środa, 30 lipca 2014

Kąpiel

dla większej przyjemności czytania
      Wyszli wszyscy zostałam tylko z Gabrielem, który przenosi naczynia do kuchni. Ja sama puściłam wodę do wanny i wlałam fiołkowy płyn do kąpieli. Gdy tylko wanna napełniła się wodą zanurzyłam się w niej przymknęłam  oczy i powoli oddałam relaksowi.

Spokój przerwało delikatne pukanie do drzwi, Gabriel wsunął głowę do środka.
- Mogę wejść?
- Tak wejdź - uśmiecham się do niego, gdy siada na krawędzi wanny - Jak się bawiłeś kotku?
- Dobrze, a ty?
- Wspaniale, dziękuje - z całą pewnością był to jeden z najpiękniejszych wieczorów w moim życiu. Zrozumiałam tak wiele rzeczy...
- Wiesz ja zawsze czułam się inna - patrzę na niego
- Nadiu nie musisz, wiesz że nie obchodzi mnie, to co było.
- Wiem, ale... myślę, że powinieneś wiedzieć.
- Dobrze więc jeśli chcesz.
Siadam wygodniej i zaczynam powoli snuć swoją historię.

Zawsze różniłam się od innych chłopców. Owszem biegałam z nimi bawiłam się w wiele zabaw, ale nie miałam wśród nich przyjaciół. Za to zawsze świetnie dogadywałam się z dziewczynkami. Pamiętam jak mnie zabolało jak  jedno mi powiedziała, że była bym jej najlepszą przyjaciółką gdybym nie była chłopcem. Tak to była Marlena, znamy się właściwie od zawsze. W okresie dojrzewania pomogła mi zrozumieć co jest nie tak, przyszłam do niej z płaczem bo to co się działo z moim ciałem mnie przerastało. W internecie znalazłyśmy stronę o osobach podobnych do mnie, urodzonych w nie swojej płci. Zbierałyśmy informacje, a ja powoli zaczęłam odnajdywać siebie. Pierwsze sukienki, zapuściłam włosy... Coraz więcej czasu spędzałam u Marleny. Pod koniec podstawówki poznałyśmy Grześka, który miał problem. Otóż przyznał się nam, że pokochał jednego z kolegów ze swojej klasy. W gimnazjum byliśmy już nie rozłączni, czasem wychodziłam z nimi na spacery w swojej skórze. Marlenka uczyła mnie wszystkiego co dotyczy  dziewczyn. Problemy zaczęły się w liceum, zaufałam pewnemu chłopakowi i mu o sobie opowiedziałam. On rozpowiedział  innym, a moje życie zamieniło się w koszmar. W końcu dotarło do moich rodziców, wielka kłótnia zakończona moją przeprowadzką do domu Marleny. Jej matka wiedziała o mnie i pozwoliła mi żyć po swojemu, ale jej ojciec... W najgorszym wypadku traktował moją osobę jakby nie istniała. Moje życie powoli się zaczęło zmieniać. Gdy tylko skończyłam 18 lat postanowiłam zarobić na korektę i być sobą.

- I jak widzę udało Ci się - schyla się do pocałunku, a ja dmucham mu pianą prosto w twarz - Ochhh ty łobuzico, niegrzeczna z ciebie dziewczynka.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak niegrzeczna - kończąc to zdanie wciągam go do wanny, śmiejemy się w najlepsze. Po chwili śmiech zastępują namiętne pocałunki. Ściągam z niego mokry podkoszulek i całuje jego tors, delikatnie podgryzam sutki. Jego pomruk zadowolenia wywołuje we mnie dreszcz. Wstaje na chwile i uwalnia się ze spodni, po chwili już s powrotem zanurza się w wodzie i moich pieszczotach. Moja dłoń wędruje po torsie w dół i gdy natrafiam na cel swoich poszukiwań przygryzam nieco wargę. Powoli i delikatnie zaczynam doprowadzać go do ekstazy jego przymrużone oczy i głęboki oddech. Nie wytrzymuje tak bardzo chcę go mieć w sobie. Siadam mu na nogach i powoli nabijam na jego członek. On wykorzystuje to i podtrzymując mnie całuje po piersiach. Zaczyna się taniec naszych ciał, śpiew głosów przesiąkniętych rozkoszą. Gdy w końcu oboje jesteśmy zaspokojeni sobą dochodzi nas walenie kijem od szczotki w podłogę. Ani chybi sąsiad z dołu ma pretensje... Trudno. Całuje Gabriela delikatnie w usta i wychodzę z wanny owijając się ręcznikiem.
Cdn

Prezent

Wyszłam po małe zakupy, a przy okazji przemyśleć zdarzenia kilku ostatnich dni. Cięcie nie było głębokie na szczęście, ale i tak będę przez pewien czas chodzić do psychiatry. Za dużo ostatnio się działo, przez co nie wytrzymałam. Kłótnia z Gabrielem, nie nie kłótnia raczej powiedzenie mu prawdy, a raczej jego reakcja na prawdę kompletnie mnie załamała.

Szybkie zakupy przemieniły się w mękę oczekiwania w kolejce. Gdy w końcu wróciłam do mieszkania stanęłam jak wryta w ziemię. Grzesiek, Kamil, Marlena i Leo wszyscy najbliżsi przyjaciele przyjechali. Siedzą w salonie rozmawiają w najlepsze.
- A ja nie mam nic w lodówce! Gabriel nie mogłeś mi powiedzieć
- Cześć - zawołali chórem, a Marlenka nawet pomachała - O prowiant nie musisz się martwić bo przywiozłam z Leo, ale ty nie pijesz.
- I tak nie mam raczej ochoty...
- No siadaj księżniczko my się wszystkim zajmiemy - Grzesiek z Kamilem się poderwali, a ja usiadłam przy biurku.Po chwili na małym stoliczku zaczęły pojawiać się potrawy. Ot proste i na szybko robione ale w odpowiednim towarzystwie prawdziwa uczta.

Puszczam z komputera muzykę i zaczynamy zabawę na dobre. Żartą i rozmową nie ma końca. Wtulam Się w Gaba i obserwuje całą czwórkę Marlenę siedzącą na kolanach Leo i Grześka wtulonego do Kamila. Całuje Gabriela i wtulam się mocniej.
- Mamy dla ciebie prezent maleńka - mruczy mi do ucha,aż mi przychodzą ciarki po plecach - Grzesiek trąca Kamila, a ten wyciąga z torby pudełko i mi je podaje. Otwieram je powoli, a w środku leży szeroka skórzana bransoletka.
- Żebyś nie musiała nosić apaszek - wyjaśnia mi Grzesiek - Lekarz twierdził, że blizna z czasem zniknie, ale póki co przyda się.

Wyjmuje ją z pudełka i powoli rozwijam apaszkę. Bardzo niechętnie to robię... Przyjaciele odwracają wzrok,  nie chcą mnie dodatkowo krępować. Gabriel przytrzymuje mi rękę i pomaga mi na widok rany wydaje ciche syknięcie  całuje mnie lekko i zapina luźno bransoletkę.Patrzę mu w oczy, są przepełnione spokojem i miłością do mnie. Łzy same napływają mi do oczu. Siadam mu na kolanach i wtulam się z całej siły, po chwili obejmuje mnie reszta. Wielkie grupowe przytulanie. Moi przyjaciele. Moja rodzina.
Cdn.

OD AUTORKI
Wybaczcie, że nie codziennie dodaje nowe wpisy niestety czasem brak weny i złe samopoczucie nie pozwalają mi pisać. Staram się wtedy nadrabiać zaległości rozpisując kilka rozdziałów więcej mojej historii. A może chcecie, żebym pociągnęła dalej jakiś wątek który was wyjątkowo zainteresował a odłożyłam go na bok? Czekam na komentarze.
Pozdrawiam
Dark Silent

poniedziałek, 28 lipca 2014

Powrót do życia

Mała torba z rzeczami jakie przywiozła mi Marlena ze swoją mamą leży na łóżku ja siedzę obok niej i czekam. Za chwilę stąd wyjdę. Po tych kilku dniach pod obserwacją i konsultacji z psychiatrą, który wysłuchał mojej historii mogę wrócić do życia. Na przegubie zawiązałam apaszkę, nie chcę by ktokolwiek wiedział. Tak bardzo mi  wstyd.

W recepcji czeka na mnie Marlena, Leo i on... Widzimy się pierwszy raz od tamtego bolesnego wieczoru, staje i nie bardzo wiem co dalej. Za pleców wyciąga róże, moją róże i rusza w moją stronę obejmuje mnie i mocno przytula. Chowam się w jego ramionach, wiem że już wszystko jest w porządku. Staram się powstrzymać łzy, które napływają mi do oczu.
- Już maleńka jestem obok - szepcze mi tuż przy uchu, a ja wybucham płaczem - Już spokojnie.

