczku, zasyczałam cicho.
- Ślicznie zaczerwieniony tyłeczek - mruknął mi do ucha i ugryzł w kark.
- A teraz, to jest czas?
- Czas się znajdzie wieczorem, a teraz siadaj do śniadania księżniczko - na samą myśl żeby teraz usiąść zapiekły mnie pośladki, ale grzecznie zabrałam się za jedzenie. Niedługo później przyjechała Weronika, dobre pół godziny przed umówionym czasem, ale nie będę narzekała.

Jak w czasie każdej posiadówki porozsiadaliśmy, gdzie komu wygodniej Gabriel zaparzył dla mnie moją ulubioną owocową herbatę, a dla siebie i swojej kawę.
- I jak nastrój przed imprezą - zapytałam mieszając swój napar
- Trochę jestem zdenerwowana.
- Spokojnie po pierwsze jedziemy do Kamila i jego chłopaka - Gabriel wtrącił się w rozmowę.
- Jak to jego chłopaka? Nasz Kamil? - oczy Weroniki dosłownie wyszły na wierzch
- A to coś dziwnego? - odwracam się do niej - Przecież chyba wszyscy w waszej rodzinie o nich wiedzą.
- Nooo nie - odpowiedział Gabriel - Kamil wyoutował się przed swoimi rodzicami no i przed mną, a to głównie przez mój związek z Hubertem.
- Czego się jeszcze dowiem o moich chłopcach - pokręciłam zaskoczona głową - Szykuje się ciekawa impreza.

niedziela, 15 lutego 2015

W końcu sami

Dla większej przyjemności czytania
W końcu wyszedł, na wszelki wypadek stanąłem pod drzwiami nasłuchując czy nie wraca. Trzask drzwi windy rozwiał jednak moje obawy i już po chwili poszedłem do kuchni. Wyjąłem wino i dwa kieliszki, Nadia miała wrócić już niedługo, ale czasu na ukończenie przygotowań miałem aż nadto. Otworzoną butelkę postawiłem na zydlu obok łóżka wraz z kieliszkami i dużą świecą o zapachu truskawek za którymi mała przepada. O wiele więcej mniejszych świeczek rozstawiłem po całym pokoju tak, że tonął on w ich rozmigotanym świetle. Czas mija leniwie rozciągając się niby guma, więc z szuflady z zabawkami wyjąłem kilka drobiazgów które zamierzałem wykorzystać. Jeszcze ścieżka światła z korytarzu do pokoju i stwierdzam, że jestem gotowy.

Usiadłem na krześle przygotowując muzykę na ten wieczór. Brzęczyk domofonu poderwał mnie, wygasiłem światła i włączyłem muzykę w łazience zostawiłem wszystkie ubrania nie licząc bokserek i tak przygotowany położyłem się na łóżku, gdy klucz zachrzęścił w zamku.
- Eee Gabriel? - wyraźnie była zdziwiona, zresztą specjalnie tak zaplanowałem z jej bratem jego wyjazd by o nim nie wiedziała za wiele. Usłyszałem jeszcze jak odkłada torebkę na szafkę z butami i wiesza płaszcz. Stanęła w drzwiach ogarniając wzrokiem pokój i posłała mi uśmiech.
- Bartek wyjechał? - pokiwałem twierdząco głową w odpowiedzi i nalałem wina do kieliszków. W tym czasie ona uwalniała się z okowów ubrania. Gdy jej ciało skrywało się już tylko pod kusymi majteczkami, przełknąłem ślinę czując jak powoli w moich żyłach gotuje się krew. Usiadła obok mnie i sięgneła po wino.
- Więc jesteśmy zupełnie sami - zamruczała, a był to mruk pełen obietnic
- I nikt nam nie będzie przeszkadzał. - pocałowałem ją lekko, pachniała swoimi ulubionymi perfumami, a smakowała winem. Odstawiłem jej kieliszek na miejsce, a usta od razu rozpoczęły wędrówkę po jej szyi poddała się pieszczocie więc bez zwlekania moje dłonie wylądowały na jej drobnych piersiach. Dwa idealne pagurki wznosiły się w rytm jej przyśpieszonego oddechu.

