środa, 8 lipca 2015

Jedno pytanie

Po kilku godzinach podróży pociągiem i przesiadce w autobus w końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Domek był niewielki, na dole salon z kominkiem, niewielka kuchnia oraz łazienka. Na piętrze dwie sypialnie i druga łazienka. Przed domem spory ładny plac z przygotowanym boiskiem do siatkówki, a także paleniskiem i dużym grillem. W salonie oprócz kanapy, którą miałem zająć z Nadią znajdował się olbrzymi stół.

- Dobra, chłopaki biorą pokój po lewej a Marlena z Leo po prawej - Nadia od razu zaczęła dyrygować, nie znałem jej jeszcze z tej strony - Gospodarz przygotował drewno, które panowie przyniosą na wieczorne ognisko.
- A wy co będzie robić - Grzesiek wychylił głowę z kominka do którego akuratnie zaglądał.
- A ja z Lenką przygotuje teraz szybki obiad.

Więc poszliśmy jak niepyszni po drewno, dom gospodarza znajdował się ładny kawałek od naszej chatki więc czekał nas przyjemny spacer.
- Hym panowie miałbym do was prośbę - zacząłem nieśmiało
- No co jest kuzynku?
- Wieczorem przed ogniskiem mam zamiar zabrać Nadię nad rzekę - bez kozery podjąłem temat - Chciałbym żebyście coś
przygotowali dla mnie.
- Mamy się bać? - Leo zrównał się z nami
- Nie nie wszystko znajdziecie w mojej torbie.

Powrót już wcale nie był taki przyjemny, gospodarz faktycznie przygotował drewno, którego bez problemu starczy nam na cały pobyt, żeby było nam łatwiej udostępnił wózek z dwoma kołami. Nasz ładunek zrzuciliśmy przy palenisku i udaliśmy się na obiad.
- No to co tam dziewczyny przygotowałyście? - Kamil od razu władował nos do gara - Zupa ogórkowa!
- Lodówka jest dobrze wyposażona wedle listy, którą wysłałam właścicielom - Nadia uśmiechnęła się wyraźnie z siebie zadowolona - We wsi jest jeden sklep, gdzie możemy zaopatrzyć się w alkohole i dodatkowy prowiant.
- Nieźle jesteś przygotowana - mruknąłem z uznaniem
- Bo z Nadią tak już jest, gdy gdzieś jeździłyśmy razem zawsze wszystko przygotowywała - Marlena przytuliła małą
- Sporo więc razem się bujałyście po świecie?
- No wiesz Gab - Nadia podeszła do mnie - Życie jest jedno.
- Możecie przestać gadać? - Grzesiek się wtrącił - Głodny jestem, to drewno ważyło chyba z tonę.
Zasiadliśmy wszyscy do stołu i z śmiechem zaczęliśmy jeść.

- Gabriel? - po obiedzie wedle propozycji Gaba ucięłam sobie drzemkę, gdy jednak się obudziłam na zewnątrz panował półmrok, a jego nigdzie nie było. Wyszłam więc przed dom, gdzie przy ognisku siedziała już reszta brygady.
- Oooo proszę jest i śpiąca królewna - Marlena uśmiechnęła się do mnie i klepnęła zachęcająco ławkę obok siebie.
- Nie wiecie gdzie jest ten mój powsinoga? - zapytałam siadając obok Leny.
- Poszedł na spacer nad rzekę - rzucił Grzesiek
- A to daleko?
- Niespecjalnie, tuż za domem gospodarze jest miejsce które chciał zobaczyć z bliska.
- To ja może po niego pójdę... Wieczór taki piękny.
- Idź tylko się nie zgubcie

Rzeka faktycznie nie była tak daleko, dookoła małego oczka wodnego rosło mnóstwo drzew. Zeszłam na dół i za małą kładką po raz drugi w życiu czekał na mnie obrazek z bajki. Pochodnie powbijane w ziemię tworzyły kształt serca po środku którego stał Gabriel. Podeszłam do niego powoli.
- Gabriel...
- Ciii kochanie - podszedł do mnie i objął mocno całując - Czekałem na Ciebie.
- Widzę - rozejrzałam się, za Gabrielem rozpostarty na ziemi był koc obok którego stała butelka wina i dwie szklanki.
- Kieliszków nie znalazłem - uśmiechnął się do mnie przepraszająco
- Jest idealnie - usiedliśmy na kocu pod rozgwieżdżonym niebem. Gabriel rozlał nie śpiesznie wino. Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy nocy którą tylko zakłócał dźwięk płynącej wody i szum drzew.
- Kocham cię - pierwszy odważył się przerwać milczenie
- A ja Ciebie kocham tygrysie - upiłam łyk wina i zorientowałam się, że coś znajduje się na dnie szklanki - Coś mi wrzuciłeś?
- Niespodzianka...
Zaczęłam ostrożnie pić, aż na dnie szklanki ukazał się srebrny pierścionek z niewielkim kamieniem. Gabriel wziął szklankę z moich dłoni i uklęknął przed mną. Łzy same pojawiły się w moich oczach, nigdy nawet w najśmielszych snach o tym nie marzyłam. Nie wiem czy to przez wino, czy emocje ale niebo wręcz zaczęło nad mną wirować.
- Nadia wyjdź za mnie. To ciebie szukałem.