Jeszcze chwilę szlocham, a gdy się uspokajam bierze torbę od mnie i prowadzi do samochodu. Marlena całuje  mnie na powitanie, a Leo nerwowo uśmiecha. W sumie ciężko mu się dziwić. Czy moi znajomi już zawsze będą mnie  traktować jak obcą? Wsiadamy do samochodu.

Podróż mija przyjemnie, rozmowa, żarty zupełnie jakby nic się nie stało. Podjeżdżamy pod mój blok, wysiadam razem z Gabrielem, z bagażnika wyciąga torbę.
- Mam nadzieję, że mogę u Ciebie zostać przez pewien czas - uśmiecham się nerwowo
- A chcesz?
- Gdybym nie chciał, to bym się nie pytał - całuje mnie lekko - Zresztą dbałem o Lucyfera jak cię nie było.
- Dziękuje...

W mieszkaniu, Lucyfer od razu się do mnie łasi biorę go na ręce i siadam przed swoim lustrem, ale nie chcę spojrzeć na swoje odbicie. Staje za mną i mnie obejmuje.
- Chcesz o tym porozmawiać? - powinnam, ale strach
- Chyba powinniśmy - patrzę na niego błagalnym wzrokiem - Spanikowałam.
- Ja też i to zupełnie niepotrzebnie.
- Gabriel ja...
- Nadia, to było i minęło jestem - całuje mnie po szyi tak jak lubię
- Ja zawsze byłam kobietą, tylko że nie zawsze tak wyglądałam.
- Rozumiem - jego głos uspokaja - Zresztą co za różnica? Ważne jest, to co do siebie czujemy.

Odwraca mnie do siebie i całuje namiętnie. Tak jak dawniej, a ja się poddaje temu. Jestem jego dziewczyną i nie obchodzi go to co było dawniej. Chyba w końcu moje życie zaczyna się układać tak jak powinno.
Cdn.

niedziela, 27 lipca 2014

Skutki uboczne

Siedzę na dworcu i czekam na najbliższy pociąg skm w głowie mam mętlik. Dosłownie nie wiem co mam o tym  wszystkim myśleć, to mnie przerasta. Siadam na ławce i chowam twarz w rękach, najchętniej bym w coś przywalił z całej siły. W kieszeni zaczyna mi brzęczeć komórka wyciągam ją - Nadia. Odrzucam połączenie, ale nie mija  wiele czasu i dzwoni Kamil. Też odrzucam i wyłączam telefon.

W domu, w końcu. Moje cztery ściany, zaraz po wejściu z lodówki wyciągam piwo i siadam na łóżku. Jestem w kompletnym rozbiciu, a tak na dobrą sprawę to nie wiem dla czego. No ok była chłopakiem, ale ja jestem bi przecież. Już nie mówiąc o takich szczegółach, że raczej żaden chłopak tak nie wygląda. Chyba fakt, że to ukrywała przed mną tak długo. Kurwa mać przecież właściwie z żadnej strony, to mi nie przeszkadz.

Ktoś puka do drzwi, chociaż puka to trochę za mało powiedziane. Wstaje i otwieram za drzwiami Leo z Kamilem.
- Kurwa mać ubieraj się - nie widziałem jeszcze tak zdenerwowanego kuzyna
- Co się stało?
- Nadia jest w szpitalu, kurwa ubieraj się i jedziemy - piwo wypada mi z ręki łapie za buty i zamykam mieszkanie. Zbiegam po schodach, a za mną chłopcy szybko do samochodu.

Jedziemy na tyle szybo na ile tylko pozwalają przepisy.
- Co się stało?
- Impreza odbyła się normalnie - Kamil zaczął opowiadać - Nadia większość czasu siedziała przy stoliku i piła, jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
- No i?
- Zniknęła i zaczęliśmy jej szukać...
- Kurwa przejdź do rzeczy Kamil!
- Leżała w waszej sypialni wtulona w twoją bluzę próbowała się pociąć.
Zrobiło mi się słabo. Otwieram okno i czuje jak żołądek podchodzi mi do gardła staram się złapać powietrze, ale nie najlepiej mi to wychodzi. Osówam się w nieświadomość.

- Gabriel, Gabriel ocknij się - dociera do mnie głos Kamila - Nosz jak się nie ocknie, to mu przywale.
- Nie musisz już jestem przytomny.
Wysiadamy z samochodu i idziemy do recepcji siedzi tam Marlena z Grześkiem.
- Co z nią? - pytam na wejściu
- Jest w porządku, nie ma już zagrożenia.
- Można ją odwiedzić?
- Póki co starają się skontaktować z jej rodziną - Grzesiek smętnie zwiesił głowę - A póki co musimy czekać.
Siadam obok nich i wpatruje zegar. Kurwa mać przez głupią kłótnie...
Cdn

Koniec bajki

dla większej przyjemności czytania

W dzień imprezy przyjechaliśmy z Gabrielem do Grześka i Kamila pomóc w przygotowaniach do wieczoru. Na miejscu była już Marlena z Leo. Torby wyładowane prowiantem, ubraniami i alkoholem. Szykowaliśmy się na bardzo długi weekend.

W kuchni zrzucamy rzeczy, Gabriel zanosi torbę z ubraniami do pokoju w którym mamy spać a ja wyciągam przygotowane przez mnie smakołyki na wieczór - sałatka, oraz zapiekanka za którą przepadają moje geje.
Z salonu wpada Grzesiek, a za nim Kamil w rękach trzyma wypełnione wodą wiadro.
- Noo to teraz cię mam!
- Eeee cześć? - stoję oszołomiona przy otwartej lodówce - A wy co?
- A nic przygotowujemy basen na wieczór i wsadziłem Kamilowi węża ogrodowego za koszulkę.
- A ja w nagrodę wyleję na niego zawartość tego wiadra - Kami wyszczerzył się mściwie
- Musicie to robić w kuchni?
- Hem no fakt nie koniecznie - Grzesiek podrapał po głowie z zakłopotaniem - A gdzie twój książe z bajki?
- Na górze rozpakowuje nas, a Marlena z Leo? Widziałam ich samochód.
- Poszli do sklepu po chipsy i alko.

Pół godziny później siedzimy wszyscy zadowoleni na werandzie w basenie woda powoli się nagrzewa, a w salonie zrobiliśmy miejsce do tańczenia, a na stole pod ścianą ustawiliśmy przekąski i alkohol. Rozmowa kręci się w najlepsze, Gabriel opowiedział naszą przygodę sprzed kilku dni, a ja starałam się nie zwracać uwagi na złe spojrzenie Grześka. Marlena zresztą też wydaje mi się nie zadowolona.
- Kurwa mać Nadia kiedy zamknięsz tą sprawę - Grzesiek walnął dłonią w stolik przy którym siedzimy.
- Jaką sprawę? - Gabriel od razu podchwycił wątek, cholera teraz już od tego nie ucieknę.
- Sama ci powie, a Ty się nie bój Gab jest swój i zrozumie.
- Dobrze, dajcie mi spokój i drinka najpierw - ręce mi się trzęsą i doskonale zdaje sobie sprawę , że jestem blada ze strachu.

          Po chwili przynoszą mi drinka który wypijam duszkiem, biorę głęboki oddech.
- Zostawcie nas samych - proszę jeszcze, gdy znikają w domu patrzę na Gabriela i szukam odpowiednich słów.
- No maleńka słucham.
- Gabriel, to nie jest takie proste - głos mi drży - Mam pewną tajemnicę.
- Tego, to się już domyśliłem dawno.
- Chodzi o mnie ten zabieg, no właściwie całe moje życie - mówię coraz ciszej
- Nadia do rzeczy.
- Gabriel ja byłam chłopakiem - i cisza. wręcz boli od ciszy która zapadła patrzę się na niego i widzę jego
zaskoczenie i niedowierzenie.
- Pieprzysz...
- Zdjęcie w portfelu, to ja sprzed korekty płci
- Mówiłaś, że to twój brat!
- Jestem jedynaczką - wiem już, że to nie skończy się dobrze - Proszę wysłuchaj mnie
- Nie do cholery, teraz nie! Muszę ochłonąć, przemyśleć - wstaje i idzie w kierunku drzwi wyjsciowych.
- Gabriel proszę - biegnę za nim, a moi przyjaciele patrzą ponuro na tą scenę. Bez słowa zamyka mi furtkę przed nosem. Stoję w miejscu i nie wiem co dalej... Ktoś mnie obejmuje, a ja wybucham płaczem... Wiedziałam, że tak to się skończy.

Cdn.

