poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozmowa bez tabu

Dla większej przyjemności czytania

           W pracy specjalnie nie musiałem się wysilać, ot dostałem jeden komputer do sprawdzenia i musiałem rozwiązać problem z drukarką na trzecim piętrze. Do domu wróciłem z kolegą z kadrówki, tak więc nie straciłem za wiele czasu w oczekiwaniu na autobusy. Winda akurat jest nieczynna, więc powoli wchodzę po schodach, między drugim, a trzecim piętrem mijam Marlenę.
- O już uciekasz do domu?
- Tak, moja druga połówka niedługo wraca - uśmiecha się do mnie - Ale nie martw się, na brak rozrywek raczej nie będziesz narzekał.

Otwieram drzwi i wchodzę. Korytarz jest zawalony pustymi pudełkami, a w łazience pali się światło.
- Kochanie wróciłem!
- Zaraz do Ciebie przyjdę, jestem trochę nieogarnięta.
Wchodzę do pokoju i staje jak wryty. Na łóżku są rozłożone moje wszystkie zabawki, przełykam nerwowo ślinę i siadam przy biurku. Na monitorze laptopa Nadii widzę zdjęcia w klimacie bdsm, oraz liczne teksty. Obok komputera stoją dwa pojemniki po chińszczyźnie. A więc to miała na myśli mówiąc, że czeka mnie sporo rozrywek... Mam tylko nadzieję, że przyjemnych.

- I jak było w pracy? - Nadia weszła do pokoju ubrana w spodnie dresowe i moją koszulę zarzuconą na bezrękawnik.
- Emmm spokojnie - wzrok sam mi ucieka w stronę łóżka, nie bardzo wiem czego mogę się spodziewać.
- A ja z Marleną rozpakowałam do końca twoje rzeczy.
- Yh właśnie widzę - cholera czemu robię się czerwony?
- I trochę się dokształciłam i tak sobie myślę...
- Emm tak kochanie? - i po co to przedłuża, oj czuje awanturę
- Że powinniśmy o tym porozmawiać.

Chwilę później siedzimy razem z kubkami kawy i wyjaśniam Nadii co do czego służy, większość klasycznych zabawek zna - no może nie licząc anal plug'a. Schody zaczynają się jak zaczynam jej tłumaczyć do czego służy reszta.
Części się domyśliła przeglądając internet.
- I lubisz to? - patrzę w tej łagodne sarnie oczy gdy bawi się klamerkami
- No cóż, to ważna część mnie... Łatwo w to wpaść, ale nie da się skończyć.
- A chciałeś mi o tym powiedzieć?
- No powoli zacząłem cię nawet kiciu w to wciągać - zamyśliła się szukając w wspomnieniach kiedy, to robiłem.
- Fakt, wtedy z kajdankami - zaczerwieniła się na to wspomnienie - Podobało mi się...
- Cieszy mnie to i jakbyś chciała...
- Gabriel ale ja nie jestem pewna, niektóre z tych hmm praktyk.
- Wiem i wszystko ustalimy o ile będziesz chciała. Nie zrobię niczego wbrew tobie. Bdsm to sztuka, a u jej podstaw leży niezachwiane zaufanie do partnera.
- Napewno?
- Tak kochanie, a powiedz co cię najbardziej podnieciło gdy przeglądałaś te wszystkie strony?
- Przebrania zwierzątek - zaczerwieniła się jeszcze mocniej.
- Chciała byś?
- Tak...
- Poczekaj

Wyszedłem szybko z domu i pobiegłem do pobliskiego sklepu. Zakupy nie trwały długo, po chwili wróciłem do mieszkania. Nadia siedziała tak jak ją zostawiłem bawiąc się jednym z zestawów kajdanek.
- Zamknij oczy kochanie - zrobiła to a ja zapiąłem jej na szyji wąską skórzaną obróżkę - A teraz idź do lustra.
Usiadła przed swoim lustrem i uśmiechnęła się na widok identyfikatora.

NADIA

czwartek, 27 listopada 2014

Znalezisko

Obudził mnie zapach kawy, założyłam szlafrok i weszłam do kuchni. Gabriel krzątał się po niej popijając z j swojego ulubionego kubka kawę.
- Dzień dobry - jego uśmiech będzie mi teraz towarzyszyć każdego dnia
- Jak spałeś kochanie?
- Znakomicie, bo przy tobie - pocałował mnie w czoło - Zaparzyć ci kawy?
- Poproszę - usiadłam przy stoliku - Zaraz wychodzisz?
- Tak kiciu, a ty?
- Dzisiaj mam wolne - machinalnie zaczęłam się bawić łyżeczką w cukierniczce - Około dwunastej spotykam się z Marleną.
- O to super - podaje mi kubek z kawą i zaczynam powoli ją mieszać - Baw się dobrze, ja już lecę.

Czas mija mi powoli, po porannym prysznicu i śniadaniu zabrałam się do układania książek Gabriela mój regalik w końcu się zapełnia do końca. Przy okazji poznaje jego upodobania literackie, obok fantastyki znajduję książki historyczne i poezję. Kilka tomów dotyczących informatyki i zeszyty z notatkami z czasów studenckich. Układanie przerywa mi dzwonek do drzwi, przez judasza ukazuje mi się uśmiechnięta Marlena.
- Hej! Jak weszłaś do bloku? - jak zawsze tulimy się na przywitanie
- Weszłam z dozorcą, jak zawsze mi się poszczęściło.
- Idź do pokoju, zrobię coś do picia.
- Poproszę herbatę jeśli możesz.

- Widzę, że przeprowadzka zakończona? - przejechała wzrokiem po pokoju wypełnionym pootwieranymi pudłami i torbami.
- Jak widzisz, właśnie rozpakowywałam książki.
- Może pomóc ci trochę? Prawie jak wtedy gdy się do mnie przeprowadziłaś - uśmiecham się do wspomnienia
- I znowu będziemy się biły poduszkami?
- Hah czemu nie?
Odstawiłyśmy kubki i wzięłyśmy do pracy. Przekomarzając się i przepychając się między kartonami czas uciekał nam szybko. Po dwóch godzinach zamówiłyśmy obiad w pobliskim chińczyku i usiadłyśmy czekając na niego.
- Przenieśmy może ten wielki karton, na jedzenie i tak jeszcze poczekamy.
- W sumie masz rację Marl.

Złapałyśmy karton od spodu i z trudem podniosłyśmy do góry.
- Czego on tam naładował? Kamieni?
- Marlena nie gadaj tylko nieś.
Powoli, noga za nogą przeszłyśmy do pokoju.
- Dobra stawiamy - gdy tylko powiedziałam te słowa spód kartonu się zerwał, a na ziemię wysypały się liczne przedmioty. Garnki, sztućce jakieś obrazki w ramkach.
- Nadia ten twój Gabriel, to ciekawy typ.
- Em, a to czemu? - spojrzałam na Marlenę w ręku trzymała dwie pary kajdanek, sznur i sporej wielkości dildo.
- O z tej reklamówki wypadło - faktycznie na ziemi leżała reklamówka i wcale nie wyglądała na pustą.

piątek, 21 listopada 2014

Smutek

Gdy wszedłem do mieszkania usłyszałem płacz, od razu odłożyłem torby i wpadłem do pokoju. Przed swoim lustrem siedziała Nadia i płakała chowając twarz w dłoniach. Bez dłuższego namysłu podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Ciii kochanie spokojnie - starałem się włożyć w swoje słowa jak najwięcej czułości. Uniosła głowę, w odbiciu zobaczyłem jej spuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy.

Unoszę ją na rękach i przenoszę na łóżko, zwija się w kłębek. Mój mały kłębek nieszczęść, głaszcze ją tuląc bez przerwy. To niesamowite jak jest drobna... Ciężko uwierzyć, że nie urodziła się kobietą - a zwłaszcza w takich chwilach. Gdy to wszystko się zaczynało nie przypuszczałem jak daleko to zajdzie. Jej oddech powoli się uspokaja, a po policzkach przestają cieknąć łzy.
- Leż kochanie - całuję ją w czoło - Zaraz do ciebie przyjdę.

Kuchnia nie jest duża, ale mała - kurczę jak to dziwnie brzmi w stosunku do niej, przecież jest nie wiele niższa od mnie. Urządziła ją naprawdę wygodnie mały stolik, lodówka i kilka szafek, a obok zlewu płyta grzewcza. Przeszukuje szuflady za przyprawami i na szczęście ma to czego potrzebuje. Goździki i cynamon, w szafce tak jak pamiętałem znalazłem miód, zostało mi tylko wyjąć z lodówki wino którego nie dopiliśmy i to wszystko ze sobą połączyć. Włączam płyte grzewczą i powoli przygotowuje wino.

Gdy moje myśli błądzą dookoła spraw codziennych i tyle co ukończonej przeprowadzki, czuje jak jej ręce mnie obejmują, a wargi delikatnie muskają kark.
- Cieszę się, że jesteś - jej cichy głos jest przepełniony smutkiem - Co robisz?
- Grzane wino maleńka, lubisz?
- Nawet bardzo
- To się cieszę - odwracam się do niej i całujemy się - Wyciągnij szklanki mała.
Powoli nalewam wina i wracamy do pokoju, Nadia zmienia muzykę w swoim komputerze po czym siada obok mnie na łóżku.

- To powiesz mi co się stało - podaje jej szklankę z winem i obejmuje wolną ręką.
- Po prostu wspomnienia mnie dopadły
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Chodzi o moją matkę - jej głos znowu staje się smutny
- Tęsknisz?
- Ciężko żebym nie tęskniła, przecież to moja mama...
- I?
- Tylko, że ona nigdy się nie pogodziła z moją decyzją.
- Rozumiem, nie chce cię kompletnie znać? - w odpowiedzi kiwa głową, a z oczu znowu spływają łzy - Ej, mała nie płacz. Nie jesteś już sama.
- Mam ciebie?
- Tak maleńka masz mnie - wtula się we mnie mocniej. Obejmuje ją bez słów, w sumie słowa już nie są tu potrzebne.

czwartek, 20 listopada 2014

20 listopada


Wspomnienia


Dla większej przyjemności czytania

         Gabriel jest w swoim starym mieszkaniu i ma przywieźć resztki swoich rzeczy. Korytarz jest dosłownie zawalony torbami i kartonami, w pokoju zresztą jest nie lepiej. Rozrzucone ubrania, stosy książek i płyt na łóżku gitara - nowa zabawka Gabiego. Zmęczona rozpakowywaniem usiadłam przy swoim biurku z laptopa sączy cicho muzyka, a sama powoli zmywając lakier z paznokci cofam się wstecz swojego życia.

Oczami wyobraźni widzę siebie kilka lat wstecz. Od pewnego czasu mieszkam już u Marleny, chłopak ubierający się i żyjący jako dziewczyna. W kuchni gotuje się woda na kawę, a na gazie powoli dochodzi makaron, niedługo powinnam zająć się robieniem sosu.  Od ponad pół roku żyje tak jak chce, powoli przestaje myśleć o sobie w formie męskiej, a moje stare imię rozmywa się w pamięci. Z komputera dobywa się dźwięk przychodzącej wiadomości, otwieram ją i czytam. Jest to zaproszenie do wzięcia udziału w konkursie piękności dla transseksualnych dziewczyn.

Zalewam sobie kawę i powoli zaczynam przygotowywać sos składniki te same co zawsze: przecier pomidorowy, tuńczyk w oleju, oliwki i starty ser do tego oczywiście odpowiednie przyprawy. Popołudniu mają przyjść do nas nasi znajomi by odbyć cotygodniowy rytuał wspólnego obiadu. Przez mój umysł przebiegają myśli - wszystkie za i przeciw dotyczące konkursu. Doskonale sobie zdaje sprawę, że to zmieni moje życie. Z drugiej strony wyjdę z cienia... przestanę być anonimowa, a ludzie w tym kraju bardzo źle nas traktują. Wyjmuje telefon z kieszeni i dzwonię do mojej przyjaciółki.
- Co tam Misia? - no tak, wtedy tak na mnie mówiono, uśmiecham się na to wspomnienie
- Słuchaj Marlena dostałam zaproszenie na pewną imprezę.
- Słucham Cię uważnie - dosłownie czuje jak się uśmiecha do słuchawki, zawsze kochała imprezy w odróżnieniu od mnie.
- Jest to krajowy konkurs piękności dla teesek.
- No to nad czym myślisz? Zgłoś się! - aż odsunęłam aparat od ucha.
- Ale chyba powinnam o tym powiedzieć matce...
- Wiesz jaka będzie jej reakcja? Rób jak uważasz mała, byle byś była szczęśliwa.