Po chwili leżała już pod mną, złapałem ją za ręce i skułem kajdankami nad głową. Przygryzła wargi w podnieceniu i zachęcająco wypchnęła biodra, ale ja dopiero zaczynałem zabawę. Spod poduszki wyjąłem czarną aksamitną opaskę na oczy.
- Teraz zawiąże ci ją na oczach tak, że nie będziesz niczego widziała - krótkie wyjaśnienie i jej skinienie głową, że zgadza się na to. Uniosła głowę i dokładnie zakryłem jej oczy - Widzisz coś?
- Nie
- To dobrze - uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem całować jej brzuch, ciche westchnienia i pomruki wypełniły przestrzeń między nami. Moje usta zaczęły podążać w górę jej ciała, aż dotarły do sutek. Krótka chwila poświęcona na ich ssanie i lizanie wystarczyła by zaczęły wyzywająco sterczeć, było to jak zaproszenie do sutej uczty. Przygryzłem jedną brodawkę, a jej jęk wyraził więcej niż tysiąc słów. Uwielbiam czuć jak się pod mną wije. Sięgnąłem po świeczkę, czas zacząć bawić się na poważnie.

- Teraz wprowadzę coś nowego - pocałowałem ją lekko - Nie bój się.
- Dobrze, ufam ci - takich słów właśnie oczekiwałem.  Przechyliłem świeczkę nad jej brzuchem, a niewielka czerwona stróżka wosku rozlała się nieznacznie nad nim. Nadia wygięła się w łuk zagryzając wargi, efekt przeszedł moje oczekiwania. Więc bez skrępowania kolejna porcja gorąca wylądowała na jej piersi, gdy drugą zajmowała się moja dłoń. Jej pomruki powoli zaczęły przeradzać się w jęki, jej ciało tańczyło pod mną doprowadzając mnie do furi. Wsunąłem więc dłoń pod jej majteczki i powoli bez pośpiechu zagłębiłem w niej palce. Jej biodra zaczęły rytmicznie pracować, jakby błagając o więcej. Nie pozwoliłem jej długo czekać, uwolniłem ją z ostatniego listka figowego i już po chwili byłem w niej i zaczęliśmy tą wspaniałą podróż na szczyt rozkoszy.

Leżymy obok siebie popijając wino, z jej brzucha i biustu powoli odrywam zaschnięty wosk ciesząc oczy jej ciałem.
- Podobało ci się?
- Bardzo, chociaż było jakby łagodniej niż wtedy u chłopaków - uśmiech na jej twarzy, to jeszcze lepsza nagroda niż orgazm jaki przeżyliśmy.
- Nie wszystko na raz, a wtedy wyszło bardziej spontanicznie - pocałunek w kącik ust i już była na mnie...
Zapowiadał się długi wieczór.

Powrót do domu


Wjeżdżam windą na swoje piętro, walizka mimo, że wyposażona w kółka zdaje mi się zbędnym balastem. Przez  cały pobyt w górach kołatało mi się tylko w głowie, że matka leży w szpitalu, a Bartek został z Gabrielem. Tyle lat ich unikałam, a teraz dosłownie sami się do mnie zgłosili. Do młodego w sumie nic nie mam... zawsze był wobec mnie w porządku. Wysiadam z windy i ciągnę walizkę do mieszkania.

Drzwi były otwarte, wbrew moim oczekiwaniom mieszkanie nie wygląda jakby przeszedł przez nie tajfun co jeszcze raz utwierdziło mnie w przekonaniu, że Gabriel jest zbyt idealny... A z drugiej strony i tak zostawia wszędzie swoje skarpetki i bokserki więc jakaś równowaga jest. Wyszedł z łazienki i mnie objął mocno na powitanie i delikatnie pocałował.
- Jak podróż?
- Jestem wykończona, a Bartek gdzie? - wtulam się w niego i upajam się jego zapachem.
- Wyszedł, ale wróci za jakieś dwie godziny.
- A co z moją matką? - nie umiem ukryć zdenerwowania
- Właściwie, to nic - głaszcze mnie po plecach, jak zawsze gdy chce mnie uspokoić. Fakt jego dotyk koi nawet największe bóle - Leży na obserwacji i jakoś niedługo mają wracać do domu.
- To dobrze, a jak tobie minęły te dni?
- No cóż twój brat mimo, że jest miły... to jest strasznie upierdliwy.
- Mhmmm chodź coś zjemy, bo nic nie jadłam od śniadania.

Po obiad Gabriel skoczył do naszego chińczyka osiedlowego, a ja się w tym czasie odświeżyłam i włączyłam swoją playlistę na laptopie. Ciche dźwięki fletni pana zalały mieszkanie kojąc zmęczony podróżą umysł. Po chwili przyszedł Gab i zajęliśmy się bez słowa jedzeniem. Gdy tylko skończyliśmy złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę łóżka, położyliśmy się obok siebie i powoli zapadłam w sen wtulona w jego ramię.