Koszmar na jawie

W tej chwili liczą się dla mnie tylko dwie rzeczy taniec i Gabriel. Czuje jego wzrok na sobie, więc staram się z siebie dać wszystko. Dawno już nie kręciłam poi, to mój pierwszy występ po dwóch latach, ale wciąż pamiętam co i jak. Pot spływa mi po twarzy utwór mimo, że jest to ballada ma wysokie tempo i utrzymanie rytmu kosztuje mnie trochę siły, a wypity alkohol nie pomaga. Kręci mi się w głowie, świat ciemnieje.

Otwieram oczy, lampa uliczna oświetla okolice leżę na ławce, a po głowie głaszcze mnie Gabriel.
- Byłaś świetna maleńka - całuje mnie lekko
- Może i byłam, ale przeceniłam swoje siły - odpowiadam słabym głosem.
- Nie szkodzi, to było wspaniałe co to właściwie było?
- Taniec z poi - uśmiecham się do niego - Kiedyś to była moja wielka pasja.
- Powinnaś dalej to robić myszko.

Siadam powoli i czuje jak w głowie mi się kręci, z pub'u dochodzi mnie głucha muzyka. Powoli wciągam głęboko powietrze i je wypuszczam. Gabriel podaje mi butelkę z wodą.
- To od barmana i kazał podziękować za występ.
- Heh Paweł jest kochany - pije powoli, pamiętał że nie znoszę gazowanej. Wieczór mimo wszystko i tak jest udany siedzimy sobie na ławeczce, tulimy się, czego chcieć więcej?

Z baru wychodzi trzech typków i chwiejnym krokiem idzie w naszym kierunku. Jeden z nich wydaje mi się  dziwnie znajomy.
- Proszę proszę - skąd ja znam ten głos - Góra z góra się nie zejdzie co dziwadło?
O nieee to on, Robert. Przez całe liceum prześladował mnie ze swoimi koleżkami, dla czego dziś?
- Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pan pomylił - gdy wypowiadam te słowa Gabriel wstaje i przesuwa się przed mnie.
- A ty koleś co? - no tak jego też będą zaczepiać - Obrońca dziwolągów?
- Panowie nie szukamy zaczepki - jego spokojny głos tak bardzo się kontrastuje z zaciśniętą pięścią - Idźcie sobie w swoją stronę, a my w swoją.
- Patrzcie kurwa jaki bohater - ponury rechot sprawił, że dreszcz przerażenia przebiegł przez moje ciało - A co jeśli mamy ochotę pokazać temu czemuś co tam się kryje za tobą co myślimy o takich?
- Panowie dajcie spokój - mimo że dalej jest spokojny to czuje że również zaczyna się bać.
- Hej!?! Co tam się dzieje - na szczęście Paweł wyszedł na papierosa - Zostawcie ich w spokoju!
- Bo co? - Robert zawsze był głupszy niż wyglądał, a to jest pewne osiągnięcie - Też będziesz bronił to coś?
- Wystarczy, że zadzwoniłem po patrol szczeniaku - nie wiem jak się odwdzięczę Pawłowi, ale jak tylko usłyszeli o  policji wycofali się dając nam spokój.
- Nadia wszystko w porządku - Paweł wyciągnął do mnie paczkę z papierosami, wyciągam jednego drżącą dłonią
- Tak, dziękuje
- Nie ma za co i nie martw się dopilnuje by te typki już nie weszły do mojej knajpy - spojrzał na Gabriela - A ty  chłopaku masz zawsze pierwsze piwo za darmo u mnie.
- Za co?
- Za to że nie uciekłeś

Gabriel postanowił mnie odwieźć do domu pierwszy autobusem jaki uda nam się złapać. Większą część drogi milczymy, tylko ja kurczowo trzymam go za dłoń.
- Mała co to za koleś?
- Dokuczał mi w liceum - mój głos drży, oby się tylko przy nim nie rozpłakać
- Yhmmm, a co mu chodziło?
- Bardzo się różniłam od rówieśników. dla niektórych osób w szkole za bardzo.
- Rozumiem banda debili prześladująca wyróżniającą się osobę
- Tak - przytula mnie mocno, uspokajająco. Tylko jak długo jeszcze uda mi się omijać problem?
Cdn.

Niespodzianka od Nadii


wczuj się w klimat niespodzianki
Telefon od Nadii, w czasie rozmowy wydawało mi się że jest czymś poruszona, ale im dłużej dyskutowaliśmy tym była spokojniejsza. Pytała się o typowe przyziemne sprawy, jak się czuje, czy jak mi minął dzień. Później rozmowa zeszła na temat imprezy u Kamiego i Grześka. Ja sam myślami krążę raczej wokół spotkania z Wiki.

Młoda ma to do siebie, że jest straszną intrygantką Właśnie z jej winy rozpadł się mój związek z Herbertem.To, że zobaczyła mnie z Nadią na mieście nie wróży niczego dobrego. W najlepszym wypadku będzie mi dogryzała, a w najgorszym zrobi wszystko by zaszkodzić nam. Wydaje mi się, że spowodowane jest to faktem, że nikt z nią nie jest w stanie wytrzymać. Złośliwa i niezbyt urodziwa, więc ciężko się dziwić. Żeby chociaż z charakteru była milsza.

- Gabriel, a może wyskoczymy gdzieś? - z rozmyślań wyciąga mnie pytanie maleńkiej - Mam ochotę potańczyć.
- Dobrze myszko możemy wyskoczyć do jakiegoś klubu - w sumie podoba mi się ten pomysł, jeden dzień jej nie widziałem i już tęsknie - Podjechać do ciebie?
- Nie trzeba spotkamy się na miejscu - podaje mi adres znanej mi knajpki w której często odbywają się koncerty rockowe. No cóż w takim razie trzeba będzie coś odpowiedniego założyć.

Jadę na miejsce - skórzana kurtka, która leżała na dnie szafy ciągle jest w idealnym stanie. Rozpuściłem włosy założyłem koszulkę jednego z moich ulubionych zespołów i poczułem się jakbym znowu był na studiach.
Nadia czeka na mnie przed wejściem do knajpki. Czarna mini spódniczka z łańcuchami i gorset, na nogach pończochy i ciężkie wysokie buty, a do tego ostry ciemny makijaż. Nigdy nie przypuszczałem, że ta mała lubi takie klimaty, grupka studenciaków stojąca nieopodal nie może od niej oderwać oczu i wcale się nie dziwie. Już sama obróżka którą ma na szyi sprawia, że moje ciało przechodzą dreszcze podniecenia.
- Wow wyglądasz
- Nie podobam ci się - pyta się spuszczając wzrok
- Wręcz przeciwnie, wyglądasz zjawiskowo - całuje ją namiętnie na oczach tych dzieciaków, niech wiedzą, że ta dziewczyna jest moja i tylko moja - Wchodzimy do środka?
- Tak Gab.

Wnętrze lokalu wypełnia ostra heavy metalowa muzyka. W barze zamawiam nam po piwie i siadamy przy stoliku. Nadia wtulona we mnie opowiada o swoim dniu w pracy i rozmowie z matką. Nie trzeba być geniuszem, żeby zrozumieć, że jej relacje z rodziną nie są najlepsze. Gdy tylko jest puszczany jakiś wolniejszy kawałek mała porywa mnie do tańca. Nie jest zbyt dobra, ale staram się udawać, że tego nie widzę. Najważniejsze, że jest blisko mnie i tak mijają nam godziny.

Siadamy spoceni i kończymy trzecie już piwo tego wieczoru. Do Nadii podchodzi barman i zaczyna rozmawiać z nią tak jakby znali się od dawna. Po szybkiej wymianie zdań odchodzi, a mała pochyla się do mnie i całuje lekko.
- To będzie specjalnie dla ciebie.
- Co on od Ciebie chciał?
- Kiedyś tu występowałam, jak nie mogłam znaleźć żadnej pracy - robię duże oczy, a ona tylko się roześmiała tym swoim perlistym głosem. Muzyka cichnie, a stoliki z środka są rozsuwane na bok na ich miejscu zostaje postawiony podest. Mała staje i jeszcze raz mnie całuje uspokajająco szepcząc, że niedługo wróci. Na podest wchodzi barman z mikrofonem w ręku.
- Witam wszystkich, dzisiejszego wieczoru po dwu letniej nieobecności odwiedziła nas moja serdeczna przyjaciółka,
oraz była pracownica - mowa trawa, wiem o kogo mu chodzi, ale nie bardzo o co chodzi z tą zapowiedzią występu. W końcu przyciemniają światła, a na podest wchodzi Nadia. Poznaje ją wyłącznie po sylwetce, z dłoni zwisają jej  jakieś sznurki, czy łańcuchy ciężko powiedzieć coś przy nich majstruje chwile i rozbłyskują białym światłem.
Z głośników rozbrzmiewa muzyka, a ona powoli kręci kulami zawieszonymi na łańcuchu od czasu do czasu światło oświetla jej skupioną twarz. Nie mogę oderwać oczu od tego tańca, jej ciało wygina się zmysłowo, a smugi światła układają się w niewiarygodne kształty. Przez moją głowę nie przemyka żadna myśl. Po prostu oddaje się cały spektaklowi. Może i nie potrafi tańczyć w parze, ale to... jeszcze nie byłem tak zaskoczony.

sobota, 26 lipca 2014

Krótka rozmowa

dla większej przyjemności czytania

Znowu miałam koszmar, tym razem kłótnia z rodziną. Wyrzuty i pretensje o moją wizję przyszłości.
Na całe szczęście jest już ranek, leże sobie w łóżku i pozwalam by pierwsze promienie słońca ogrzewały mi twarz.Z laptopa stojącego na biurku ciągle cicho płynie muzyka. Lubię spać przy muzyce, mam specjalną relaksacyjną playlistę.