Cisza, dźwięk spływającej wody, szum liści i gdzieś w oddali grające cykady. Widzę jak w jej oczach odbijają się gwiazdy, a po policzkach spływają łzy. To wszystko przeciąga się w moim umyśle w nieskończoność, moje dłonie drżą z lęku, a może podniecenia? A może to jedno i drugie. W końcu pada to słowo.
- Tak! Gabriel, tak - rzuca się na mnie i całuje. Teraz i ja się popłakałem...

poniedziałek, 6 lipca 2015

Kuchenne Rewolucje

Walizki leżą w przedpokoju, a my siedzimy przy stole jedząc powoli kanapki z twarogiem i popijając je herbatą. Dziś wyjeżdżamy całą grupą w góry, wynajęliśmy mały domek na skraju lasu i czeka nas kilka dni zupełnego odcięcia od zdobyczy cywilizacji. Podobno nie ma tam nawet zasięgu, a krajobrazy zapierają dech. Niesamowitą radość sprawia mi siedzieć tak na przeciwko Gabriela i patrzenie jak je.

- Kotek jak skończysz daj mi talerz - wstaje od stołu i powoli myję naczynia.
- O której mamy pociąg? - uwielbiam jak się przeciąga, wygląda wtedy jak taki duży tulaśny miś.
- Dwunasta z minutami, więc nie musimy się spieszyć - czuje jak stoi za mną, a jego oddech pieści mi kark
- Faktycznie czasu mamy bardzo dużo - mruczy mi do ucha, a po plecach przebiegają mi dreszcze jego dłonie unoszące
moją spódniczkę - Gabriel...
- Ciiii maleńka naczynia mogą poczekać.

Obrócił mnie do siebie przodem i zacisnął dłonie na pośladkach, odruchowo zagryzłam dolną wargę widząc płomień w jego oczach. Nasze języki splotły się w pocałunku, uniósł mnie bez problemu czym zawsze mnie zadziwia. Splotłam nogi na jego biodrach i poddałam zapomnieniu. Posadził mnie na szafce i podciągnął bluzkę powyżej piersi.
- Ymm bez stanika?
- Jak jest tak ciepło nie lubię go zakładać
- Podoba mi się to - i nie wiedzieć czemu spalam się rumieńcem. Czuje jak rosnąca w jego spodniach męskość napiera na mój wzgórek. Dłonie zaciska na piersiach i powoli je masuje od czasu do czasu szczypiąc mnie po sutkach. Mój oddech przyśpieszył niebezpiecznie, a z ust słowa same zaczęły płynąć.
- Tak, tak, tak...

Odsuwa się od mnie i po chwili czuje jak jego język delikatnie pieści najintymniejsze części mojego ciała. Nie potrafię nawet nazwać uczucia które towarzyszy naszym zbliżeniom, gdy zatracam się w sobie, a moje ciało pragnie słuchać tylko jego. Nie jestem w stanie ukrywać przed nim jak bardzo mi dobrze. Dłońmi odruchowo dociskam go mocniej do siebie, nie przerywając potoku słów wypływających ze mnie.
- Proszę nie przestawaj, tak mi dobrze

Jednak przerywa i po chwili czuje już jak zagłębia się we mnie, jego powolne kołysanie bioder jest niczym hipnoza. Nie wiem kiedy lądujemy na podłodze, nie wiem kiedy znalazłam się na nim. Nawet nie jestem pewna jak długo trwał ten nasz szalony taniec ciał, ale w końcu nadszedł koniec gdy bez sił targana spazmami padłam na jego klatkę
piersiową.
- Mmm w kuchni jeszcze tego nie robiliśmy
- Teraz już tak - odpowiada łobuzersko i mnie całuje.
- Musimy się umyć...
- A ile mamy jeszcze czasu?
- Z godzinę
- To idź się mała umyj pierwsza, a ja ogarnę kuchnie. - kolejny pocałunek, wcale nie chce z niego schodzić.
Najchętniej zaczęła bym całe to szaleństwo od początku.