Rozłączamy się i zdejmuje sos z gazu drugą ręką wybieram numer matki. W sumie już nie pamiętam kiedy ostatni raz z nią rozmawiałam. Odbiera po czwartym sygnale i nie jest dla mnie wielką sztuką stwierdzić, że jest zła.
- Halo mamo?
- Czego chcesz? - odpowiedź przypomina warknięcie
- Mamo dostałam zapr...
- Dostałeś - wcina mi się w słowo
- Dostałam! Czy nie możesz mnie w końcu zacząć tolerować!
- Nie podnoś na mnie głosu, dobrze wiesz co myślę na temat tego co ze sobą robisz.
- Mamo proszę.
- Zadzwoń do mnie jak się zaczniesz leczyć z tego, ty odmieńcu.
- PRZESTAŃ! - jeszcze nigdy nie byłam tak zła - CZY MOJE SZCZĘŚCIE JUŻ W OGÓLE SIĘ DLA CIEBIE NIE LICZY!?! ZROBIĘ ZE SWOIM ŻYCIEM
CO ZECHCĘ I JAK SOBIE ŻYCZYSZ WIĘCEJ NIE ZADZWONIĘ. OPRÓCZ IMIENIA ZMIENIĘ NAZWISKO I NIE BĘDZIESZ JUŻ MUSIAŁA SIĘ MNIE WSTYDZIĆ!

Rozłączam się i siadam na podłodze z płaczem. Chociaż bardziej przypomina to niemy krzyk o pomoc, czuje jak ktoś mnie obejmuje. Wizja znika i widzę swoje odbicie w lustrze, zapłakana młoda kobieta, a za nią obejmujący mnie Gabriel.
- Ciii kochanie spokojnie - jego głos koi rany na moim sercu. Jak dobrze, że wrócił...

wtorek, 2 września 2014

Poranek po imprezie

Otwieram oczy, a on jak zawsze jeszcze śpi. W głowie czuje skutki picia alkoholu, a moje mięśnie buntują się przy poruszaniu po nocnych szaleństwach z Gabrielem. Czuje jak mnie obejmuje, a nasze nogi są oczywiście splecione. Tak wyglądają właściwie wszystkie nasze poranki.

Patrzę się na niego i przy okazji sprawdzam ostrożnie godzinę na telefonie. Dochodzi powoli 8, czyli mam co najmniej dwie godziny zanim się obudzi. Poznawanie jego upodobań sprawia mi naprawdę dużą frajdę, ale dziś nie mam ochoty czekać. Zsuwam się powoli w dół i biorę go do ust. Delikatnie końcówką języka rozbudzam jego męskość, która ochoczo odpowiada na tę pieszczotę. Dołączam powolne ruchy ręką, a jego oddech staje się głębszy, już po chwili zaczyna pomrukiwać zadowolony. Spoglądam na niego. Nie śpi już, więc moje pieszczoty stają się szybsze i  mocniejsze. Jego ciało drży i w końcu nie wytrzymuje, a moje usta zalewa ciepła słona maź.

- Dzień dobry kocurku - wtulam się w niego i całuje w kącik ust, uśmiecha się do mnie lekko i odpowiada  na pocałunek.
- Dzień dobry słodziuchna - jak zawsze jego głos wywołuje we mnie ciarki podniecenia, sięga po papierosy i zapala dwa jednego mi dając - Jak ci się spało?
- Przyjemnie, ale nie miałam ochoty czekać aż się obudzisz.
- Oj Nadi, chociaż pobudka była bardzo przyjemna - uśmiecha się i puszcza do mnie oko, wstaje z łóżka wciągam majteczki i koszulkę.
- Idę zrobić kawę, spotkamy się w kuchni.

Salon i kuchnia wyglądają jakby przeszedł przez nie huragan, typowy widok po imprezie u chłopaków. Grzesiek i Kamil brali wspólny prysznic co wywnioskowałam po dźwiękach jakie dochodziły z łazienki. W kuchni wstawiłam wodę, a potem zabrałam się do przygotowania śniadania. Gdy tylko postawiłam kubki na jako tako uprzątniętym wcześniej stole do pomieszczenia wszedł Gab.
- Chłopaki nie próżnują.
- Próbowałeś wejść do łazienki?
- Zwątpiłem, gdy usłyszałem spod drzwi co tam się dzieje...
- No cóż my też daliśmy w nocy pokaz.
Zamiast odpowiedzieć schował się za kubkiem i przez chwilę pije kawę.
- Wracamy dziś?
- Raczej tak - odpowiadam - Przecież mają przywieźć resztę twoich rzeczy.
- I w końcu razem zamieszkamy w pełni.
- Tak kochanie, w końcu.
Podchodzi do mnie i całuje czule w czoło, a do kuchni wchodzą chłopcy z szerokimi uśmiechami i przekomarzając się.
- No co tam gołąbeczki? - Grzesiek siada na krześle przy stole, a Kamil przygotowuje mu kawę.
- W sumie chłopcy, jak to u was jest w łóżku?
- Normalnie - Kamil spogląda na Grześka.
- No ale który z was jest hem hem... - trochę nie bardzo potrafię dobrać słowa
- Ja jestem aktywny - nieskrępowana odpowiedź Kamila sprawia, że się czerwienię.
- Nadi chodź się wykąpać, skoro chłopcy już zwolnili łazienkę i może jej nie zdemolowali.
- Haha bardzo śmieszne - Grzesiek rzuca w Gaba pustą puszką po napoju.

Ciepła woda i nasze ciała, powoli i nie śpiesznie myjemy się nawzajem od czasu do czasu obdarzając się delikatnymi pieszczotami. Po kąpieli czeka nas pakowanie i wyjazd. Zaczynamy nowy rozdział życia na poważnie.

środa, 20 sierpnia 2014

Dzikość

          Muzyka, taniec alkohol i ona. Wieczór powoli się rozkręcał, a ja już od pierwszego tańca myślę tylko o tym by zedrzeć z niej ten gorsecik i spódniczkę. Powolne utwory są zmieszane z szybkimi, cudownie móc z nią wirować na parkiecie. Moje dłonie błądzące po jej ciele i jej dłonie błądzące po moim ciele, to wszystko razem działa jak narkotyk.

W krótkiej przerwie między piosenkami szukam Kamila, znalazłem go sklejonego z Grześkiem w kącie i wszystko wskazuje na to, że i oni powoli zmierzają do konsumpcji swojego uczucia.
- Hej chłopcy - dźgam Grześka palcem pod żebra przekrzykując hałas - Gdzie śpię z Nadią?
- Ten sam pokój co zawsze! - Grzesiek nie wydaje mi się zbyt przytomny
- Dzięki - klepię go po ramieniu i ruszam na poszukiwanie mojej pięknej. Znalazłem ją przy Marlenie i Leo, oraz  dziewczynie której nie znałem wcześniej. Plotkowali o kimś ze swojego liceum, więc podszedłem do niej od tyłu i mocno przytuliłem. Tak żeby poczuła jak bardzo jej porządam. Uśmiechnęła się do mnie i złapała za ręce kręcąc lekko biodrami i pobudzając mnie bardziej.
- Wybaczcie, ale jestem już zmęczona - Nadia podnosi głos by reszta ją usłyszała - Zabieram Gabriela do łóżka.
Reszta tylko popatrzyła się na siebie znacząco,puściłem tylko oko do Leo złapałem Nadię za rękę i ruszyłem w stronę naszego pokoju.

Wchodzimy do pokoju, od razu ją łapie za ręce i przypieram do ściany całuje jej szyję i lekko gryzę.
- Mmm mam ochotę na Ciebie - przejeżdżam językiem po jej szyji aż do ucha - Ale nieco bardziej... zwierzęco.
- Co masz na myśli? - przygryza dolną wargę wiem już, że się zgodzi. Puszczam ją i wyciągam z torby kajdanki pokazując je Nadii.
- Chcesz?
- A jak mi się nie spodoba?
- To powiesz stop - całuje ją i zapinam jej kajdanki na rękach za plecami.

Ściągam z niej gorset i zaczynam całować piersi. Biorę jeden sutek w usta i go zapamiętale ssam, a w tym  czasie moje dłonie powoli pozbywają ją resztek ubrania. Uwielbiam słuchać jak jej oddech przyśpiesza, popycham ją na łóżko i obracam do siebie plecami.
- Wypnij się - warczę jej do ucha i gdy tylko to robi zaczynam zagłębiać się w nią jezykiem. Jej oddech stał się jeszcze głębszy, a z ust zaczęły się wyrywać nie kontrolowane jęki. Wsówam w nią palec, a ona unosi biodra prosząco. Wkładam więc drugi i trzeci, zaczynam nimi poruszać całując jej plecy i gryząc pośladki.

- Uklęknij - nie ma za wiele czułości, jest to bardziej rozkaz ale chętnie go wykonuje. Moja mała grzeczna dziewczynka, rozbieram się i podsuwam jej do ust mojego nabrzmiałego z podniecenia członka. Obejmuje go wargami i ssie doprowadzając mnie do szaleństwa swoim pracowitym języczkiem. Łapie ją za włosy, już od dawna chciałem to zrobić.
Jęk bólu i rozkoszy, ale nie powiedziała żebym przestał. Nie wytrzymuje i znowu ja przygniatam do łóżka wbijając się w nią mocno. Jej krzyk dał mi tylko do zrozumienia, że nie mam przerywać moje ruchy są silne i głębokie. Szybko oboje kończymy. Uwalniam jej dłonie i się we mnie wtula.
- To było dzikie - jej cichy i słaby głos dociera do mnie jakby z oddali - Ale przyjemne.
- Chcesz więcej? - w sumie jestem trochę zaskoczony
- Mhmmm - ten mruk powiedział mi wszystko co chciałem wiedzieć. Wtula się we mnie, a ja całuje ją czule i obejmuje. Na parterze powoli cichnie muzyka, a my zasypiamy.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Wszystkie oczy na nas

       Wchodzimy do domu Grześka i Kamila, robią małą imprezę z okazji swojego pogodzenia się. Swoją drogą z tego co opowiadał mi Grześ, to nieźle się pokłócili przy tej okazji, a potem poszli do łóżka. Nie jest to specjalnie oryginalny sposób zażegnania kłótni, ale skuteczny na pewno.

Impreza trwa w najlepsze, po raz pierwszy pokaże się z Gabrielem na dużej imprezie. Wchodzimy i witamy się z ludźmi dość szybko natrafiamy na Marlenę i jej Leo.
- Heej, jak się ma najbardziej gorąca para tej imprezy?
- Marlena, bo jeszcze Grzesiek usłyszy i strzeli focha - odpowiadam uśmiechając się szeroko - A mamy się naprawdę dobrze.
- Tak, niedługo zamieszkam na stałe u Nadii- Gabriel obejmuje mnie czule, a ja czując jego dłoń na biodrze
zagryzam usta - I będziemy wiedli wspólne życie.
- Wow, to super prawda Leo?
- Taaa faktycznie Marl, a wam wszystkiego najlepszego z okazji - Leo jak zawsze niepewnie się czuje w tłumie ludzi.

Ruszamy głębiej w tłum by natknąć się w końcu na Grześka i Kamila. Gratulujemy im pogodzenia się i zbieramy ochrzan za nasz mały spisek by znowu się zeszli. Mimo wszystko widać, że są szczęśliwi i nie widzą świata poza  sobą. Gdy odchodziliśmy od nich w stronę stołu z napojami całowli się już w najlepsze. Co chwilę ktoś do nas podchodzi i wypytuje się czy jesteśmy razem, a my z uśmiechem potwierdzamy.

W końcu puszczają naszą piosenkę. Gabriel uśmiecha się i porywa mnie do tańca. Wirujemy powoli po sali, a wszystkie oczy spoczywają na nas, Nie mogę nacieszyć się faktem, że większość dziewczyn na sali chciała by być  na moim miejscu, a Gabriel jest mój i tylko mój. Wsuwam palce w jego długie włosy i po chwili całujemy się namiętnie. Tak, patrzcie się on jest mój i tylko mój. Gdy cichną ostatnie takty Gabriel gryzie mnie jeszcze w szyję. Wiem, że ta noc będzie znowu nasza.