Przeciągam się i wstaje powoli z oparcia krzesła biorę szlafrok i go zakładam. Pierwsza kawa, jest dla
mnie jak msza. Celebruje chwilę napawając się jej aromatem, by dopiero po pewnym czasie upić łyk. Zaczyna się typowa dla mnie poranna krzątanina. Małe śniadanie, ubieranie i dobieranie dodatków. Następnie buty i pędzę do pracy.

Dzień w pracy właściwie jak każdy inny. Setki zdjęć, setki póz, przebieranie się bez końca i ciągłe zmiany makijażu. Co przerwa, to kawa lub papieros i plotki. Do późnych godzin popołudniowych ciągle, to samo. Gdy w końcu kończymy na dziś zmęczona idę na autobus. Gdy w torebce zaczyna szaleć mój telefon, wyciągam go i sprawdzam  wyświetlasz: MAMA. Krzywię się i odrzucam połączenie.

Wieczór, pierwszy w pełni samotny wieczór od kilku dni. Wczoraj jakby nie patrzeć byłam z Gabrielem jeszcze przez chwilę, zanim wrócił do siebie. Siedzę przy swoim biurku i przeglądam portale, przerzucam je z beznamiętnym  wzrokiem. Aż na jednym z nich widzę swoje zdjęcie które było robione w ramach reklamy nowej marki odzieżowej. To sporo wyjaśnia... Stąd matka wie, że jestem w kraju. Może jednak da mi spokój? Nie mam ochoty po raz kolejny przechodzić tej wojny sprzed dwóch lat. Za dobrze sobie zdaje sprawę, że nigdy nie zostanę przez nią zaakceptowana.

Telefon, nie znowu... no tak to ona. Odbieram.
- Halo dziecko? - jej głos drży co jest dla mnie dość zaskakujące spodziewałam się raczej zupełnie czego innego
- Tak mamo
- Wróciłaś do polski - ooo to coś nowego, nietypowego w oczy same zaczynają się cisnąć łzy
- Tak mamo już jakiś czas temu
- Czemu się nie odezwałaś? - to takie dziwne rozmawiać z nią normalnie
- Myślę, że powinnaś wiedzieć mamo - odpowiadam cicho, bo jak podniosę głos to nie wytrzymam i wybuchnę płaczem
- Chodzi ci o sąd?
- MAMO A O CO INNEGO MOŻE MI CHODZIĆ!?!
- Dziecko... - słyszę w jej głosie poczucie winy i sprawia mi to satysfakcję - Proszę daj mi szansę, chcę cię poznać.
- Przemyślę mamo - rozłanczam się i wyłanczam dźwięk w telefonie. Rzucam się na łóżko i chowam twarz w poduszce, to wszystko zaczyna mnie znowu doganiać. Czuje się taka zmęczona, wybieram numer telefonu Gabriela, tak bardzo go potrzebuje w tej chwili.

czwartek, 24 lipca 2014

O rodzinie słów kilka

Wracamy do miasta, pociąg jest praktycznie pusty co nam specjalnie nie przeszkadza. Rozmowa, niewinne pocałunki i przytulanie uprzyjemnia nam podróż. Lubię czuć jak silne ramię Gabriela mnie obejmuje i mogę wtulić się by posłuchać jego serca. Niby nic, a doprowadza mnie do euforii.

- Bileciki do kontroli - wyciągam portfel, a z niego bilet który podaje kontrolerowi. Gabriel robi, to samo pan nam dziękuje i przechodzi dalej. - Co to za chłopak na zdjęciu? - pytanie Gabriela zawisa nad mną
- To mój brat
- Bliźniak? Jesteście bardzo do siebie podobni
- Serio tak uważasz? Może ci się podoba bardziej niż ja?
- Oj Nadiu - całuje mnie - Przecież wiesz, że jesteś najpiękniejsza.
- Napewno? - pytam podejrzliwe
- Tak kiciu - całuje go czule i uśmiecham się - No i twoje szczęście.

Wysiadamy, jak miło mieć silnego mężczyznę który niesie torbę z ubraniami i kosmetykami. Swoją drogą powinnam w końcu zainwestować w walizkę na kółkach. Gab uparł się, że mnie odwiezie do domu. Zamówił, więc taksówkę i czekamy na nią wcinając kebaby.
- Gabriel siema - odwracamy się, młoda dziewczyna może z 23 lata blondynka dość krupulentna - Co u ciebie braciszku?
- Cześć Wiki, byłem u Kamila - grymas który pojawił się na twarzy Gaba w cale mi się nie spodobał - A ciebie co nosi po mieście?
- A tak na luzie po sklepach się noszę, kim jest twoja koleżanka?
- Nadia - wyprzedzam odpowiedź Gabriela - A ja jestem Wiktoria, jesteś dziewczyną mojego brata?
- Owszem jest, a teraz wybacz ale się śpieszymy - Gabriel łapie mnie za rękę i prowadzi w kierunku taksówki - Właśnie poznałaś moją młodszą i przyrodnią siostrę.
- Przyrodnią?
- Z drugiego małżeństwa matki - po jego twarzy widzę, że nie jest zadowolony z tego spotkania - Coś nas ten temat rodziny dziś prześladuje.
- Na to wygląda, czemu się denerwujesz?
- Powiedzmy, że nie bardzo się lubię z Wiki.
- Rozumiem...

Odwiózł mnie pod sam blok i pomógł wnieść torbę do mieszkania. Sąsiadka z naprzeciwka przyniosła zapasowe klucze, podziękowałam jej za opiekę nad roślinami. Mały Lucyfer od razu zaczął zwiedzać nowe lokum.
- Może zostaniesz jeszcze chwile - pytam Gabriela
- Chciałbym, ale też powinienem odwiedzić mieszkanie - uśmiecha się do mnie, a jego oczy błyszczą - Ale
niedługo mam nadzieję, że mnie zaprosisz na kolację.
- Oczywiście kotku.
Pocałował mnie jeszcze na pożegnanie i ruszył do windy. Zamknęłam za nim drzwi i rzucam się na łóżko spoglądając na sufit. Nagle zrobiło się tak cicho... Pusto... Dziwnie... Siadam do laptopa, zamiast się zadręczać takimi myślami wolę opowiedzieć moje małe wakacje Marlenie.
Cdn

Powrót Grześka i Kamila

Dni upływają nam na spacerach, wspólnych posiłkach, oglądaniu filmów do czego zresztą Gabriel przekonywał mnie przez kilka godzin, oraz na seksie. Lucyfer w między czasie zdążył rozbić jeden wazon w salonie i wywalić ziemię z dużej doniczki. Niestety nic nie trwa wiecznie, dziś ma wrócić Grzesiek z Kamilem.

Gdy siedzimy przy obiedzie, który przyrządziliśmy wspólnymi siłami gdy za oknem deszcz padał w najlepsze. Słyszę jak chłopcy wchodzą i zrzucają bagaże w korytarzu.
- Hej gołąbeczki - Grzesiek jak zawsze musi się wydzierać, jakby nie mógł wejść do kuchni co zresztą po chwili robi - Cześć - odpowiadamy praktycznie jednocześnie.
- No widzę, że wszystko w porządku - Kamil jest dosłownie przemoczony do suchej nitki - Kami idź się przebrać, a potem porozmawiamy, chcecie obiadu? - pytam patrząc na nich spod byka. Owszem może i dzięki temu, że dali zapasowe klucze Gabrielowi zeszliśmy się ze sobą. Jednak osobiście nie lubię, jak mi ktoś się ładuje w życie z butami bez pozwolenia.