Dzwonek do drzwi wyrwał mnie ze snu, otworzyłam oczy po odgłosach dochodzących z kuchni stwierdziłam, że Gabriel gotuje. Wstałam z łóżka, gdy z korytarza dotarł do mnie głos Bartka.
- Nadia już w domu?
- Umm tak śpi - odpowiedź Gabriela była przepełniona obawą, no tak wie że jestem wrażliwa, a nawet nadwrażliwa.

Jednak mojego spotkania z bratem nie musi się obawiać.
- Hej Bartek - wyszłam na korytarz, niewiele się zmienił od dnia gdy widziałam go po raz ostatni
- Siostra! - rzucił się na mnie i zamknął w niedźwiedzim uścisku - Cieszę się, że w końcu się spotkaliśmy ile to już lat?
- Z tego co pamiętam, to ostatni raz był z miesiąc przed moim wyjazdem...
- Racja - pokiwał głową - Gratuluje tak w ogóle, osiągnęłaś to co chciałaś.
- Nie z pomocą matki...
Zapadła niezręczna cisza, po chwili Gabriel jednak ją przerwał.
- Może nie stójmy tak w korytarzu, zaraz będzie gotowa kolacja a poza tym kupiłem butelkę wina.
- Z jakiej to okazji kotku?
- Z okazji twojego powrotu, więc do kuchni marsz!

Kolacja minęła spokojnie po zjedzeniu zapiekanki jaką przygotował Gabriel przenieśliśmy się do sypialni ja usiadłam na łóżku, mój książę przy komputerze, a młody obok niego.
- To kiedy wyjeżdżasz? - moje pytanie nie specjalnie zaskoczyło Bartka.
- Pojutrze, chyba wam nie przeszkadzam?
- Nie skądże - uspokoiłam go - Pytam z ciekawości.
- Może jutro pojedziesz ze mną do szpitala? - Gabriel na to pytanie schował się od razu w kieliszku z winem.
- Bartek wiesz jaki jest mój stosunek do matki.
- No tak.
- I jej stosunek do mnie - upijam łyk - Więc nawet nie ruszaj tego tematu, sama stwierdziła, że nie jestem jej dzieckiem.
- Myślałem, że teraz po wypadku...
- To źle myślałeś, nawet jeśli chciała by coś naprawić, to jak dla mnie jest to trochę za późno.
- Ok, ok nie denerwuj się - uśmiechnął się - To opowiadajcie w końcu jak to z wami było.

Zapraszam wszystkich stałych czytelników na fan page Wszystkie Oczy Na Nas

niedziela, 1 lutego 2015

Niespodziewana wizyta

Wyjechała na plan zdjęciowy i nie będzie jej przez trzy dni. Siedzę przy komputerze i przeglądam głupoty umieszczane przez moich znajomych na portalu społecznościowym. Cicha muzyka sączy się z głośników, a Lucyfer wyleguje się na moich kolanach. Dzwonek do drzwi zmusza mnie do zrzucenia go z kolan, co kwituje obrażonym spojrzeniem.

Otwieram drzwi, w odwiedziny wpadł Grzesiek z Kamilem i zgrzewką piwa. Szykuje się męski wieczór - coś czego od dawna mi brakowało.
- No cześć chłopaki! Właźcie.
Wchodzą do salonu, a ja z kuchni donoszę paczkę chrupek i orzeszki ziemne.
- Księżniczka wyjechała? - Grzesiek otwiera puszkę piwa i mi ja podaje gdy Kamil zadaje pytanie.
- Tak ma sesje gdzieś w górach, ma zadzwonić jak dojadą na miejsce i się rozpakuje.
- To w sumie dobrze wybraliśmy moment - jeden szczerzy się do drugiego - I jak wam się razem mieszka kuzynku?
- Nie da się ukryć, że Nadia jest inna od dziewczyn z jakimi byłem wcześniej.
- W sensie negatywnym, czy też pozytywnym?

Rozmowę przerywa informacja o połączeniu, na ekranie laptopa wyświetla zdjęcie Nadii. Podchodzę i odbieram.
- Heeeeej! - drą mi się przez ramię, gdy tylko na ekranie pokazuje się mała
- Ooo proszę kogo do nas przywiało, hej kochanie - puściła do mnie oczko - Co tam chłopcy robicie?
- A wiesz taki męski wieczór.
- Aha, a to może pokombinujecie co zrobić z Twoją siostrą?
- Ummm zobaczymy - uśmiecham się do niej - Pewnie jesteś zmęczona?
- Trochę tak, a jutro cały dzień spędzę na planie.