  - Toście dali show - Marlena podeszła klaszcząc - I jak tu nie twierdzić, że jesteście najbardziej gorącą
parą na imprezie?
- Zaraz, a to nie ja i Grzesiek - nie wiadomo skąd pojawił się przy nas Kamil - Inna sprawa, że tym tańcem daliście temat do plotek na ładny okres czasu.
- A to źle? - jestem trochę zdziwiona
- Nadiu nie zapominaj, że jako dziewczyna jesteś zupełnie nowa w towarzystwie - Marlena szczerzy się w uśmiechu
- No tak zapomniałam...
- I zagarnęłaś jednego z najprzystojniejszych facetów z towarzystwa - dodał Kamil
Całuje namiętnie Gabriela... W ten sposób staliśmy się więc głównym tematem do plotek na jakiś czas.

sobota, 16 sierpnia 2014

Spisek

Zamieszkałem u Gabriela. Nie przypuszczałem nigdy, że Grzesiek może być aż tak o mnie zazdrosny. Inna  sprawa, że nie powinienem był tyle pić i pozwolić temu chłopakowi na tak wiele. To w sumie nasza pierwsza poważna kłótnia od kiedy jesteśmy razem. Dziś ma wpaść Gab po kilka swoich rzeczy. Swoją drogą ciekawi mnie co u niego i  Nadii.

Siedziałem akurat przy portalu społecznościowym obserwując pełne rozpaczy posty Grześka i popijając smętnie piwo kiedy przyszedł Gabriel.
- Cześć kuzynku, nie przeszkadzaj sobie. - w sumie nawet nie bardzo wiem w czym miałbym sobie przeszkadzać.
- Promieniejesz Gab
- Przeprowadzam się do Nadii i wymawiam umowę najmu, ale póki sprawa się nie wyjaśni możesz spokojnie mieszkać.
Zaczyna pakować swoje ubrania do dużej torby sportowej.
- A jak ty się trzymasz? Grzesiek się odezwał?
- Póki co tylko smęci w postach...
- No cóż Nadia mówi, że uda wam się pogodzić, a ona go zna długo.
- Fakt, to ona nas ze sobą poznała - smętnie zwieszam głowę - Jak chcesz pożycz sobie moją walizkę.
- Swoją drogą byłem niby w męsko męskim związku, ale nie wydawał mi się skomplikowany.
- Jak widzisz związki niezależnie od płci są skomplikowane.

Gdy spakował się do końca usiadł obok i otworzył sobie piwo. Poklepał mnie po ramieniu i znowu było jak parę lat temu gdy rozpadł się jeden z moich związków, a Gabriel był jedyną osobą która o mnie wiedziała.
- I co kuzynku zamierzasz dalej?
- No cóż, sam nie wiem... - odpowiadam cicho
- Myślałem że pokarzesz jaki z ciebie facet i zawalczysz o tego swojego Grześka.
Kiwam smętnie głową by po chwili spojrzeć na niego.
- No tak masz rację, przecież nie mogę dać za wygraną tylko dla tego, że raz dałem się podejść jakiemuś dzieciakowi.
- O i taką postawę lubię - Gabriel przyklasnął mi
- Będę walczył o Grześka, nie po to tyle lat z nim jestem żeby odpuszczać
- I za to wypije - uniósł butelkę z piwem i uderzył denkiem o moją by zaraz ją wychylić w kilku łykach - A teraz wybacz kuzynku, ale czeka na mnie moja połówka.

Kamila nie ma... Wyniósł się tak jak mu kazałem, w domu panuje pustka, a ja nie bardzo wiem co mam ze sobą zrobić. Kręcę się z konta w kont i kompletnie nic mnie nie interesuje. Próbowałem obejrzeć jakiś film, ale od razu kojarzył mi się z tym dupkiem. Dzwoni telefon, po chwili odbieram.
- Halo?
- No i co tam książę? - Nadia pewnie chce mnie pocieszyć
- Do dupy tak w skrócie mówiąc - odpowiadam szczerze
- To może zamiast siedzieć w domu i jojczeć, jakie to życie złe zawalczysz o Kamila?
- On woli młodszych.
- Ciebie kompletnie powaliło - tak złej to jeszcze jej nie słyszałem - Gdyby wolał młodszych to by nie mieszkał z Tobą. Poza tym gamoniu jeden masz zaledwie dwadzieścia sześć lat.
- No niby...
- Nie niby tylko masz się z nim pogodzić, bo sama się na was obrażę.
- A jak on nie będzie chciał?
- Oto się nie martw, Kamil cię kocha baranie.
Rozłączyła się, a ja idę do lodówki po zimne piwo.

Kłótnia kochanków

W niedzielny wieczór wróciliśmy do mojego mieszkania. Wrzesień był w tym roku wyjątkowo piękny, a możliwość spędzenia go z Gabrielem była spełnieniem marzeń. Zawsze wyjątkowo lubiłam jesień, a wspólne spacery w morzu liści, rzucanie się nimi będzie jedną z moich ulubionych rozrywek w tym roku.

W domu od razu Gabriel przygotował nam film do oglądania, jakąś lekką komedie romantyczną, a ja przygotowałam grzane wino. Wieczorami zaczęliśmy powoli przypominać stare dobre małżeństwo. Ustalony rytm i sposób spędzania  tego czasu razem. Nie wyobrażam sobie, że mogło by być już inaczej.
- Kocurku?
- Tak kiciu?
- Ale nie będziesz zły? - niby zwykłe małe pytanie, a może tyle zmienić
- Oczywiście, że nie będę.
- Może zamieszkasz u mnie... Chciałbyś
Cisza przerywana łykami wina. I te moje nagłe zdenerwowanie, bo może zapytałam za wcześnie. W końcu przerywa ciszę.
- Napewno tego chcesz?
- Jeśli ty byś chciał, to i ja.
- Jutro zacznę się przenosić.

Odstawiam kieliszek z winem i rzucam się na niego zasypując pocałunkami. Wiem, że czeka nas teraz koszmar przeprowadzki, ale fajnie będzie w końcu zamieszkać razem. Pewnie jego mama stwierdziła by, że to za wcześnie, ale z drugiej strony w ciążę przecież nie zajdę. Lucyfer zakręcił się między nami i wywalił kieliszek z winem.
- Lucyfer ty diable a pssiik - wstałam i poszłam do kuchni po ścierkę, gdy wróciłam Gabriel rozmawiał przez telefon.
- Jak to pokłóciliście się?
Ścieram plamę po winie przysłuchując się rozmowie jaką toczył.
- Tylko dla tego, że zatańczyłeś z innym? Aaaa pocałował cię... No rozumiem, przyjedź do Nadii dam ci klucze od  swojego mieszkania.
Ledwo skończył zaczął hałasować mój telefon.
- Grzesiek?
- Nadiu, Kamil mnie zdradził... - jego głos był zrozpaczony
- Jak to zdradził, jesteś pewien - rozmowa Gabriela od razu stała się dla mnie jasna
- No napewno dał mi powód do zazdrości
- Grzesiek ochłoń, wiem już mniej więcej o co chodzi. Kamil przenocuje u Gabriela i jak emocje opadną spotkamy się i porozmawiamy.
- Dobrze księżniczko, dzięki
- Do usłyszenia.

Odkładam telefon i wtulam się w Gabriela. Jego silne ramiona przyjmują mnie chętnie obiecując schronienie i bezpieczeństwo.
- Pomyślał byś, że Grzesiek jest takim zazdrośnikiem?
- Nigdy w życiu kiciu.
- Pocałuj mnie, jest mi jakoś tak smutno.
Nasze usta łączą się w pocałunku. Spokój przyszedł razem z przyjemnością jaką niósł ten prosty gest.
Cdn.

piątek, 15 sierpnia 2014

Po kolacji

Po kolacji gdy Wiktoria poszła do siebie, na stole pojawiła się butelka wina i razem z Gabrielem zaczęliśmy nerwowo oczekiwać kontynuacji rozmowy z czasu kolacji. Mama Gaba polała wina, usiadła wygodnie i uśmiechnęła się do nas.
- Pewnie się boisz Gabrielu, że zareaguje tak jak na twojego chłopaka?
- No cóż, raczej tak - gdy odpowiadał złapał mnie pod stołem za rękę - W sumie nie zdziwiło by mnie to.
- Nadia nie jest pierwszą osobą transseksualną jako znam - upija łyk wina i patrzy na nas wesoło - W sumie nie jest i dla ciebie pierwszą taką osobą.
- Ale jak to? - Gabriel wydawał się zszokowany
- Twój wujek Tomasz, urodził się jako dziewczyna
Oboje się wyprostowaliśmy i z zaskoczenia otworzyliśmy szeroko usta. Gabriel nie raz mi opowiadał o tym wujku który uczył go łowić ryby, czy jeździć na rowerze. Zwykł mi mówić, że był dla niego przykładem.
- Aleee jak to?
- Nie masz jak pamiętać bo jak przechodził wszystkie zabiegi byłeś jeszcze mały - Mama Gabriela kontynuowała  szokującą  historię - A po wszystkim cała rodzina nie chciała już wspominać tego trudnego dla niego okresu.

Po wieczorze przy winie, gdzie mama Gabriela z całą radością oznajmiła, że jak dla niej jestem idealną
partnerką dla jej syna i że ma nadzieję na więcej naszych wizyt udaliśmy się do sypialni.
W pokoju położyłam się zmęczona na łóżku, a mój tygrys od razu zabrał się do całowania mnie po szyii.
- Gab, nie mam siły - od razu przestał i uśmiechnął się do mnie słodko
- To muszę sprawić byś nabrała tych sił.
Wstał z łóżka i włączył muzykę. Powoli w jej rytm kołysząc biodrami zaczął rozpinać koszule. Zachichotałam nerwowo, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego powolne ruchy rozpalają mnie do czerwoności, a zmęczenie ustąpiło pożądaniu.
Nie wytrzymuje i podchodzę do niego nasze usta łączą się, a języki poszukują w namiętnym tańcu. Jego silne dłonie na moich pośladkach powoli, ale stanowczo zmierzającego do tego czego chcą. Lądujemy na łóżku, jak zawsze mu ulegam. Jak zawsze poddaje się jego sile i pożądaniu, by z nie ukrywaną radością przyjmować i dawać przyjemność.

Po wszystkim leżymy wtuleni do siebie. Uwielbiam patrzeć jak jego klatka piersiowa unosi się w rytm oddechu. Powoli przejeżdżam po niej językiem, a on wydaje siebie mruk zadowolenia.
- Czyżby koteczka jeszcze miała ochotę?
- Po prostu sprawdzam czy śpisz kocurku.
- Jak widzisz nie śpię - obrócił się tak, że znalazł się na mnie, trzymając mnie za ręce - To co dalej?
Patrzę mu prosto w oczy i przygryzam wargę. Zaczynam lekko poruszać biodrami by ocierać się lekko o jego męskość. Czuje jak powoli rośnie pod wpływem tej pieszczoty. Pochyla się i gryzie mnie w szyję, cichy jęk wyrywa mi się z ust tylko po to by po chwili przerodzić się w krzyk gdy wdziera się we mnie. Nasze ciała coraz bardziej ze sobą obeznane szybko odnajdują wspólny rytm. Nie trzeba nam czekać długo by zapaść się w niepamięć.

środa, 13 sierpnia 2014

Rodzinna kolacja

Po powrocie do domu Nadia poszła pod prysznic i przygotować się do rodzinnej kolacji. Ja usiadłem w pokoju i zacząłem zastanawiać się jak uprzedzić Wiktorię, bo że spróbuje czegoś by zniszczyć nasz związek jest dla mnie bardziej niż pewne. W między czasie przyszła moja kocica owinięta w ręcznik, jej zachowanie i ciało w żaden sposób nie wskazywało na fakt, że kiedykolwiek była chłopakiem.

- Gab możesz mi rozczesać włosy? - uwielbiam czesać jej piękne długie włosy, ona sama wtedy zachowuje się jak kotka spragniona pieszczot - Nad czym tak dumasz?
- Nad moją siostrą - powoli rozczesuje uważając by za mocno nie pociągnąć i nie sprawić jej bólu - Myślę jak może spróbować nas od siebie odsunąć.
- Nooo cóż, a jak to zrobiła z tym Herbertem?
- Powiedziała rodzicą, a on nie chciał się ujawniać - wzdycham głośno - Ale o tobie nie wie.
- Więc może ją uprzedźmy - jej głos nieco drży - Powiedzmy o mnie i że nie rozstaniemy się.
- Napewno tego chcesz Nadiu?
- Jeżeli ma nas skłócić z twoją matką w ten sposób, to lepiej chyba żebyśmy powiedzieli sami?
- No tak racja - odchyla się do tyłu i całuje ją w czoło - Idź wysuszyć włoski i ubierz się, zejdziemy i opowiemy o wszystkim.
- Dobrze kocurku.
- A jak coś to mamy niedługo pociąg do miasta i sobie pojedziemy - uśmiecham Się do niej - Jesteś moja
- A ty mój - namiętny pocałunek i zaczęła suszyć włosy.