Nakładam na talerze dodatkowe porcje, a panowie dzielą się wrażeniami z wycieczki. Stawiam przed nimi  danie i rzucają się do jedzenia. Sama siadam obok Gaba i popijam kawę słuchając uważnie ich historii.
- No i właściwie tyle, dopiero na centralnym Kamil połapał się, że nie mam żadnej kurtki i oddał mi swoją - całus w policzek Kamila, który tylko się uśmiecha - A wy jak? Już po ten teges?
- Eeee jakim ten teges? - oboje z Gabrielem zrobiliśmy wielkie oczy.
- Grzesiek chciał spytać, czy uprawialiście sex - parskam w kawę, a Grześ spływa czerwienią - Chłopak ma drobne problemy z otwartą rozmową na temat - tłumaczy Kamil rozbawiony.
- Raz, albo dwa kuzynku - Gabriel jest taki spokojny, ja bym najchętniej zniknęła gdzieś pod stołem.
- Czyli właściwie nie wychodziliście z łóżka - oj Grzesiek ja cię kiedyś uduszę - Nadiu i jaki jest Gab? Równie dobry jak jego prezencja?
- Eee hem no... lepszy - mogli by skończyć ten temat - A tak w ogóle, to co powiecie na imprezę kończącą wakacje?

Haa mam was, uciekłam z niewygodnego tematu. Od razu zaczęli dyskutować nad ewentualnością zrobienia  małej imprezy. To znaczy, że lista gości objęła już wszystkich znajomych.
- Koniecznie trzeba zaprosić Marlenę i Leona - wszyscy potakują zgodnie
- A tak właściwie Leo, jego prawdziwe imię - Gabriel bawi się cukrem zadając to pytanie
- Nieee, to skrót od Leonard, ale lepiej go tak nie nazywaj kotku.
- Heh doskonale go rozumiem, też nie znoszę swojego imienia. Przez całą podstawówkę dokuczali mi z jego powodu.

Gdy wszystko mamy uzgodnione i mamy już z Gabrielem wracać do miasta widzę jak Grzesiek przywołuje mnie ręką.
- Kotku poczekaj na mnie przed furtką - całuje go lekko w usta i idę do Grzesia - Co tam?
- Nadiu powiedziałaś mu już?
O cholera, no tak... Zagryzam usta i nieco niepewnym głosem odpowiadam - Jeszcze nie, nie jestem gotowa.
- To lepiej mu powiedz, bo to za duża sprawa by żyć z nią w ukryciu.
- Grzesiek on i tak wie już, że nie mogę mieć dzieci - staram się być pewna siebie, ale nie bardzo mi to coś wychodzi
- Według mnie powinien wiedzieć wszystko
- Dobrze powiem mu, już niedługo.
- Zuch dziewczyna, a teraz daj buziaka i uciekaj do tego swojego anioła - całuje Grześka w policzek i biegnę do Gabriela. W głowie po kilku dniach spokoju znowu mam mętlik.
Cdn.

środa, 23 lipca 2014

Pocieszenie

    

     Pukam, raz drugi trzeci, przez drzwi słyszę, że stara się nie płakać. Ni cholery nie rozumiem o co chodzi, przecież jej mówiłem, że nie ma dla mnie problemu. Już nie wspominam o tym drobnym fakcie, że to dopiero początek naszego związku
 
     - Nadiu proszę wpuść mnie - i kto by pomyślał, że ja będę stał pod drzwiami sypialni i prosił o wpuszczenie do środka. - Maleńka weź ze mną porozmawiaj.
Kolejne uderzenia w drzwi i jak tu nie tracić cierpliwości?
- Idź sobie! - no tak typowe dla bab... idź sobie idź sobie, a jak sobie pójdę, to będzie o to pretensja.
- Proszę otwórz
Chyba się zdenerwowała, ale otwiera drzwi. Swoją drogą uroczo wygląda w samym podkoszulku i majteczkach. Owszem zapłakane oczy trochę psują całość, ale jednak... Obejmuje ją, a ona wtula się mocno.
- Co się stało maleńka?
- Bo nie dam ci dziecka - słyszę po chwili cichą odpowiedź, staram się nie westchnąć i głaszcze ją uspokajająco - Maleńka spokojnie nie przeżywaj, pomyśl przecież dopiero zaczęliśmy być ze sobą.
- No tak...
- No właśnie tak, więc myślenie o dzieciach na tym etapie jest kompletnie bezsensowne - podnoszę jej twarzyczkę - Popatrz na mnie.
- Chciała bym mieć dziecko.
- Rozumiem - całuje ją w czoło - Ale póki co jest za wcześnie by się tym przejmować. Tak?
- Tak
- Słodka moja, pocałuj mnie - staje na palcach i mnie całuje, przywieram do niej i wpijam się mocniej w soczyste usta.

   Unoszę ją i kładę na łóżku, całuje po udach i podwijam podkoszulek ponad piersi.
- Chcesz dokończyć deser maleńka? - w odpowiedzi kiwa głową, więc przewracam ją na plecy i przejeżdżam językiem od krawędzi fig wzdłuż kręgosłupa aż do karku. Jej cichy jęk działa na mnie jak płachta na byka. Unoszę jej biodra do góry, tak że eksponuje mi bezwstydnie swoją zgrabną pupę. Daje jej klapsa, zaciska dłonie na pościeli, ale wypina się mocniej. Oooo proszę tego się nie spodziewałem. Ściągam z niej majtki i zaczynam powoli pieścić językiem.

   Nigdy nie przypuszczałem, że kobieta może tak szaleć od pieszczot oralnych. Owszem miałem w życiu kilka partnerek, ale żadna nie reagowała w ten sposób. Dosłownie wije się jak wąż pod ich wpływem, a widok unoszących się i opadających pośladków jest jak zaproszenie. Uwalniam się z bokserek i wchodzę w nią od tyłu
- O tak tak tak - jest taka słodka, ciągle nie mogę się nadziwić jej reakcją. Powoli zaczynam nadawać rytm naszym ciałom, już wczoraj miałem ochotę tak się z nią kochać. Ciekawe czy miała by coś przeciwko jakbym ją złapał za te boskie rude włosy przyciągnął do siebie i zaczął podgryzać szyję. Lepiej jeszcze nie będę próbować. Koncentruje się na przyjemności jaką sobie dajemy, czuje jak jej mięśnie zaciskają się na mnie, a ona wygina w spazmie rozkoszy. To jest wspaniałe nie mogę się napatrzeć na to jak przeżywa rozkosz. Zresztą ja sam dłużej nie wytrzymuje.

    Opadamy na łóżko i obejmuję ją mocno. Tak jak w nocy położyła głowę na mojej klatce piersiowej i słucha bicia mego serca.
- Gabriel
- Tak maleńka?
- Cieszę się, że jesteś
- A ja się cieszę, że ty jesteś
Cdn.

wtorek, 22 lipca 2014

Śniadanie

Staram się go objąć, ale trafiam na pustkę. Otwieram oczy zaniepokojona, że to był tylko sen. Jednak nie. Na podłodze leżą jego ubrania, schodzę do kuchni gdzie słychać poranną krzątaninę, miauczenie kota i Gabriela, który się z nim przekomarza.
- Nie, nie dostaniesz tego, bo pani będzie głodna - i miauczenie Lucyfera w tle, hi hi trafnie go nazwałam.
Prawdziwy z niego diabełek. Schodzę po cichu i zachodzę go od tyłu, zarzucam ręce na szyję i całuje.
- Mmmm dzień dobry - odwraca się do mnie i całuje lekko - Jak spałaś?
- Jak nigdy w życiu - odpowiadam zgodnie z prawdą
- Cieszę się, a póki co porozstawiaj talerze, a ja dokończę omlety.

Nakrywam do stołu i siadam przy nim, obserwując każdy jego ruch. Niejasne wspomnienia nocy sprawiają, że zagryzam wargę. Nakłada mi omlet, a po chwili siada ze swoim obok mnie. Jemy podkradając sobie na wzajem z talerzy kąski i żartując. Lucyfer kręci się nam pod nogami domagając się pieszczot. W sumie sama mam na nie ochotę.

Zbieram naczynia, by je umyć. Zawsze lubiłam tę czynność robić ręcznie i nawet jak mieszkałam u Marleny robiłam to w klasyczny sposób, a nie w zmywarce. Obejmuje mnie i ociera się o mnie, gdy całuje mi szyję zarost drażni w ten szczególny sposób.
- Mmmmm - mruczy mi prosto do ucha, a ja się wzdrygam zakręcam wodę i odwracam do niego - Coś pan chciał?
- Mmmm taaaak
- A co takie pan sobie życzy?
- Mmmm deser - jego język wdziera się w moje usta, no w sumie taki deser raczej nie tuczy. Unosi mnie znowu i sadza na stole.
- A to ci po co? - zsuwa ze mnie figi i całuje po podbrzuszu, kładę się na stole - Kiciu poczekaj muszę pójść
po prezerwatywę
- Nie musisz - czerwienie się, ale taka prawda - Widzisz ja nie mogę mieć dzieci.