Dzwonek do drzwi, co mnie nieco zaskoczyło bo nikogo już sie nie spodziewałem tego wieczoru. Otwieram klatkę i czekam słysząc jak chłopaki dyskutują z Nadią, po chwili słyszę windę i otwieram drzwi. Na korytarzu stoi chłopak którego zdjęcie Nadia ma w portfelu, przez ramię ma przerzucony plecak.
- Eeee brat Nadii? - szczęka mi opadła naprawdę nisko
- A ty, to kto? - ma bardzo głęboki głos
- Jej chłopak - podajemy sobie ręce - Nadia wyjechała.
- Cholera mogę na trochę zostać?
- Akurat z nią rozmawiamy właź do środka.

Chłopaki wyglądają na równie zaskoczonych, ale widać po nich, że go znają.
- Kochanie - siadam przed komputerem - Twój brat nas odwiedził
- Jak to? - jej twarz zasłonił cień zaniepokojenia - Dawaj mi go tu.
- Cześć siostra.
- Bartek co ty do cholery robisz u mnie?
- Mogę się u ciebie zatrzymać jakiś czas? - minę ma poważną
- Przeniosłeś się do stolicy?
- No nie do końca tak - milknie na chwile - Mama jest w szpitalu.
- Że co!?! - już widzę, że małą czeka naprawdę ciężkich kilka dni - Dobra możesz zostać, Gabriel mieszka ze mną i póki nie wrócę jego słowo jest święte. Będę pojutrze.
Rozłącza się, a po chwili słyszę, że przyszedł mi esemes. Siadam i upijam łyk piwa, szykuje mi się długa noc.

Rozmowa z Wiktorią

Dla większej przyjemności czytania

Obudziłam się i stwierdziłam, że Gabriel wyszedł już do pracy. Przeciągnęłam się i poszłam napuścić wody do wanny. Kilka ostatnich dni nie było dla mnie łatwych, kolacja wigilijna odbyła się w średnio miłej atmosferze. Na szczęście jestem już w domu i mogę spokojnie zapomnieć o siostrze Gaba i jej ciągłych docinkach. Zakręciłam kurek i obok wanny na krzesełku postawiłam kubek z kawą, którą w międzyczasie zaparzyłam.

Woda jest przyjemnie ciepła, uwielbiam to uczucie. Zamykam oczy i pozwalam sobie błądzić myślami wokół nowych zabaw jakie wprowadziłam z Gabrielem do naszego życia erotycznego. Może dziś go przywitam tak jak lubi - w samej obroży i pończochach... Myśl ta wywołała we mnie dreszcz podniecenia. Upiłam nieco kawy i sięgnęłam po telefon, na wyświetlaczu było kilka nieodebranych połączeń i jedna wiadomość.

Możemy porozmawiać? Bardzo Cię przepraszam.
Wiktoria

Nie mogę powiedzieć, że nie zostałam zaskoczona. Siostra Gabriela chce ze mną porozmawiać i do tego przeprasza mnie za swoje zachowanie? Dzwonie do Gaba.
- Halo kotku?- jego głos sprawia, że się uśmiecham.
- Hej skarbie, słuchaj twoja siostra do mnie napisała, że chce ze mną porozmawiać.
- O tak szybko?
- Wiedziałeś o tym?
- Yhmmm miałem z nią długą rozmowę i poprosiłem ją żebyście sobie wyjaśniły wszystko.
- Czyli od ciebie ma mój numer?
- Tak, jesteś na mnie zła?
- Zła nie - uśmiecham się - Ale deseru dzisiaj nie będzie.
- To sam sobie wezmę.
- Liczyłam, że to powiesz. Miłej pracy - rozłączyłam się i napisałam esemesa do Wiktorii z prośbą by mnie odwiedziła.