W salonie mama rozstawiła stół, zazwyczaj jedliśmy w kuchni. Jednak jak widać wyjątkowo postanowiła zabłysnąć przed "synową". Gdy zeszliśmy Wiki już siedziała przy stole i nie odrywała od nas wzroku, wraz z Nadią poszedłem do kuchni by pomóc w nakrywaniu stołu. Siadamy w końcu do kolacji. Patrzę nerwowo na Nadię, a ona na mnie. Nasze zdenerwowanie jest wręcz namacalne, ale jak postanowiliśmy tak zrobimy. Powoli jemy i w końcu zaczynają się rozmowy, wiem że Wiktoria zaraz zacznie robić jakieś głupie uwagi lub komentować.
- Mamo, w sumie ja i Nadia musimy ci o czymś powiedzieć - mój głos drży, w sumie nie dziwie się małej, że musiała się napić przed powiedzeniem mi o sobie.
- Tak synku?
- Więc... Nadia - rany tak ciężko to z siebie wykrztusić, zwłaszcza że ta mała żmija moja siostra słucha
- Jest w ciąży?
- Nie! nie jestem - uff jednak mnie uratowała moja księżniczka - Chodzi oto, że nawet nie mogę zajść w ciążę.
- No cóż zdarza się - mama uśmiecha się do nas - Poza tym chyba jeszcze...
- Proszę pozwolić mi dokończyć - Nadia wcina się w wypowiedź mamy - Otóż jestem po korekcie płci, byłam chłopakiem.

Mama zamarła bez ruchu, Wiktoria wręcz się zakrztusiła. W sumie warto było powiedzieć o małej tajemnicy  Nadii chociażby dla tego widoku. Powoli wstajemy od stołu.
- Siadajcie - mama uśmiecha się - Nadiu cieszę, że mi to powiedziałaś i się nie przejmuj. Po kolacji porozmawiamy o tym bez twojej siostry Gabrielu.
Wielu rzeczy się spodziewałem, ale nie takiej reakcji. Nawet spakowałem nasze rzeczy, a tutaj... Nic pozostaje nam czekać do końca kolacji.
Cdn

środa, 6 sierpnia 2014

Początek wizyty

Osiedle w Michałowie jest ciche i spokojne, dojechaliśmy do niego kolejką WKD. Gabriel strasznie się  denerwuje tą wizytą, całą drogę mi przypomina żebym była ostrożna w stosunku do jego siostry. Idziemy powoli do jego rodzinnego domu, a ja cały czas staram się poprawić mu humor.

Dom w którym się wychował jest wspaniały, nieco na uboczu jednopiętrowy z dużym balkonem i małą werandą, a dookoła kilka drzewek owocowych i krzaków porzeczek. Wchodzimy na podwórko i przybiega nas przywitać wielki owczarek niemiecki, najpierw mnie skrupulatnie obwąchał, a następnie skoczył przednimi łapami na Gabriela i zaczął go lizać po twarzy.
- Spokój Rex - podrapał psiaka za uszami i po chwili ten pobiegł w głąb ogródka.
- Śliczny
- Mam go od dawna, znajda i pokazuje swoją wdzięczność - Gab uśmiecha się do mnie - A teraz czas stawić czoła ludziom.

Wchodzimy do kuchni, jest duża i całkiem nowocześnie wyposażona, a jasnozielone kafelki z motywem liści zdobią ściany. Przy stole siedzi wysoka kobieta na oko około pięćdziesięciu lat i haftuje w skupieniu serwetkę.
-Cześć mamo - Gabriel podeszedł i objął ją całując w policzek
- Gabriel już jesteście, pokaż mi tą piękność synu - wstaje od stołu i podchodzi do mnie - A więc ty jesteś Nadia?
- Tak proszę pani - uśmiecham się nieśmiało - Miło mi panią poznać.
- A mi bardzo miło poznać ciebie dziecko - wydaje mi się że jest bardzo miłą kobietą - Gdzie mój syn znalazł taką piękność?
- W sumie, to na moich urodzinach się poznaliśmy.

Większość dnia spędzamy na opowiadaniu jak doszło do naszego spotkania i naszych perypetiach w związku.  Gab sprytnie ominął temat mojego pobytu w szpitalu. Po obiedzie zaprowadził mnie do swojego starego pokoju, na ścianach porozwieszał plakaty zespołów metalowych i różnych filmów. Między łóżkiem, a biurkiem stoi lampka w kształcie smoka, który w paszczy ma żarówkę. Niewielki boombox stoi na szafce obok kolekcji płyt i książek, a z okna rozciąga się widok na ogród.
- I jak ci się podoba? - Gabriel rzuca się na łóżko - Tutaj mieszkałem do dwudziestego pierwszego roku życia.
- Przyjemnie koteczku - siadam na nim okrakiem, a on od razu łapie mnie za biodra. Przygryzam dolną wargę, uwielbiam czuć na sobie jego silne dłonie. - Jakie dalsze plany?
- Wieczorem rodzinna kolacja, będzie już pewnie moja siostra i ojczym - widząc niechęć w jego oczach i słysząc ją w jego głosie całuje go czule - A do tego czasu możemy posiedzieć sobie tutaj, lub pójść na spacer.
- Hmm, to może spacer?
- Jak tylko sobie życzy moja piękność - uśmiecha się lekko - Ale najpierw rozpakujmy się i pokarzę ci rozmieszczenie pokoi.

Po rozpakowaniu się i zwiedzeniu domu Gabriel zabrał mnie do garażu gdzie stały dwa rowery. Gdy tylko sprawdził, czy nadają się użytku ruszyliśmy na małą wycieczkę. Po drodze poznałam kilku przyjaciół Gabriela, przyjemnie było widzieć zazdrość malującą się na ich twarzy na mój widok. Gdy dojechaliśmy do wsi zawróciliśmy i powoli zaczęliśmy wracać do domu. Mam nadzieję, że wieczór będzie równie przyjemny jak dzień.

piątek, 1 sierpnia 2014

Zaproszenie

Poranki nagle stały się dla mnie ulubioną częścią dnia. Ostatni tydzień codziennie rano wspólne śniadanie, wspólna kawa i wspólne wyjście do pracy. Nadia się uspokoiła, przez kilka nocy dręczyły ją koszmary, ale nareszcie znowu jest spokojna. Dziś pierwszy raz idzie do swojego psychiatry, jednak wydaje mi się że najgorsze jest już za nami.

, Dziś czeka na mnie kilka zleceń, trzy komputery w firmie trzeba serwisować. Czeka mnie więc dzień dłubania w tym szmelcu, ale ilekroć mówię że trzeba go wymienić na nowy sprzęt szefostwo zaczyna mówić o braku funduszy. Siadam więc i zaczynam sprawdzać maszyny jedną po drugiej, czas mija powoli, a mój spokój zakłócają tylko niespokojne myśli o Nadii.

Godzina za godziną, czas się dłuży niemiłosiernie. Trochę mnie to przeraża bo gdy jestem blisko niej, jest wręcz na odwrót. Dzwoni telefon, moja matka co samo w sobie jest pewnym zaskoczeniem ponieważ moja kochana siostrzyczka bardzo skutecznie nas skłóciła informując ją o mnie i Herbercie.
- Haaalo mamo?
- Gabrysiu słyszałam, że masz dziewczynę - no tak i już Wiki wygadała, papuga cholerna - Czy to prawda?
- Tak mamo - ciekawe czy słychać jak bardzo jestem zażenowany
- To może przyjedziesz z nią w weekend na obiad?
- Nie jestem jakoś przekonany do tego pomysłu...
- No chyba matka może poznać wybrankę swojego syna.
- Ehhh zapytam Nadii - poddaje się - Jeśli będzie mogła, to przyjedziemy.

Wracam do Nadii,jadąc autobusem po raz enty przeklinam, że nie odkładam pieniędzy na motor. Przecież nie po to zrobiłem prawko by jeździć autobusami. Wysiadam i idę powoli w stronę osiedla, po drodzę wstępuje do sklepu by zakupić coś na obiad.

Nadia jeszcze nie wróciła, więc zaczynam gotować. Nic specjalnego pseudochinszczyzna do tego dzbanek mrożonej herbaty. Gdy kończę gotować ryż Nadia wchodzi do mieszkania.
- Hej kochanie - Lucyfer biegnie do niej i ociera się na powitanie o nogi - Gab cześć
- Co u mojego maleństwa?
- W pracy spokojnie, a u psychiatry testy, testy i więcej testów. - obejmuje ją i całuje czule w czoło
- Siadaj zaraz podam obiad - co też zresztą niezwłocznie czynie - A do mnie zadzwoniła moja matka.
- Oooo to miło.
- Zaprasza nas na weekend - patrzę na nią - Chce ciebie poznać.

Tak zaskoczonej jej jeszcze nie widziałem. Prostuje się i patrzy na mnie popijając herbatą.
- No wiesz możemy jechać, ale czy jej powiemy?
- Chyba lepiej nie robić tego od razu, ale...
- Ale?
- Będziemy musieli uważać na Wiktorię - wzdycham - Ona na pewno spróbuje rozbić nasz związek, zresztą już mi raz taki numer wywinęła.
- Chodzi o tego chłopaka?
- Mhmmm
- Dobrze, więc ostrożnie z twoją siostrą.
- Dokładnie - wracamy do obiadu i kończymy go w spokoju, a ja błądzę myślami wokół tego co jeszcze może wymyślić moja siostrzyczka.
Cdn

środa, 30 lipca 2014

Kąpiel

dla większej przyjemności czytania
      Wyszli wszyscy zostałam tylko z Gabrielem, który przenosi naczynia do kuchni. Ja sama puściłam wodę do wanny i wlałam fiołkowy płyn do kąpieli. Gdy tylko wanna napełniła się wodą zanurzyłam się w niej przymknęłam  oczy i powoli oddałam relaksowi.

Spokój przerwało delikatne pukanie do drzwi, Gabriel wsunął głowę do środka.
- Mogę wejść?
- Tak wejdź - uśmiecham się do niego, gdy siada na krawędzi wanny - Jak się bawiłeś kotku?
- Dobrze, a ty?
- Wspaniale, dziękuje - z całą pewnością był to jeden z najpiękniejszych wieczorów w moim życiu. Zrozumiałam tak wiele rzeczy...
- Wiesz ja zawsze czułam się inna - patrzę na niego
- Nadiu nie musisz, wiesz że nie obchodzi mnie, to co było.
- Wiem, ale... myślę, że powinieneś wiedzieć.
- Dobrze więc jeśli chcesz.
Siadam wygodniej i zaczynam powoli snuć swoją historię.

Zawsze różniłam się od innych chłopców. Owszem biegałam z nimi bawiłam się w wiele zabaw, ale nie miałam wśród nich przyjaciół. Za to zawsze świetnie dogadywałam się z dziewczynkami. Pamiętam jak mnie zabolało jak  jedno mi powiedziała, że była bym jej najlepszą przyjaciółką gdybym nie była chłopcem. Tak to była Marlena, znamy się właściwie od zawsze. W okresie dojrzewania pomogła mi zrozumieć co jest nie tak, przyszłam do niej z płaczem bo to co się działo z moim ciałem mnie przerastało. W internecie znalazłyśmy stronę o osobach podobnych do mnie, urodzonych w nie swojej płci. Zbierałyśmy informacje, a ja powoli zaczęłam odnajdywać siebie. Pierwsze sukienki, zapuściłam włosy... Coraz więcej czasu spędzałam u Marleny. Pod koniec podstawówki poznałyśmy Grześka, który miał problem. Otóż przyznał się nam, że pokochał jednego z kolegów ze swojej klasy. W gimnazjum byliśmy już nie rozłączni, czasem wychodziłam z nimi na spacery w swojej skórze. Marlenka uczyła mnie wszystkiego co dotyczy  dziewczyn. Problemy zaczęły się w liceum, zaufałam pewnemu chłopakowi i mu o sobie opowiedziałam. On rozpowiedział  innym, a moje życie zamieniło się w koszmar. W końcu dotarło do moich rodziców, wielka kłótnia zakończona moją przeprowadzką do domu Marleny. Jej matka wiedziała o mnie i pozwoliła mi żyć po swojemu, ale jej ojciec... W najgorszym wypadku traktował moją osobę jakby nie istniała. Moje życie powoli się zaczęło zmieniać. Gdy tylko skończyłam 18 lat postanowiłam zarobić na korektę i być sobą.