Zamiera. No w sumie mu się nie dziwie, pewnie każdego faceta taka wiadomość by zamurowała.
- Skąd wiesz, że nie możesz mieć dzieci? - no i po miłym poranku wzdycham i siadam na stole.
- Wiesz, że byłam za granicą?
- No tak, Grzesiek z Kamilem mi wspominali.
- Przeszłam tam poważny zabieg po którym nie będę miała dzieci- biorę jego twarz między dłonie i całuje delikatnie w nos - Czy jest to problemem?
- Nie, nie jest - widzę, że jest zmieszany ja w sumie też. Straciłam nagle ochotę na wszelkie pieszczoty.
- Wybacz pójdę się ubrać.

Schodzę ze stołu i zakładam figi, wbiegam do sypialni i zamykam się od środka. A tak pięknie zapowiadał się ten poranek. Szlag nigdy nie będę dla niego idealna. Nigdy nie usłyszy od mnie, że będzie tatą i nigdy nie będziemy razem przeżywać tego szczęścia. Staram się poduszką zdławić suchy szloch. Moją rozpacz przerywa pukanie
do drzwi.
Cdn.

Taniec ciał

dla większej przyjemności czytania

    Pierwszy raz w życiu tańczę, ale Gabriel doskonale prowadzi. Zapach jego skóry mnie oszołamia, wątpie
bym kiedykolwiek zapomniała ten wieczór. Resztki z kolacji zostawiliśmy na stole, a sami tańczymy w rozmigotanym świetle pochodni. Wtulam się w jego ramię i napawam się jego silnymi dłońmi. Czuje jak jak je przesuwa po moich  biodrach, co wywołuje dreszcz podniecenia. Unoszę głowę i patrzę w zieloną otchłań jego oczu, znowu składa pocałunek na moich ustach. Tym razem jego język ociera się o mój, staje a on nie przerywa. Poddaje się, wbijam palce w jego ramiona, a on mnie unosi i niesie w stronę domu. 

Kładę ją na łóżku w sypialni, i zaczynam całować po szyji. Ma przymknięte oczy i zagryza usta, czy wie jak bardzo to na mnie działa? Ściągam marynarkę, krawat rzucam niedbale na podłogę. Guziki lecą na boki gdy rozrywam koszulę, kładę jej dłoń na swoim torsie. Powoli przesuwa nią po nim, jej oddech jest taki głęboki.

Czuje jak ściąga ze mnie bluzkę, jedzie palcem po mojej szyi, między piersiami aż do pępka, by następnie złożyć na nim pocałunek. Po chwili jego usta są już na dekolcie, a ja nie jestem w stanie zrobić nic. Podnoszę się i rozpinam stanik, niech się dzieje.

Jej drobne piersi z wyzywająco sterczącymi sutkami, są o wiele lepsze niż w moich fantazjach. Pochylam się i biorę jeden z sutków w usta. Słyszę jej cichy mruk, więcej mi nie potrzeba. Delikatnie rozbudzam drzemiącą w niej boginie. Najpierw ona, to ma być nie zapomniana chwila dla niej.

Spycham jego głowę w dół, tak bardzo chcę mu się oddać. Nigdy nie przypuszczałam, że mężczyzna może być tak delikatny. Rozpina mi spodnie i powoli zsówa. Całuje po udach, łydkach w końcu stopach. Ciche jęki świadczą o mojej satysfakcji. Proszę Gabrielu nie przestawaj.

Jej ciało jest niesamowite, reaguje na najdrobniejsze muśnięcie. Słuchanie jak prosi mnie o więcej i więcej, jej ciche powstrzymywane jęki. Nigdy nie spotkałem tak czułej na dotyk kobiety, gdy dotykam materiału fig łapie mnie za rękę. Całuje ją i uspokaja się, unosi przyzwalająco biodra. Uwalniam ją z resztek niewinności.

Całuje mnie, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Jego usta na moich płatkach, delikatne muśnięcia językiem, tego wszystkiego jest dla mnie za wiele. Fale gorąca jakie targają moim ciałem są coraz silniejsze. Nie dam rady dłużej. Krzyk zmusza księżyc do wstydliwego ukrycia się za chmurami.

Uśmiecham się gdy jej ciałem targają spazmy rozkoszy. Rozbieram się do końca i czekam aż się uspokoi. Patrzy na mnie głodnym wzrokiem. Jej dłoń ponownie ląduje na moim torsie, unoszę ją do ust i całuje po opuszkach palców. Drugą dłonią sięga do mojego krocza, powoli bez pośpiechu hipnotyzująco masuje.

Przyciągam go do siebie, już dłużej nie wytrzymam. Obejmuje nogami gdy powoli mnie wypełnia, boli mniej niż się spodziewałam. Zresztą nie ważne, w końcu jest we mnie, jestem jego. Jego usta znowu wyznaczają na moim ciele wilgotny szlak.

Nie wiem jak długo wytrzymam, w końcu mam to czego tak bardzo chciałem. Staram się nie śpieszyć i tak ledwo się w niej mieszczę, ale po reakcjach jej ciała wiem że chce więcej. Tylko kompletny egoista nie chciał by się dzielić przyjemnością z tą kobietą. W spulnym rytmie, dwa ciała zamienione w jedno. Czuje jak się na mnie zaciska, a noc znowu przecina jej krzyk. tego dla mnie za wiele. Wtulam się w jej szyję, gdy równierz wybucham.

Zasypiamy cicho rozmawiając i obdarzając się drobnymi pieszczotami. Słyszę bicie jego serca, to takie 
cudowne móc odpływać w sen przy tym dźwięku. Wiem, że na mnie patrzy, czuje mrowienie skóry w miejscach po których przejeżdża wzrokiem. Słyszę tylko jeszcze jego cichy szept.
- Śpij dobrze maleńka
Cdn.

Odrobina spokoju?



Moi geje wyjechali dziś rano, klucze do domu znalazłam tak jak powiedział Grzesiek pod obluzowaną cegłą. Po 4 dniach spędzonych u Marleny odzyskałam względny spokój, najgorsze były nocne koszmary. Nie raz i nie dwa zastanawiałam się czy kiedykolwiek przestanę się tym przejmować. Wchodzę do budynku, na dzień dobry w przedpokoju natykam się na worek z śmieciami. No tak, cały Grzesiek jak zawsze nie chciało mu się wynieść, więc zostawił mi mały prezent na powitanie.

Wynoszę śmieci, przy kontenerze słyszę rozpaczliwe miauczenie. Zaczynam się rozglądać do o koła, w końcu pod  zbiornikiem na śmieci zauważam małego czarnego kota. Sierść ma tak nastroszoną, że na myśl od razu przychodzi mi szczotka do mycia butelek.
- Kici, kici chodź do mnie - maleństwo jest przerażone, ale powoli wychodzi spod śmietnika. Mała przerażona kulka, która ufnie podstawia łepek do głaskania - Jaki ty śliczny jesteś, chodź do mamy.
Biorę maluszka na ręce i zabieram do domu. Później pójdę z nim do weterynarza, a póki co nalewam na spodek odrobinę mleka które niezdarnie stara się pić. Nie mogę oderwać od niego wzroku, jest taki rozkoszny.
- Będziesz miał na imię Lucyfer - mówię do niego głaszcząc go po grzbiecie, dziwnie ufny może dopiero dziś się zgubił.

Rozgaszczam się, w łazience zostawili mi kilka ręczników a na łóżku świerzą pościel. Przynajmniej, to im się chciało zrobić. Lucyfer zwiedza salon, a ja sprawdzam zawartość lodówki w której oczywiście nie ma żadnej kociej  karmy. No trudno i tak miałam wziąć malca do weterynarza, to przy okazji kupię mu jedzenie. Wychodzę sprawdzając, czy aby na pewno zamknęłam drzwi.

Mały Lucyfer okazał się zdrowy, dostał książeczkę zdrowia i witaminy. Pani weterynarz wytłumaczyła mi kiedy mogę go wysterylizować, oraz pomogła w dobraniu odpowiedniej karmy. Zadowolona wracam spacerem do domu, mijam  ludzi i staram się nie uśmiechać na widok mężczyzn którzy wręcz pożerają mnie wzrokiem. Te małe wakacje były świetnym pomysłem. Powoli docieram do furtki, jest wczesny wieczór ptaki hałasują tego właśnie potrzebowałam. Otwieram zamek... zaraz co jest? Przecież zamknęłam. Otwieram furtkę na ścieżce zauważam zapaloną świeczkę, w pewnej odległości od niej kolejną i kolejną, aż do drzwi.