Ku mojemu zdziwieniu przyjechała razem z Gabrielem, ten już w wejściu mnie przytulił i pocałował. Na
szczęście przygotowałam większy obiad, bo jutro miałam iść do pracy. Usiedliśmy w kuchni. Wiktoria jak zawsze ubrana w jeansowe spodnie i tunikę.
- No to młoda może wyjaśnisz czemu ciągle dokuczasz Nadii? - gdy Gab powiedział to do niej z zaskoczeniem stwierdziłam, że się zaczerwieniła
- A więc... - ucieka wzrokiem po kuchni - Eeee jestem zazdrosna.
- Jak to zazdrosna!?! - po raz drugi w dniu dzisiejszym  zostałam zaskoczona - Tego, że przeszłam korektę?
- No nie, nie o to - uśmiechnęła się przepraszająco - Chodzi mi o to, że mi się podobasz...
- Eeee, że co? - prawie się zakrztusiłam, a Gabriel nie mógł pohamować śmiechu
- Podkochuje się w tobie i obiecuje, że już nie będę ci dokuczać.
- Zaraz, zaraz to jesteś lesbijką?
- Yhmmm - widzę, że moje pytanie wprawiło ją w zmieszanie.
- Co właściwie chciałaś osiągnąć w ten sposób?
- Po prostu byłam zazdrosna... Wiesz ja nie mam odwagi powiedzieć mamie o sobie i ciągle jestem sama, zresztą z tego samego powodu rozwaliłam poprzedni związek Gabriela, byłam zazdrosna, że ma chłopaka kiedy ja się boję związać z dziewczyną.

Przesiadam się obok niej i ją przytulam.
- Miło mi, że ci się podobam ale kocham twojego brata - uśmiecham się do niej - Ale pomożemy ci znaleźć miłą dziewczynę.
- Też jej tak powiedziałem - uśmiecham się do Gabriela, gdy jego siostra wtulona we mnie cicho szlocha.

piątek, 16 stycznia 2015

Przed świętami

Wizyty u rodziny Gabriela stały się powoli nie od łącznym elementem każdego miesiąca. Dostaliśmy nawet zaproszenia na święta, a jako że akurat nie miałam żadnego kontraktu obiecałam jego mamie przyjeżdżać i pomagać w przygotowaniach. Tak więc ostatni tydzień przed świętami spędziliśmy praktycznie w jego rodzinnym domu.
Wspólne gotowanie z panią Celiną było wspaniałym doświadczeniem, zwłaszcza, że moja mama zawsze uważała, iż nie jest to zajęcie dla mnie. Pierwszy raz w życiu w pełni czułam atmosferę świąt.

Dwa dni przed wigilią lepiłyśmy pierogi, jak zawsze po chwili nawiązałyśmy rozmowę. Powoli oswajałyśmy się ze sobą ślizgając po mało groźnych tematach. Jednak ile można rozmawiać o wystroju domu, czy pracy.
- Może mi pani opowiedzieć, jak to było z Gabrielem i jego ex? - mama Gaba popatrzyła na mnie i po chwili wróciła do lepienia pierogów.
- No cóż od Wiktorii dowiedziałam się, że Gabriel całował się z chłopakiem na ulicy.
- Ale przecież, to nic złego - nie odrywam od niej oczu, a dłonie automatycznie wykonywały pracę
- Tak nic złego i w sumie żałuje teraz swojej reakcji, ale jednak był to dla mnie szok.
- A ja.... nie byłam?
- Jak już mówiłam nie jesteś pierwszą osobą transseksualną jaką poznałam - jej uśmiech promieniuje ciepłem
- Szkoda, że moja mama taka nie jest...
Obejmuje mnie i przytula mocno.
- Nadiu może z czasem twoja mama zrozumie, a póki co i mam nadzieję, że już tak zostanie masz rodzinę w nas.
- Dziękuję pani - uśmiecham się - Nie masz za co dziękować, widzę jak się kochacie, a szczęście mojego dziecka jest dla mnie najważniejsze.

- A o mnie kurwa nikt nie pomyśli! - Wiktoria stała w drzwiach kuchni, jej zaciśnięte ręce były aż białe, na
jej twarzy malowała się wściekłość - Co o mnie będą myśleli moi przyjaciele jak wyjdzie, że to coś jest z moim bratem!
- Wiktoria przestań! - Pani Celina zdjęła fartuch
- Jak zawsze przestań! Już się w ogóle kurwa nie liczę w tym domu! - wybiegła trzaskając drzwiami, osunęłam się na podłogę ze stłumionym szlochem.
- Nadiu spokojnie - mama Gaba złapała mnie za ręce, ciężko było żeby nie zobaczyła blizn, ja nawet nie płakałam zamieniłam się w małą trzęsącą się na podłodze kulkę.
- Gabriel przyjedź -spokojny głos jego matki - Nadia cię potrzebuje.

Półtorej godziny później leżałam u niego w pokoju, a on mnie przytulał i powoli zapadałam w sen. Później usłyszałam rozmowę pod drzwiami. Gabriel opowiadał naszą historię, całą. A jego mama płakała. To naprawdę dobra kobieta.