- I jak widzę udało Ci się - schyla się do pocałunku, a ja dmucham mu pianą prosto w twarz - Ochhh ty łobuzico, niegrzeczna z ciebie dziewczynka.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak niegrzeczna - kończąc to zdanie wciągam go do wanny, śmiejemy się w najlepsze. Po chwili śmiech zastępują namiętne pocałunki. Ściągam z niego mokry podkoszulek i całuje jego tors, delikatnie podgryzam sutki. Jego pomruk zadowolenia wywołuje we mnie dreszcz. Wstaje na chwile i uwalnia się ze spodni, po chwili już s powrotem zanurza się w wodzie i moich pieszczotach. Moja dłoń wędruje po torsie w dół i gdy natrafiam na cel swoich poszukiwań przygryzam nieco wargę. Powoli i delikatnie zaczynam doprowadzać go do ekstazy jego przymrużone oczy i głęboki oddech. Nie wytrzymuje tak bardzo chcę go mieć w sobie. Siadam mu na nogach i powoli nabijam na jego członek. On wykorzystuje to i podtrzymując mnie całuje po piersiach. Zaczyna się taniec naszych ciał, śpiew głosów przesiąkniętych rozkoszą. Gdy w końcu oboje jesteśmy zaspokojeni sobą dochodzi nas walenie kijem od szczotki w podłogę. Ani chybi sąsiad z dołu ma pretensje... Trudno. Całuje Gabriela delikatnie w usta i wychodzę z wanny owijając się ręcznikiem.
Cdn

Prezent

Wyszłam po małe zakupy, a przy okazji przemyśleć zdarzenia kilku ostatnich dni. Cięcie nie było głębokie na szczęście, ale i tak będę przez pewien czas chodzić do psychiatry. Za dużo ostatnio się działo, przez co nie wytrzymałam. Kłótnia z Gabrielem, nie nie kłótnia raczej powiedzenie mu prawdy, a raczej jego reakcja na prawdę kompletnie mnie załamała.

Szybkie zakupy przemieniły się w mękę oczekiwania w kolejce. Gdy w końcu wróciłam do mieszkania stanęłam jak wryta w ziemię. Grzesiek, Kamil, Marlena i Leo wszyscy najbliżsi przyjaciele przyjechali. Siedzą w salonie rozmawiają w najlepsze.
- A ja nie mam nic w lodówce! Gabriel nie mogłeś mi powiedzieć
- Cześć - zawołali chórem, a Marlenka nawet pomachała - O prowiant nie musisz się martwić bo przywiozłam z Leo, ale ty nie pijesz.
- I tak nie mam raczej ochoty...
- No siadaj księżniczko my się wszystkim zajmiemy - Grzesiek z Kamilem się poderwali, a ja usiadłam przy biurku.Po chwili na małym stoliczku zaczęły pojawiać się potrawy. Ot proste i na szybko robione ale w odpowiednim towarzystwie prawdziwa uczta.

Puszczam z komputera muzykę i zaczynamy zabawę na dobre. Żartą i rozmową nie ma końca. Wtulam Się w Gaba i obserwuje całą czwórkę Marlenę siedzącą na kolanach Leo i Grześka wtulonego do Kamila. Całuje Gabriela i wtulam się mocniej.
- Mamy dla ciebie prezent maleńka - mruczy mi do ucha,aż mi przychodzą ciarki po plecach - Grzesiek trąca Kamila, a ten wyciąga z torby pudełko i mi je podaje. Otwieram je powoli, a w środku leży szeroka skórzana bransoletka.
- Żebyś nie musiała nosić apaszek - wyjaśnia mi Grzesiek - Lekarz twierdził, że blizna z czasem zniknie, ale póki co przyda się.

Wyjmuje ją z pudełka i powoli rozwijam apaszkę. Bardzo niechętnie to robię... Przyjaciele odwracają wzrok,  nie chcą mnie dodatkowo krępować. Gabriel przytrzymuje mi rękę i pomaga mi na widok rany wydaje ciche syknięcie  całuje mnie lekko i zapina luźno bransoletkę.Patrzę mu w oczy, są przepełnione spokojem i miłością do mnie. Łzy same napływają mi do oczu. Siadam mu na kolanach i wtulam się z całej siły, po chwili obejmuje mnie reszta. Wielkie grupowe przytulanie. Moi przyjaciele. Moja rodzina.
Cdn.

OD AUTORKI
Wybaczcie, że nie codziennie dodaje nowe wpisy niestety czasem brak weny i złe samopoczucie nie pozwalają mi pisać. Staram się wtedy nadrabiać zaległości rozpisując kilka rozdziałów więcej mojej historii. A może chcecie, żebym pociągnęła dalej jakiś wątek który was wyjątkowo zainteresował a odłożyłam go na bok? Czekam na komentarze.
Pozdrawiam
Dark Silent

poniedziałek, 28 lipca 2014

Powrót do życia

Mała torba z rzeczami jakie przywiozła mi Marlena ze swoją mamą leży na łóżku ja siedzę obok niej i czekam. Za chwilę stąd wyjdę. Po tych kilku dniach pod obserwacją i konsultacji z psychiatrą, który wysłuchał mojej historii mogę wrócić do życia. Na przegubie zawiązałam apaszkę, nie chcę by ktokolwiek wiedział. Tak bardzo mi  wstyd.

W recepcji czeka na mnie Marlena, Leo i on... Widzimy się pierwszy raz od tamtego bolesnego wieczoru, staje i nie bardzo wiem co dalej. Za pleców wyciąga róże, moją róże i rusza w moją stronę obejmuje mnie i mocno przytula. Chowam się w jego ramionach, wiem że już wszystko jest w porządku. Staram się powstrzymać łzy, które napływają mi do oczu.
- Już maleńka jestem obok - szepcze mi tuż przy uchu, a ja wybucham płaczem - Już spokojnie.

Jeszcze chwilę szlocham, a gdy się uspokajam bierze torbę od mnie i prowadzi do samochodu. Marlena całuje  mnie na powitanie, a Leo nerwowo uśmiecha. W sumie ciężko mu się dziwić. Czy moi znajomi już zawsze będą mnie  traktować jak obcą? Wsiadamy do samochodu.

Podróż mija przyjemnie, rozmowa, żarty zupełnie jakby nic się nie stało. Podjeżdżamy pod mój blok, wysiadam razem z Gabrielem, z bagażnika wyciąga torbę.
- Mam nadzieję, że mogę u Ciebie zostać przez pewien czas - uśmiecham się nerwowo
- A chcesz?
- Gdybym nie chciał, to bym się nie pytał - całuje mnie lekko - Zresztą dbałem o Lucyfera jak cię nie było.
- Dziękuje...

W mieszkaniu, Lucyfer od razu się do mnie łasi biorę go na ręce i siadam przed swoim lustrem, ale nie chcę spojrzeć na swoje odbicie. Staje za mną i mnie obejmuje.
- Chcesz o tym porozmawiać? - powinnam, ale strach
- Chyba powinniśmy - patrzę na niego błagalnym wzrokiem - Spanikowałam.
- Ja też i to zupełnie niepotrzebnie.
- Gabriel ja...
- Nadia, to było i minęło jestem - całuje mnie po szyi tak jak lubię
- Ja zawsze byłam kobietą, tylko że nie zawsze tak wyglądałam.
- Rozumiem - jego głos uspokaja - Zresztą co za różnica? Ważne jest, to co do siebie czujemy.

Odwraca mnie do siebie i całuje namiętnie. Tak jak dawniej, a ja się poddaje temu. Jestem jego dziewczyną i nie obchodzi go to co było dawniej. Chyba w końcu moje życie zaczyna się układać tak jak powinno.
Cdn.

niedziela, 27 lipca 2014

Skutki uboczne

Siedzę na dworcu i czekam na najbliższy pociąg skm w głowie mam mętlik. Dosłownie nie wiem co mam o tym  wszystkim myśleć, to mnie przerasta. Siadam na ławce i chowam twarz w rękach, najchętniej bym w coś przywalił z całej siły. W kieszeni zaczyna mi brzęczeć komórka wyciągam ją - Nadia. Odrzucam połączenie, ale nie mija  wiele czasu i dzwoni Kamil. Też odrzucam i wyłączam telefon.

W domu, w końcu. Moje cztery ściany, zaraz po wejściu z lodówki wyciągam piwo i siadam na łóżku. Jestem w kompletnym rozbiciu, a tak na dobrą sprawę to nie wiem dla czego. No ok była chłopakiem, ale ja jestem bi przecież. Już nie mówiąc o takich szczegółach, że raczej żaden chłopak tak nie wygląda. Chyba fakt, że to ukrywała przed mną tak długo. Kurwa mać przecież właściwie z żadnej strony, to mi nie przeszkadz.

Ktoś puka do drzwi, chociaż puka to trochę za mało powiedziane. Wstaje i otwieram za drzwiami Leo z Kamilem.
- Kurwa mać ubieraj się - nie widziałem jeszcze tak zdenerwowanego kuzyna
- Co się stało?
- Nadia jest w szpitalu, kurwa ubieraj się i jedziemy - piwo wypada mi z ręki łapie za buty i zamykam mieszkanie. Zbiegam po schodach, a za mną chłopcy szybko do samochodu.

Jedziemy na tyle szybo na ile tylko pozwalają przepisy.
- Co się stało?
- Impreza odbyła się normalnie - Kamil zaczął opowiadać - Nadia większość czasu siedziała przy stoliku i piła, jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- No i?
- Zniknęła i zaczęliśmy jej szukać...
- Kurwa przejdź do rzeczy Kamil!
- Leżała w waszej sypialni wtulona w twoją bluzę próbowała się pociąć.
Zrobiło mi się słabo. Otwieram okno i czuje jak żołądek podchodzi mi do gardła staram się złapać powietrze, ale nie najlepiej mi to wychodzi. Osówam się w nieświadomość.

- Gabriel, Gabriel ocknij się - dociera do mnie głos Kamila - Nosz jak się nie ocknie, to mu przywale.
- Nie musisz już jestem przytomny.
Wysiadamy z samochodu i idziemy do recepcji siedzi tam Marlena z Grześkiem.
- Co z nią? - pytam na wejściu
- Jest w porządku, nie ma już zagrożenia.
- Można ją odwiedzić?
- Póki co starają się skontaktować z jej rodziną - Grzesiek smętnie zwiesił głowę - A póki co musimy czekać.
Siadam obok nich i wpatruje zegar. Kurwa mać przez głupią kłótnie...
Cdn

Koniec bajki

dla większej przyjemności czytania

W dzień imprezy przyjechaliśmy z Gabrielem do Grześka i Kamila pomóc w przygotowaniach do wieczoru. Na miejscu była już Marlena z Leo. Torby wyładowane prowiantem, ubraniami i alkoholem. Szykowaliśmy się na bardzo długi weekend.

W kuchni zrzucamy rzeczy, Gabriel zanosi torbę z ubraniami do pokoju w którym mamy spać a ja wyciągam przygotowane przez mnie smakołyki na wieczór - sałatka, oraz zapiekanka za którą przepadają moje geje.
Z salonu wpada Grzesiek, a za nim Kamil w rękach trzyma wypełnione wodą wiadro.
- Noo to teraz cię mam!
- Eeee cześć? - stoję oszołomiona przy otwartej lodówce - A wy co?
- A nic przygotowujemy basen na wieczór i wsadziłem Kamilowi węża ogrodowego za koszulkę.
- A ja w nagrodę wyleję na niego zawartość tego wiadra - Kami wyszczerzył się mściwie
- Musicie to robić w kuchni?
- Hem no fakt nie koniecznie - Grzesiek podrapał po głowie z zakłopotaniem - A gdzie twój książe z bajki?
- Na górze rozpakowuje nas, a Marlena z Leo? Widziałam ich samochód.
- Poszli do sklepu po chipsy i alko.

Pół godziny później siedzimy wszyscy zadowoleni na werandzie w basenie woda powoli się nagrzewa, a w salonie zrobiliśmy miejsce do tańczenia, a na stole pod ścianą ustawiliśmy przekąski i alkohol. Rozmowa kręci się w najlepsze, Gabriel opowiedział naszą przygodę sprzed kilku dni, a ja starałam się nie zwracać uwagi na złe spojrzenie Grześka. Marlena zresztą też wydaje mi się nie zadowolona.
- Kurwa mać Nadia kiedy zamknięsz tą sprawę - Grzesiek walnął dłonią w stolik przy którym siedzimy.
- Jaką sprawę? - Gabriel od razu podchwycił wątek, cholera teraz już od tego nie ucieknę.
- Sama ci powie, a Ty się nie bój Gab jest swój i zrozumie.
- Dobrze, dajcie mi spokój i drinka najpierw - ręce mi się trzęsą i doskonale zdaje sobie sprawę , że jestem blada ze strachu.