Podążam tym tropem, co ci geje znowu wymyślili? W domu jeszcze więcej świeczek prowadzi mnie na werandę,cicha muzyka płynie z głośników. Wychodzę do ogrodu, biały stolik, dwa krzesła otoczone pochodniami wbitymi w ziemię,
Na stoliku gotowa kolacja, aż na werandzie czuć jej aromat. Przed stolikiem stoi on. Czarny garnitur, koszula i gustownie dobrany krawat oczywiście jak zawsze nienagannie uczesany, a w rękach bukiet białych róż.
- Nadiu proszę wysłuchaj mnie - stoję jak wmurowana w ziemię Lucyfer zeskakuje mi z rąk i biegnie do salonu - Ten chłopak był kiedyś ze mną, ale to przeszłość.
Dalej nie mogę się ruszyć, najchętniej bym się odwróciła i wyszła ale mimo wszystko stoję i słucham dalej.
- Od pół roku jestem sam i błagam daj mi szansę.
- Gabriel...
Podchodzi do mnie i całuje. Wręcz czuje się jakby pożerał moje usta, a ja mu ulegam. Tak bardzo tego chciałam w te nieprzespane noce. Tak bardzo chciałam ciebie Gabrielu.
Cdn

Wściekłość


dla większej przyjemności czytania

- Herbert jesteś skończonym idiotą - dawno już nie byłem tak wściekły, widzę przez okno jak Nadia biegnie machając na taksówkę - Czy ty kurwa mać wiesz do czego służy telefon?
- Ale o co ci chodzi i co to za dupeczka? - no nie tego już za wiele podchodzę do niego, zamach i uderzenie. Z półki ściągam jego książki i rzucam na niego.
- Klucz - oddaje mi go rozmasowując szczęke - A teraz wynoś się stąd.

Siadam na materacu i pije wino z gwinta raz po raz uderzając pięścią w ścianę. I co teraz? Przez tego
kretyna wszystko szlag trafił, a już się witałem z tą przysłowiową gąską. No i to, że od razu zareagowała. Powinienem był jej powiedzieć wcześniej, ale z drugiej strony skąd miałem wiedzieć, że ten palant przyjdzie akurat dziś. Łyk za łykiem, jak ludzie mogą pić to paskudztwo? Zresztą skoro ona lubi... Właśnie Nadia. Co dalej? Wstaje i biorę telefon, szukam numeru Kamila. Uh już dawno mi się ręce tak nie trzęsły z wściekłości.

- No co Gab? - chyba czekał na mój telefon - Już po kolacji? - głos Grześka więc rozmowa na głośniku, w sumie może i lepiej jakby nie patrzeć jest najbliżej jej.
- Po kolacji i po randce - kończę wino - Ten kretyn Herbert przyszedł.
- No i?
- No i powiedział do mnie robaczku - walę pięścią w stół - Nadia się wkurzyła, dostałem z liścia i tyle ją widziałem.
Cisza po drugiej stronie, czemu mnie to nie dziwi?
- Ile czasu minęło? - Grzesiek jest podenerwowany
- Z 20 minut, nie więcej
- Dobra Gab, ona pewnie pojedzie do domu Marleny - wypuszczam głośno powietrze, to już coś pozytywnego - Znając małą czarną, to wysłuchaniu historii księżniczki od razu do mnie zadzwoni.
- Grzesiek ja chcę jej wszystko wyjaśnić.
- Sprawa będzie trudna - fakt pierwszy raz od kiedy znam Grześka jego głos jest poważny. Można wręcz powiedzieć, że lodowato poważny - Gabriel, ona przez całe liceum była maltretowana przez chłopaków. Jesteś pierwszym facetem w jej życiu, a ta sytuacja nie najlepiej wygląda z jej perspektywy.

Kiwam się w krześle nie bardzo wiedząc co mam odpowiedzieć, więc tylko słucham pomrukując potwierdzająco.
- Nadia sporo przeszła w życiu, to był dosłownie koszmar.
- Ale co takiego?
- Sama ci opowie jak będzie gotowa - szlag i znowu nie jasne ostrzeżenia i zapewnienia, że ona sama mi powie. Ile można tego wysłuchiwać? - A ty po prostu zaakceptuj jeżeli naprawdę ci na niej zależy.
- Zależy? Właśnie z jej powodu pobiłem Huberta.
- Gab pobiłeś kogoś? - no tak Kamil przecież też słucha, wie że brzydzę się przemocą - No tak, trochę mnie poniosły nerwy.
- Nie poznaje cię kuzynku.

Rozmowa trwała długo, w między czasie do Grześka zadzwoniła Marlena. Nadia już jest u niej i nie może przestać płakać. Nawet nie przypuszczałem, że jest aż tak emocjonalna. Chłopcy podsunęli mi pomysł, jak to wszystko naprawić. Tym razem nie mogę dopuścić do żadnej głupiej sytuacji.
Cdn.

Koszmar

Biegnę, a makijaż spływa mi po twarzy razem z łzami. Wielu rzeczy bym się spodziewała po tym wieczorze, ale to przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Ma chłopaka, a do tego umawia się ze mną na kolację. Tego wszystkiego za wiele, dzwonię do Marleny i proszę o przyjęcie mnie na noc. Słysząc w jakim jestem stanie zgadza się bez namysłu.
Łapie taksówkę i podjeżdżam do siebie, pakuje do torby kilka rzeczy i wracam do czekającego na mnie kierowcy.

Wysiadam i płacę mówiąc, że reszty nie trzeba. Przy furtce stoi już Marlena, widzę niepokój jaki maluje się na jej twarzy. Rzucam torbę z ubraniami na bok i wtulam się w nią starając się zdławić płacz. Poklepuje mnie uspokajająco po plecach, prowadzi mnie do mojej starej sypialni. W środku właściwie nic się nie zmieniło od mojej wyprowadzki. Stare kosmetyki, książki i płyty, a na łóżku moja pościel. Tylko nie ma lustra.
- Poczekaj przyniosę Ci mleczko, bo wyglądasz koszmarnie z tym rozmytym makijażem - wychodzi z pokoju, a ja zostaje sama. Siadam ciężko na łóżku, a po chwili wraca Marlena z mleczkiem, wacikami i niewielkim lusterkiem. Powoli  zmywam z siebie resztki tego wieczoru, uspokajając się tą rytualną czynnością.
- No więc co się stało?
- Byłam u niego na kolacji, wszedł chłopak i powiedział do niego per robaczku - znowu zanoszę się szlochem - To nie może być przypadek, bo widziałam jak rozmawiali ze sobą w galerii handlowej!
- Spokojnie - obejmuje mnie, a ja znowu chowam twarz w jej ramieniu - Zobaczysz, że wszystko się wyjaśni.
- Wyjaśni nie wyjaśni Grzesiek powiedział mi, że to Gabriel jest kuzynem Kamila.
- Hym to może porozmawiaj z Kamilem?
- W tej chwili nie chce z nikim rozmawiać - słowa ledwo przedzierają mi się przez gardło - Nie obchodzi mnie!
- Ależ obchodzi i to tak bardzo, że nie możesz się uspokoić - wstaje od mnie i otwiera szafkę, rzuca
mi ręcznik - Idź pod prysznic może się nieco uspokoisz, a ja zadzwonię do chłopaków i wszystko im opowiem.

Ciepła woda i aromat żelu pod prysznic wycisza mnie. Zamykam oczy i sunę nieśpiesznie gąbką po skórze, z  całą stanowczością tego potrzebowałam. Trącam kciukami sutki i mrużę oczy zadowolona, może nie mam idealnych  piersi, ale dla mnie są najpiękniejsze na świecie. Zakręcam wodę i owijam się w ręcznik, wychodząc od razu natykam się na Marl.
- I co dzwoniłaś?
- Yhmmm, Gabriel zresztą też już do nich dzwonił i prosił byś dała mu szansę wszystko wyjaśnić.
Krzywię się, ale serce i tak nie słucha umysłu i przyśpiesza rytm bicia. Jednak muszę być stanowcza, jakby nie patrzeć okłamał mnie.
- Nie widzę sensu, ten facet miał klucz do jego mieszkania - staram się być spokojna, ale jakoś marnie mi idzie, bo słyszę w moim głosie emocje kipiące we mnie - Póki co chcę tylko zasnąć i zapomnieć.
- No cóż jak uważasz - całuje mnie w policzek - Śpij spokojnie siostrzyczko.

Leżę i myśle. Setki, tysiące, a może nawet miliony myśli na sekundę przepływa przez mój umysł. Czuje się kompletnie zagubiona w tym wszystkim. Moje życie emocjonalne nagle stało się takie skomplikowane, zupełnie nie rozumiem zasad gry w którą się wpakowałam. Co mam zrobić? Zadaje sobie głupie pytanie, bo doskonale wiem czego chce.
A chcę jego. Powoli osówam się w sen.