          Po chwili przynoszą mi drinka który wypijam duszkiem, biorę głęboki oddech.
- Zostawcie nas samych - proszę jeszcze, gdy znikają w domu patrzę na Gabriela i szukam odpowiednich słów.
- No maleńka słucham.
- Gabriel, to nie jest takie proste - głos mi drży - Mam pewną tajemnicę.
- Tego, to się już domyśliłem dawno.
- Chodzi o mnie ten zabieg, no właściwie całe moje życie - mówię coraz ciszej
- Nadia do rzeczy.
- Gabriel ja byłam chłopakiem - i cisza. wręcz boli od ciszy która zapadła patrzę się na niego i widzę jego
zaskoczenie i niedowierzenie.
- Pieprzysz...
- Zdjęcie w portfelu, to ja sprzed korekty płci
- Mówiłaś, że to twój brat!
- Jestem jedynaczką - wiem już, że to nie skończy się dobrze - Proszę wysłuchaj mnie
- Nie do cholery, teraz nie! Muszę ochłonąć, przemyśleć - wstaje i idzie w kierunku drzwi wyjsciowych.
- Gabriel proszę - biegnę za nim, a moi przyjaciele patrzą ponuro na tą scenę. Bez słowa zamyka mi furtkę przed nosem. Stoję w miejscu i nie wiem co dalej... Ktoś mnie obejmuje, a ja wybucham płaczem... Wiedziałam, że tak to się skończy.

Cdn.

Koszmar na jawie

W tej chwili liczą się dla mnie tylko dwie rzeczy taniec i Gabriel. Czuje jego wzrok na sobie, więc staram się z siebie dać wszystko. Dawno już nie kręciłam poi, to mój pierwszy występ po dwóch latach, ale wciąż pamiętam co i jak. Pot spływa mi po twarzy utwór mimo, że jest to ballada ma wysokie tempo i utrzymanie rytmu kosztuje mnie trochę siły, a wypity alkohol nie pomaga. Kręci mi się w głowie, świat ciemnieje.

Otwieram oczy, lampa uliczna oświetla okolice leżę na ławce, a po głowie głaszcze mnie Gabriel.
- Byłaś świetna maleńka - całuje mnie lekko
- Może i byłam, ale przeceniłam swoje siły - odpowiadam słabym głosem.
- Nie szkodzi, to było wspaniałe co to właściwie było?
- Taniec z poi - uśmiecham się do niego - Kiedyś to była moja wielka pasja.
- Powinnaś dalej to robić myszko.

Siadam powoli i czuje jak w głowie mi się kręci, z pub'u dochodzi mnie głucha muzyka. Powoli wciągam głęboko powietrze i je wypuszczam. Gabriel podaje mi butelkę z wodą.
- To od barmana i kazał podziękować za występ.
- Heh Paweł jest kochany - pije powoli, pamiętał że nie znoszę gazowanej. Wieczór mimo wszystko i tak jest udany siedzimy sobie na ławeczce, tulimy się, czego chcieć więcej?

Z baru wychodzi trzech typków i chwiejnym krokiem idzie w naszym kierunku. Jeden z nich wydaje mi się  dziwnie znajomy.
- Proszę proszę - skąd ja znam ten głos - Góra z góra się nie zejdzie co dziwadło?
O nieee to on, Robert. Przez całe liceum prześladował mnie ze swoimi koleżkami, dla czego dziś?
- Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pan pomylił - gdy wypowiadam te słowa Gabriel wstaje i przesuwa się przed mnie.
- A ty koleś co? - no tak jego też będą zaczepiać - Obrońca dziwolągów?
- Panowie nie szukamy zaczepki - jego spokojny głos tak bardzo się kontrastuje z zaciśniętą pięścią - Idźcie sobie w swoją stronę, a my w swoją.
- Patrzcie kurwa jaki bohater - ponury rechot sprawił, że dreszcz przerażenia przebiegł przez moje ciało - A co jeśli mamy ochotę pokazać temu czemuś co tam się kryje za tobą co myślimy o takich?
- Panowie dajcie spokój - mimo że dalej jest spokojny to czuje że również zaczyna się bać.
- Hej!?! Co tam się dzieje - na szczęście Paweł wyszedł na papierosa - Zostawcie ich w spokoju!
- Bo co? - Robert zawsze był głupszy niż wyglądał, a to jest pewne osiągnięcie - Też będziesz bronił to coś?
- Wystarczy, że zadzwoniłem po patrol szczeniaku - nie wiem jak się odwdzięczę Pawłowi, ale jak tylko usłyszeli o  policji wycofali się dając nam spokój.
- Nadia wszystko w porządku - Paweł wyciągnął do mnie paczkę z papierosami, wyciągam jednego drżącą dłonią
- Tak, dziękuje
- Nie ma za co i nie martw się dopilnuje by te typki już nie weszły do mojej knajpy - spojrzał na Gabriela - A ty  chłopaku masz zawsze pierwsze piwo za darmo u mnie.
- Za co?
- Za to że nie uciekłeś

Gabriel postanowił mnie odwieźć do domu pierwszy autobusem jaki uda nam się złapać. Większą część drogi milczymy, tylko ja kurczowo trzymam go za dłoń.
- Mała co to za koleś?
- Dokuczał mi w liceum - mój głos drży, oby się tylko przy nim nie rozpłakać
- Yhmmm, a co mu chodziło?
- Bardzo się różniłam od rówieśników. dla niektórych osób w szkole za bardzo.
- Rozumiem banda debili prześladująca wyróżniającą się osobę
- Tak - przytula mnie mocno, uspokajająco. Tylko jak długo jeszcze uda mi się omijać problem?
Cdn.

Niespodzianka od Nadii


wczuj się w klimat niespodzianki
Telefon od Nadii, w czasie rozmowy wydawało mi się że jest czymś poruszona, ale im dłużej dyskutowaliśmy tym była spokojniejsza. Pytała się o typowe przyziemne sprawy, jak się czuje, czy jak mi minął dzień. Później rozmowa zeszła na temat imprezy u Kamiego i Grześka. Ja sam myślami krążę raczej wokół spotkania z Wiki.

Młoda ma to do siebie, że jest straszną intrygantką Właśnie z jej winy rozpadł się mój związek z Herbertem.To, że zobaczyła mnie z Nadią na mieście nie wróży niczego dobrego. W najlepszym wypadku będzie mi dogryzała, a w najgorszym zrobi wszystko by zaszkodzić nam. Wydaje mi się, że spowodowane jest to faktem, że nikt z nią nie jest w stanie wytrzymać. Złośliwa i niezbyt urodziwa, więc ciężko się dziwić. Żeby chociaż z charakteru była milsza.

- Gabriel, a może wyskoczymy gdzieś? - z rozmyślań wyciąga mnie pytanie maleńkiej - Mam ochotę potańczyć.
- Dobrze myszko możemy wyskoczyć do jakiegoś klubu - w sumie podoba mi się ten pomysł, jeden dzień jej nie widziałem i już tęsknie - Podjechać do ciebie?
- Nie trzeba spotkamy się na miejscu - podaje mi adres znanej mi knajpki w której często odbywają się koncerty rockowe. No cóż w takim razie trzeba będzie coś odpowiedniego założyć.

Jadę na miejsce - skórzana kurtka, która leżała na dnie szafy ciągle jest w idealnym stanie. Rozpuściłem włosy założyłem koszulkę jednego z moich ulubionych zespołów i poczułem się jakbym znowu był na studiach.
Nadia czeka na mnie przed wejściem do knajpki. Czarna mini spódniczka z łańcuchami i gorset, na nogach pończochy i ciężkie wysokie buty, a do tego ostry ciemny makijaż. Nigdy nie przypuszczałem, że ta mała lubi takie klimaty, grupka studenciaków stojąca nieopodal nie może od niej oderwać oczu i wcale się nie dziwie. Już sama obróżka którą ma na szyi sprawia, że moje ciało przechodzą dreszcze podniecenia.
- Wow wyglądasz
- Nie podobam ci się - pyta się spuszczając wzrok
- Wręcz przeciwnie, wyglądasz zjawiskowo - całuje ją namiętnie na oczach tych dzieciaków, niech wiedzą, że ta dziewczyna jest moja i tylko moja - Wchodzimy do środka?
- Tak Gab.

Wnętrze lokalu wypełnia ostra heavy metalowa muzyka. W barze zamawiam nam po piwie i siadamy przy stoliku. Nadia wtulona we mnie opowiada o swoim dniu w pracy i rozmowie z matką. Nie trzeba być geniuszem, żeby zrozumieć, że jej relacje z rodziną nie są najlepsze. Gdy tylko jest puszczany jakiś wolniejszy kawałek mała porywa mnie do tańca. Nie jest zbyt dobra, ale staram się udawać, że tego nie widzę. Najważniejsze, że jest blisko mnie i tak mijają nam godziny.

Siadamy spoceni i kończymy trzecie już piwo tego wieczoru. Do Nadii podchodzi barman i zaczyna rozmawiać z nią tak jakby znali się od dawna. Po szybkiej wymianie zdań odchodzi, a mała pochyla się do mnie i całuje lekko.
- To będzie specjalnie dla ciebie.
- Co on od Ciebie chciał?
- Kiedyś tu występowałam, jak nie mogłam znaleźć żadnej pracy - robię duże oczy, a ona tylko się roześmiała tym swoim perlistym głosem. Muzyka cichnie, a stoliki z środka są rozsuwane na bok na ich miejscu zostaje postawiony podest. Mała staje i jeszcze raz mnie całuje uspokajająco szepcząc, że niedługo wróci. Na podest wchodzi barman z mikrofonem w ręku.
- Witam wszystkich, dzisiejszego wieczoru po dwu letniej nieobecności odwiedziła nas moja serdeczna przyjaciółka,
oraz była pracownica - mowa trawa, wiem o kogo mu chodzi, ale nie bardzo o co chodzi z tą zapowiedzią występu. W końcu przyciemniają światła, a na podest wchodzi Nadia. Poznaje ją wyłącznie po sylwetce, z dłoni zwisają jej  jakieś sznurki, czy łańcuchy ciężko powiedzieć coś przy nich majstruje chwile i rozbłyskują białym światłem.
Z głośników rozbrzmiewa muzyka, a ona powoli kręci kulami zawieszonymi na łańcuchu od czasu do czasu światło oświetla jej skupioną twarz. Nie mogę oderwać oczu od tego tańca, jej ciało wygina się zmysłowo, a smugi światła układają się w niewiarygodne kształty. Przez moją głowę nie przemyka żadna myśl. Po prostu oddaje się cały spektaklowi. Może i nie potrafi tańczyć w parze, ale to... jeszcze nie byłem tak zaskoczony.

sobota, 26 lipca 2014

Krótka rozmowa

dla większej przyjemności czytania

Znowu miałam koszmar, tym razem kłótnia z rodziną. Wyrzuty i pretensje o moją wizję przyszłości.
Na całe szczęście jest już ranek, leże sobie w łóżku i pozwalam by pierwsze promienie słońca ogrzewały mi twarz.Z laptopa stojącego na biurku ciągle cicho płynie muzyka. Lubię spać przy muzyce, mam specjalną relaksacyjną playlistę.

Przeciągam się i wstaje powoli z oparcia krzesła biorę szlafrok i go zakładam. Pierwsza kawa, jest dla
mnie jak msza. Celebruje chwilę napawając się jej aromatem, by dopiero po pewnym czasie upić łyk. Zaczyna się typowa dla mnie poranna krzątanina. Małe śniadanie, ubieranie i dobieranie dodatków. Następnie buty i pędzę do pracy.

Dzień w pracy właściwie jak każdy inny. Setki zdjęć, setki póz, przebieranie się bez końca i ciągłe zmiany makijażu. Co przerwa, to kawa lub papieros i plotki. Do późnych godzin popołudniowych ciągle, to samo. Gdy w końcu kończymy na dziś zmęczona idę na autobus. Gdy w torebce zaczyna szaleć mój telefon, wyciągam go i sprawdzam  wyświetlasz: MAMA. Krzywię się i odrzucam połączenie.

Wieczór, pierwszy w pełni samotny wieczór od kilku dni. Wczoraj jakby nie patrzeć byłam z Gabrielem jeszcze przez chwilę, zanim wrócił do siebie. Siedzę przy swoim biurku i przeglądam portale, przerzucam je z beznamiętnym  wzrokiem. Aż na jednym z nich widzę swoje zdjęcie które było robione w ramach reklamy nowej marki odzieżowej. To sporo wyjaśnia... Stąd matka wie, że jestem w kraju. Może jednak da mi spokój? Nie mam ochoty po raz kolejny przechodzić tej wojny sprzed dwóch lat. Za dobrze sobie zdaje sprawę, że nigdy nie zostanę przez nią zaakceptowana.

Telefon, nie znowu... no tak to ona. Odbieram.
- Halo dziecko? - jej głos drży co jest dla mnie dość zaskakujące spodziewałam się raczej zupełnie czego innego
- Tak mamo
- Wróciłaś do polski - ooo to coś nowego, nietypowego w oczy same zaczynają się cisnąć łzy
- Tak mamo już jakiś czas temu
- Czemu się nie odezwałaś? - to takie dziwne rozmawiać z nią normalnie
- Myślę, że powinnaś wiedzieć mamo - odpowiadam cicho, bo jak podniosę głos to nie wytrzymam i wybuchnę płaczem
- Chodzi ci o sąd?
- MAMO A O CO INNEGO MOŻE MI CHODZIĆ!?!
- Dziecko... - słyszę w jej głosie poczucie winy i sprawia mi to satysfakcję - Proszę daj mi szansę, chcę cię poznać.
- Przemyślę mamo - rozłanczam się i wyłanczam dźwięk w telefonie. Rzucam się na łóżko i chowam twarz w poduszce, to wszystko zaczyna mnie znowu doganiać. Czuje się taka zmęczona, wybieram numer telefonu Gabriela, tak bardzo go potrzebuje w tej chwili.

czwartek, 24 lipca 2014

O rodzinie słów kilka

Wracamy do miasta, pociąg jest praktycznie pusty co nam specjalnie nie przeszkadza. Rozmowa, niewinne pocałunki i przytulanie uprzyjemnia nam podróż. Lubię czuć jak silne ramię Gabriela mnie obejmuje i mogę wtulić się by posłuchać jego serca. Niby nic, a doprowadza mnie do euforii.

- Bileciki do kontroli - wyciągam portfel, a z niego bilet który podaje kontrolerowi. Gabriel robi, to samo pan nam dziękuje i przechodzi dalej. - Co to za chłopak na zdjęciu? - pytanie Gabriela zawisa nad mną
- To mój brat
- Bliźniak? Jesteście bardzo do siebie podobni
- Serio tak uważasz? Może ci się podoba bardziej niż ja?
- Oj Nadiu - całuje mnie - Przecież wiesz, że jesteś najpiękniejsza.
- Napewno? - pytam podejrzliwe
- Tak kiciu - całuje go czule i uśmiecham się - No i twoje szczęście.

Wysiadamy, jak miło mieć silnego mężczyznę który niesie torbę z ubraniami i kosmetykami. Swoją drogą powinnam w końcu zainwestować w walizkę na kółkach. Gab uparł się, że mnie odwiezie do domu. Zamówił, więc taksówkę i czekamy na nią wcinając kebaby.
- Gabriel siema - odwracamy się, młoda dziewczyna może z 23 lata blondynka dość krupulentna - Co u ciebie braciszku?
- Cześć Wiki, byłem u Kamila - grymas który pojawił się na twarzy Gaba w cale mi się nie spodobał - A ciebie co nosi po mieście?
- A tak na luzie po sklepach się noszę, kim jest twoja koleżanka?
- Nadia - wyprzedzam odpowiedź Gabriela - A ja jestem Wiktoria, jesteś dziewczyną mojego brata?
- Owszem jest, a teraz wybacz ale się śpieszymy - Gabriel łapie mnie za rękę i prowadzi w kierunku taksówki - Właśnie poznałaś moją młodszą i przyrodnią siostrę.
- Przyrodnią?
- Z drugiego małżeństwa matki - po jego twarzy widzę, że nie jest zadowolony z tego spotkania - Coś nas ten temat rodziny dziś prześladuje.
- Na to wygląda, czemu się denerwujesz?
- Powiedzmy, że nie bardzo się lubię z Wiki.
- Rozumiem...

Odwiózł mnie pod sam blok i pomógł wnieść torbę do mieszkania. Sąsiadka z naprzeciwka przyniosła zapasowe klucze, podziękowałam jej za opiekę nad roślinami. Mały Lucyfer od razu zaczął zwiedzać nowe lokum.
- Może zostaniesz jeszcze chwile - pytam Gabriela
- Chciałbym, ale też powinienem odwiedzić mieszkanie - uśmiecha się do mnie, a jego oczy błyszczą - Ale
niedługo mam nadzieję, że mnie zaprosisz na kolację.
- Oczywiście kotku.
Pocałował mnie jeszcze na pożegnanie i ruszył do windy. Zamknęłam za nim drzwi i rzucam się na łóżko spoglądając na sufit. Nagle zrobiło się tak cicho... Pusto... Dziwnie... Siadam do laptopa, zamiast się zadręczać takimi myślami wolę opowiedzieć moje małe wakacje Marlenie.
Cdn

Powrót Grześka i Kamila

Dni upływają nam na spacerach, wspólnych posiłkach, oglądaniu filmów do czego zresztą Gabriel przekonywał mnie przez kilka godzin, oraz na seksie. Lucyfer w między czasie zdążył rozbić jeden wazon w salonie i wywalić ziemię z dużej doniczki. Niestety nic nie trwa wiecznie, dziś ma wrócić Grzesiek z Kamilem.

Gdy siedzimy przy obiedzie, który przyrządziliśmy wspólnymi siłami gdy za oknem deszcz padał w najlepsze. Słyszę jak chłopcy wchodzą i zrzucają bagaże w korytarzu.
- Hej gołąbeczki - Grzesiek jak zawsze musi się wydzierać, jakby nie mógł wejść do kuchni co zresztą po chwili robi - Cześć - odpowiadamy praktycznie jednocześnie.
- No widzę, że wszystko w porządku - Kamil jest dosłownie przemoczony do suchej nitki - Kami idź się przebrać, a potem porozmawiamy, chcecie obiadu? - pytam patrząc na nich spod byka. Owszem może i dzięki temu, że dali zapasowe klucze Gabrielowi zeszliśmy się ze sobą. Jednak osobiście nie lubię, jak mi ktoś się ładuje w życie z butami bez pozwolenia.

Nakładam na talerze dodatkowe porcje, a panowie dzielą się wrażeniami z wycieczki. Stawiam przed nimi  danie i rzucają się do jedzenia. Sama siadam obok Gaba i popijam kawę słuchając uważnie ich historii.
- No i właściwie tyle, dopiero na centralnym Kamil połapał się, że nie mam żadnej kurtki i oddał mi swoją - całus w policzek Kamila, który tylko się uśmiecha - A wy jak? Już po ten teges?
- Eeee jakim ten teges? - oboje z Gabrielem zrobiliśmy wielkie oczy.
- Grzesiek chciał spytać, czy uprawialiście sex - parskam w kawę, a Grześ spływa czerwienią - Chłopak ma drobne problemy z otwartą rozmową na temat - tłumaczy Kamil rozbawiony.
- Raz, albo dwa kuzynku - Gabriel jest taki spokojny, ja bym najchętniej zniknęła gdzieś pod stołem.
- Czyli właściwie nie wychodziliście z łóżka - oj Grzesiek ja cię kiedyś uduszę - Nadiu i jaki jest Gab? Równie dobry jak jego prezencja?
- Eee hem no... lepszy - mogli by skończyć ten temat - A tak w ogóle, to co powiecie na imprezę kończącą wakacje?

Haa mam was, uciekłam z niewygodnego tematu. Od razu zaczęli dyskutować nad ewentualnością zrobienia  małej imprezy. To znaczy, że lista gości objęła już wszystkich znajomych.
- Koniecznie trzeba zaprosić Marlenę i Leona - wszyscy potakują zgodnie
- A tak właściwie Leo, jego prawdziwe imię - Gabriel bawi się cukrem zadając to pytanie
- Nieee, to skrót od Leonard, ale lepiej go tak nie nazywaj kotku.
- Heh doskonale go rozumiem, też nie znoszę swojego imienia. Przez całą podstawówkę dokuczali mi z jego powodu.

Gdy wszystko mamy uzgodnione i mamy już z Gabrielem wracać do miasta widzę jak Grzesiek przywołuje mnie ręką.
- Kotku poczekaj na mnie przed furtką - całuje go lekko w usta i idę do Grzesia - Co tam?
- Nadiu powiedziałaś mu już?
O cholera, no tak... Zagryzam usta i nieco niepewnym głosem odpowiadam - Jeszcze nie, nie jestem gotowa.
- To lepiej mu powiedz, bo to za duża sprawa by żyć z nią w ukryciu.
- Grzesiek on i tak wie już, że nie mogę mieć dzieci - staram się być pewna siebie, ale nie bardzo mi to coś wychodzi
- Według mnie powinien wiedzieć wszystko
- Dobrze powiem mu, już niedługo.
- Zuch dziewczyna, a teraz daj buziaka i uciekaj do tego swojego anioła - całuje Grześka w policzek i biegnę do Gabriela. W głowie po kilku dniach spokoju znowu mam mętlik.
Cdn.

środa, 23 lipca 2014

Pocieszenie

    

     Pukam, raz drugi trzeci, przez drzwi słyszę, że stara się nie płakać. Ni cholery nie rozumiem o co chodzi, przecież jej mówiłem, że nie ma dla mnie problemu. Już nie wspominam o tym drobnym fakcie, że to dopiero początek naszego związku
 
     - Nadiu proszę wpuść mnie - i kto by pomyślał, że ja będę stał pod drzwiami sypialni i prosił o wpuszczenie do środka. - Maleńka weź ze mną porozmawiaj.
Kolejne uderzenia w drzwi i jak tu nie tracić cierpliwości?
- Idź sobie! - no tak typowe dla bab... idź sobie idź sobie, a jak sobie pójdę, to będzie o to pretensja.
- Proszę otwórz
Chyba się zdenerwowała, ale otwiera drzwi. Swoją drogą uroczo wygląda w samym podkoszulku i majteczkach. Owszem zapłakane oczy trochę psują całość, ale jednak... Obejmuje ją, a ona wtula się mocno.
- Co się stało maleńka?
- Bo nie dam ci dziecka - słyszę po chwili cichą odpowiedź, staram się nie westchnąć i głaszcze ją uspokajająco - Maleńka spokojnie nie przeżywaj, pomyśl przecież dopiero zaczęliśmy być ze sobą.
- No tak...
- No właśnie tak, więc myślenie o dzieciach na tym etapie jest kompletnie bezsensowne - podnoszę jej twarzyczkę - Popatrz na mnie.
- Chciała bym mieć dziecko.
- Rozumiem - całuje ją w czoło - Ale póki co jest za wcześnie by się tym przejmować. Tak?
- Tak
- Słodka moja, pocałuj mnie - staje na palcach i mnie całuje, przywieram do niej i wpijam się mocniej w soczyste usta.

   Unoszę ją i kładę na łóżku, całuje po udach i podwijam podkoszulek ponad piersi.
- Chcesz dokończyć deser maleńka? - w odpowiedzi kiwa głową, więc przewracam ją na plecy i przejeżdżam językiem od krawędzi fig wzdłuż kręgosłupa aż do karku. Jej cichy jęk działa na mnie jak płachta na byka. Unoszę jej biodra do góry, tak że eksponuje mi bezwstydnie swoją zgrabną pupę. Daje jej klapsa, zaciska dłonie na pościeli, ale wypina się mocniej. Oooo proszę tego się nie spodziewałem. Ściągam z niej majtki i zaczynam powoli pieścić językiem.

   Nigdy nie przypuszczałem, że kobieta może tak szaleć od pieszczot oralnych. Owszem miałem w życiu kilka partnerek, ale żadna nie reagowała w ten sposób. Dosłownie wije się jak wąż pod ich wpływem, a widok unoszących się i opadających pośladków jest jak zaproszenie. Uwalniam się z bokserek i wchodzę w nią od tyłu
- O tak tak tak - jest taka słodka, ciągle nie mogę się nadziwić jej reakcją. Powoli zaczynam nadawać rytm naszym ciałom, już wczoraj miałem ochotę tak się z nią kochać. Ciekawe czy miała by coś przeciwko jakbym ją złapał za te boskie rude włosy przyciągnął do siebie i zaczął podgryzać szyję. Lepiej jeszcze nie będę próbować. Koncentruje się na przyjemności jaką sobie dajemy, czuje jak jej mięśnie zaciskają się na mnie, a ona wygina w spazmie rozkoszy. To jest wspaniałe nie mogę się napatrzeć na to jak przeżywa rozkosz. Zresztą ja sam dłużej nie wytrzymuje.

    Opadamy na łóżko i obejmuję ją mocno. Tak jak w nocy położyła głowę na mojej klatce piersiowej i słucha bicia mego serca.
- Gabriel
- Tak maleńka?
- Cieszę się, że jesteś
- A ja się cieszę, że ty jesteś
Cdn.

wtorek, 22 lipca 2014

Śniadanie

Staram się go objąć, ale trafiam na pustkę. Otwieram oczy zaniepokojona, że to był tylko sen. Jednak nie. Na podłodze leżą jego ubrania, schodzę do kuchni gdzie słychać poranną krzątaninę, miauczenie kota i Gabriela, który się z nim przekomarza.
- Nie, nie dostaniesz tego, bo pani będzie głodna - i miauczenie Lucyfera w tle, hi hi trafnie go nazwałam.
Prawdziwy z niego diabełek. Schodzę po cichu i zachodzę go od tyłu, zarzucam ręce na szyję i całuje.
- Mmmm dzień dobry - odwraca się do mnie i całuje lekko - Jak spałaś?
- Jak nigdy w życiu - odpowiadam zgodnie z prawdą
- Cieszę się, a póki co porozstawiaj talerze, a ja dokończę omlety.

Nakrywam do stołu i siadam przy nim, obserwując każdy jego ruch. Niejasne wspomnienia nocy sprawiają, że zagryzam wargę. Nakłada mi omlet, a po chwili siada ze swoim obok mnie. Jemy podkradając sobie na wzajem z talerzy kąski i żartując. Lucyfer kręci się nam pod nogami domagając się pieszczot. W sumie sama mam na nie ochotę.

Zbieram naczynia, by je umyć. Zawsze lubiłam tę czynność robić ręcznie i nawet jak mieszkałam u Marleny robiłam to w klasyczny sposób, a nie w zmywarce. Obejmuje mnie i ociera się o mnie, gdy całuje mi szyję zarost drażni w ten szczególny sposób.
- Mmmmm - mruczy mi prosto do ucha, a ja się wzdrygam zakręcam wodę i odwracam do niego - Coś pan chciał?
- Mmmm taaaak
- A co takie pan sobie życzy?
- Mmmm deser - jego język wdziera się w moje usta, no w sumie taki deser raczej nie tuczy. Unosi mnie znowu i sadza na stole.
- A to ci po co? - zsuwa ze mnie figi i całuje po podbrzuszu, kładę się na stole - Kiciu poczekaj muszę pójść
po prezerwatywę
- Nie musisz - czerwienie się, ale taka prawda - Widzisz ja nie mogę mieć dzieci.

Zamiera. No w sumie mu się nie dziwie, pewnie każdego faceta taka wiadomość by zamurowała.
- Skąd wiesz, że nie możesz mieć dzieci? - no i po miłym poranku wzdycham i siadam na stole.
- Wiesz, że byłam za granicą?
- No tak, Grzesiek z Kamilem mi wspominali.
- Przeszłam tam poważny zabieg po którym nie będę miała dzieci- biorę jego twarz między dłonie i całuje delikatnie w nos - Czy jest to problemem?
- Nie, nie jest - widzę, że jest zmieszany ja w sumie też. Straciłam nagle ochotę na wszelkie pieszczoty.
- Wybacz pójdę się ubrać.

Schodzę ze stołu i zakładam figi, wbiegam do sypialni i zamykam się od środka. A tak pięknie zapowiadał się ten poranek. Szlag nigdy nie będę dla niego idealna. Nigdy nie usłyszy od mnie, że będzie tatą i nigdy nie będziemy razem przeżywać tego szczęścia. Staram się poduszką zdławić suchy szloch. Moją rozpacz przerywa pukanie
do drzwi.
Cdn.

Taniec ciał

dla większej przyjemności czytania

    Pierwszy raz w życiu tańczę, ale Gabriel doskonale prowadzi. Zapach jego skóry mnie oszołamia, wątpie
bym kiedykolwiek zapomniała ten wieczór. Resztki z kolacji zostawiliśmy na stole, a sami tańczymy w rozmigotanym świetle pochodni. Wtulam się w jego ramię i napawam się jego silnymi dłońmi. Czuje jak jak je przesuwa po moich  biodrach, co wywołuje dreszcz podniecenia. Unoszę głowę i patrzę w zieloną otchłań jego oczu, znowu składa pocałunek na moich ustach. Tym razem jego język ociera się o mój, staje a on nie przerywa. Poddaje się, wbijam palce w jego ramiona, a on mnie unosi i niesie w stronę domu. 

Kładę ją na łóżku w sypialni, i zaczynam całować po szyji. Ma przymknięte oczy i zagryza usta, czy wie jak bardzo to na mnie działa? Ściągam marynarkę, krawat rzucam niedbale na podłogę. Guziki lecą na boki gdy rozrywam koszulę, kładę jej dłoń na swoim torsie. Powoli przesuwa nią po nim, jej oddech jest taki głęboki.

Czuje jak ściąga ze mnie bluzkę, jedzie palcem po mojej szyi, między piersiami aż do pępka, by następnie złożyć na nim pocałunek. Po chwili jego usta są już na dekolcie, a ja nie jestem w stanie zrobić nic. Podnoszę się i rozpinam stanik, niech się dzieje.

Jej drobne piersi z wyzywająco sterczącymi sutkami, są o wiele lepsze niż w moich fantazjach. Pochylam się i biorę jeden z sutków w usta. Słyszę jej cichy mruk, więcej mi nie potrzeba. Delikatnie rozbudzam drzemiącą w niej boginie. Najpierw ona, to ma być nie zapomniana chwila dla niej.

Spycham jego głowę w dół, tak bardzo chcę mu się oddać. Nigdy nie przypuszczałam, że mężczyzna może być tak delikatny. Rozpina mi spodnie i powoli zsówa. Całuje po udach, łydkach w końcu stopach. Ciche jęki świadczą o mojej satysfakcji. Proszę Gabrielu nie przestawaj.

Jej ciało jest niesamowite, reaguje na najdrobniejsze muśnięcie. Słuchanie jak prosi mnie o więcej i więcej, jej ciche powstrzymywane jęki. Nigdy nie spotkałem tak czułej na dotyk kobiety, gdy dotykam materiału fig łapie mnie za rękę. Całuje ją i uspokaja się, unosi przyzwalająco biodra. Uwalniam ją z resztek niewinności.

Całuje mnie, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Jego usta na moich płatkach, delikatne muśnięcia językiem, tego wszystkiego jest dla mnie za wiele. Fale gorąca jakie targają moim ciałem są coraz silniejsze. Nie dam rady dłużej. Krzyk zmusza księżyc do wstydliwego ukrycia się za chmurami.

Uśmiecham się gdy jej ciałem targają spazmy rozkoszy. Rozbieram się do końca i czekam aż się uspokoi. Patrzy na mnie głodnym wzrokiem. Jej dłoń ponownie ląduje na moim torsie, unoszę ją do ust i całuje po opuszkach palców. Drugą dłonią sięga do mojego krocza, powoli bez pośpiechu hipnotyzująco masuje.

Przyciągam go do siebie, już dłużej nie wytrzymam. Obejmuje nogami gdy powoli mnie wypełnia, boli mniej niż się spodziewałam. Zresztą nie ważne, w końcu jest we mnie, jestem jego. Jego usta znowu wyznaczają na moim ciele wilgotny szlak.

Nie wiem jak długo wytrzymam, w końcu mam to czego tak bardzo chciałem. Staram się nie śpieszyć i tak ledwo się w niej mieszczę, ale po reakcjach jej ciała wiem że chce więcej. Tylko kompletny egoista nie chciał by się dzielić przyjemnością z tą kobietą. W spulnym rytmie, dwa ciała zamienione w jedno. Czuje jak się na mnie zaciska, a noc znowu przecina jej krzyk. tego dla mnie za wiele. Wtulam się w jej szyję, gdy równierz wybucham.

Zasypiamy cicho rozmawiając i obdarzając się drobnymi pieszczotami. Słyszę bicie jego serca, to takie 
cudowne móc odpływać w sen przy tym dźwięku. Wiem, że na mnie patrzy, czuje mrowienie skóry w miejscach po których przejeżdża wzrokiem. Słyszę tylko jeszcze jego cichy szept.
- Śpij dobrze maleńka
Cdn.

Odrobina spokoju?



Moi geje wyjechali dziś rano, klucze do domu znalazłam tak jak powiedział Grzesiek pod obluzowaną cegłą. Po 4 dniach spędzonych u Marleny odzyskałam względny spokój, najgorsze były nocne koszmary. Nie raz i nie dwa zastanawiałam się czy kiedykolwiek przestanę się tym przejmować. Wchodzę do budynku, na dzień dobry w przedpokoju natykam się na worek z śmieciami. No tak, cały Grzesiek jak zawsze nie chciało mu się wynieść, więc zostawił mi mały prezent na powitanie.

Wynoszę śmieci, przy kontenerze słyszę rozpaczliwe miauczenie. Zaczynam się rozglądać do o koła, w końcu pod  zbiornikiem na śmieci zauważam małego czarnego kota. Sierść ma tak nastroszoną, że na myśl od razu przychodzi mi szczotka do mycia butelek.
- Kici, kici chodź do mnie - maleństwo jest przerażone, ale powoli wychodzi spod śmietnika. Mała przerażona kulka, która ufnie podstawia łepek do głaskania - Jaki ty śliczny jesteś, chodź do mamy.
Biorę maluszka na ręce i zabieram do domu. Później pójdę z nim do weterynarza, a póki co nalewam na spodek odrobinę mleka które niezdarnie stara się pić. Nie mogę oderwać od niego wzroku, jest taki rozkoszny.
- Będziesz miał na imię Lucyfer - mówię do niego głaszcząc go po grzbiecie, dziwnie ufny może dopiero dziś się zgubił.

Rozgaszczam się, w łazience zostawili mi kilka ręczników a na łóżku świerzą pościel. Przynajmniej, to im się chciało zrobić. Lucyfer zwiedza salon, a ja sprawdzam zawartość lodówki w której oczywiście nie ma żadnej kociej  karmy. No trudno i tak miałam wziąć malca do weterynarza, to przy okazji kupię mu jedzenie. Wychodzę sprawdzając, czy aby na pewno zamknęłam drzwi.

Mały Lucyfer okazał się zdrowy, dostał książeczkę zdrowia i witaminy. Pani weterynarz wytłumaczyła mi kiedy mogę go wysterylizować, oraz pomogła w dobraniu odpowiedniej karmy. Zadowolona wracam spacerem do domu, mijam  ludzi i staram się nie uśmiechać na widok mężczyzn którzy wręcz pożerają mnie wzrokiem. Te małe wakacje były świetnym pomysłem. Powoli docieram do furtki, jest wczesny wieczór ptaki hałasują tego właśnie potrzebowałam. Otwieram zamek... zaraz co jest? Przecież zamknęłam. Otwieram furtkę na ścieżce zauważam zapaloną świeczkę, w pewnej odległości od niej kolejną i kolejną, aż do drzwi.

Podążam tym tropem, co ci geje znowu wymyślili? W domu jeszcze więcej świeczek prowadzi mnie na werandę,cicha muzyka płynie z głośników. Wychodzę do ogrodu, biały stolik, dwa krzesła otoczone pochodniami wbitymi w ziemię,
Na stoliku gotowa kolacja, aż na werandzie czuć jej aromat. Przed stolikiem stoi on. Czarny garnitur, koszula i gustownie dobrany krawat oczywiście jak zawsze nienagannie uczesany, a w rękach bukiet białych róż.
- Nadiu proszę wysłuchaj mnie - stoję jak wmurowana w ziemię Lucyfer zeskakuje mi z rąk i biegnie do salonu - Ten chłopak był kiedyś ze mną, ale to przeszłość.
Dalej nie mogę się ruszyć, najchętniej bym się odwróciła i wyszła ale mimo wszystko stoję i słucham dalej.
- Od pół roku jestem sam i błagam daj mi szansę.
- Gabriel...
Podchodzi do mnie i całuje. Wręcz czuje się jakby pożerał moje usta, a ja mu ulegam. Tak bardzo tego chciałam w te nieprzespane noce. Tak bardzo chciałam ciebie Gabrielu.
Cdn