Znowu mnie gonią, spódniczka nie bardzo ułatwia ucieczkę na szczęście tym razem mam płaskie buty. Ale i tak mnie dopadają,jest ich pięciu. Wszyscy ze starszych roków, nie powinnam była ufać Mateuszowi i zdradzać swojej tajemnicy.
- Zaraz Cię wyleczymy - zanim pierwszy cios na mnie spada, budzę się z krzykiem. Sięgam po swojego misia, co za szczęście, że zabrałam go ze sobą.
Cdn

Kolacja

dla większej przyjemności czytania

Dawno już nie gotowałem, ale myślę, że kolacja będzie jej smakowała. Nic wymyślnego spaghetti z tuńczykiem, sos lekko ostry by dodać dodatkowej pikanterii temu wieczorowi. Wiem od chłopaków, że lubi półwytrawne czerwone wino butelka już na nas czeka u mnie. Jedyne co pozostaje, to iść w kierunku mieszkania.

Jest piękna, ubrała tą samą mini w której ją pierwszy raz zobaczyłem. Doskonale zarysowuje jej wszystkie krągłości, wręcz z trudem opanowuje się przed położeniem dłoni na jej pośladku. Rozpuszczone włosy opadają na jej ramiona, a w uszach dwa drobne kolczyki z kryształkami. Do tego ten lekki makijaż, bardzo subtelny a jednak tak bardzo podkreślający co trzeba.

Trzymam ją za rękę i prowadzę do swojej kawalerki. Trochę dziwnie się czuje idąc obok niej w podkoszulku i dżinsach. Z drugiej strony dawno już nie byłem na randce z kobietą, a faceci pod tym względem są mniej wymagający.
A bynajmniej Hubert był niezbyt wymagający. Że też musiałem się na niego natknąć w galerii i to akurat gdy spotkałem Nadie. Dawno już mnie tak nie zżerał stres, na szczęście powiedział tylko, że wpadnie w końcu po resztki swoich rzeczy odda też przy okazji swój klucz. W końcu zakończę ten rozdział życia na dobre.

W windzie odurza mnie zapach perfum Nadii, delikatne, lekko słodkie. Stoi przed mną, a ja nieco się pochylam i wciągam ten rozkoszny zapach. Ileż ja bym dał, by była ubrana tylko w niego. Zaraz o czym ja myślę? Odganiam obraz nagiej Nadii sprzed oczu.
- Spokój, a Ty leżeć! - karcę się w myślach, przecież nie mogę wyjść na najaranego testosteronem gówniarza. Choćby nie wiem jak mnie kręciła, nie wsadzę jej dłoni w majtki... No chyba że sama poprosi.
Rozmowa toczy się wokół spraw mało ważnych, po raz enty wysłuchuje historie jak to zeswatała Kamila i Grześka. No cóż Kami tyle razy mi to opowiadał, że niedługo zacznę dostawać alergii przy słuchaniu tej opowieści. Ale jej głosu mogę słuchać choćby miała mi opowiadać o fizyce kwantowej.

Wchodzimy do mnie, mały stolik ustawiłem pod oknem z szafki na buty podnoszę pilot i puszczam muzykę.
- Usiądź, a ja dokończę gotować - uśmiecha się i nerwowo się rozgląda po pomieszczeniu. Sam zresztą też nie czuje się tu zbyt pewnie, posprzątanie mojego grajdołka zajęło mi dwa dni. Najtrudniejsze było pozbycie się sterty brudnych ubrań z środka pokoju. Siada przy stoliku i ogląda uważnie pokój.
- Więc co dobrego przygotowałeś?
- W sumie, to dopiero kończę - ładuje makaron do garnka, a z małej lodówki wyciągam garczek z sosem. Muszę go tylko podgrzać i dodać nieco ziół by był idealny.
Na stoliku stawiam zapaloną świeczkę i przygaszam nieco światło. Inwestycja w tą lampkę była stanowczo trafiona, widzę to po zachwycie w oczach dziewczyny.

W końcu makaron ugotowany, a danie podane nalewam wina do kieliszków i siadam na przeciw niej. Nie odrywa od mnie oczu, to cholernie przyjemne uczucie. Powoli jemy popijając niewielkimi łykami wina, pod stołem czuje jak ociera się o moją łydkę swoją stopą uwięzioną pod cieniutkim materiałem rajstop. Widać po niej, że sprawia jej to frajdę. Kończymy jeść, wstaje i zbieram naczynia.
- Mam nadzieję, że dokończysz ze mną wino - trzeba kuć żelazo póki gorące
- Chętnie, mam słabość do wina
Ten jej uśmiech jest zniewalający, mycie talerzy nagle zaczęło być wyjątkowym przeżyciem tylko nie bardzo wiem czy mam się koncentrować na nich, czy też na tym jak siada na materacu i wyciąga nogi. A ma co wyciągać.

Siadam w końcu obok niej, a obok materacu stawiam butelkę z alkoholem. Pijemy powoli w milczeniu, czuje jej głowę na swoim ramieniu. Nigdy nie myślałem, że można spędzić czas z drugą osobą milcząc, ale jakby nie patrzeć człowiek uczy się całe życie. A to doświadczenie podoba mi się wyjątkowo.
Obejmuje ją powoli, niepewnie, a ona mi to ułatwia unosząc lekko głowę. Wykorzystuje to i całuje ją tuż przy uchu, cichy mruk zadowolenia i przechylenie szyi na bok. Rozumiem, że chce więcej zaczynam więc badać ustami jej szyje. Delikatnie powoli bez pośpiechu, by tylko jej nie spłoszyć przesuwam dłonią po jej nodze od kolana w górę na udo i...
Strzela zamek w drzwiach i otwierają się.
- Hej robaczku jestem! - kurwa mać Hubert.
Trzask dłoni uderzającej mój policzek i cień wybiegający z mieszkania. Faktycznie rozumie więcej niż się można spodziewać, przez głowę przebiega mi jeszcze bezsensowna myśl, gdy rozcieram piekący policzek.
Cdn

poniedziałek, 21 lipca 2014

Spotkanie w galerii

Czas upływa nieśpiesznie, a ja liczę dni do spotkania z Gabrielem. Ciężko jest mi czekać na wiadomość od niego, sprawdzam skrzynkę mail'ową kilka razy dziennie. I za każdym razem odczówam rozczarowanie, gdy nie ma żadnego maila od niego. Uciekam więc w pracę i zakupy. Od dawna nosiłam się z dokupieniem kilku ozdób do mieszkania i nowym biurkiem.

Wędrówki po galeriach handlowych od zawsze sprawiały mi przyjemność, to trochę jak wyjście na polowanie. Poszukiwania przedmiotów codziennego użytku o niebanalnym wyglądzie jest prawdziwym wyzwaniem. Czasem przez zupełny przypadek natrafiam na coś niezwykłego, a zdarzają się sytuacje gdzie natrafiwszy na zdjęcie jakiejś rzeczy przeszukuje ze skrupulatnością grupy śledczej wszystkie sklepy w mieście.

Dziś chodzę sobie bez celu, oglądam różne głupotki na wystawach niektórymi zachwycając się mniej innymi bardziej. Wędrówce pomiędzy sklepami towarzyszy mi nieodłączna kawa z mojego ulubionego barku. W końcu zmęczona siadam na ławce niedaleko kina i daje odpocząć zmęczonym nogą.
- Zgadnij kto - ktoś zasłania mi oczy, ale tej wody po goleniu nie pomylę z żadną inną - Gabriel?
Siada obok mnie stawiając przed sobą torbę z zakupami, całuje mnie w policzek i czuje delikatne drapanie jego zarostu na mojej skórze. Elektryzujące.
- Co porabiasz Nadiu?
- Właściwie, to włóczę się bez celu, a Ty?
- No cóż musiałem zainwestować w kilka elektronicznych gadżetów - uśmiecha się odpowiadając zdawkowo - Cieszę się, że postanowiłem zrobić to akurat dziś.
To niesamowite jak on na mnie działa, sama jego obecność wywołuje fale gorąca przenikające przez moje ciało.
- A czemu nie piszesz do mnie wiadomości? - pewnie zaczynam za ostro, ale co sobie będzie wyobrażał. Jakby nie patrzeć pocałował mnie.
- Głupia sprawa, ale między innymi dla tego musiałem wydać dziś trochę pieniędzy - faktycznie wydaje mi się zakłopotany - Muszę wymienić kilka części w komputerze, a wolę robić to sam niż płacić serwisantom.
- Rozumiem - chociaż tak naprawdę sama wolę oddawać swój sprzęt do serwisu. Elektornika to dla mnie czarna magia.
- No ale skoro się spotkaliśmy, to co powiesz żeby się umówić?
W końcu się spytał! Jednak mama Marleny miała rację.
- Możemy, mam wolny cały weekend
- To może sobota - uśmiecha się zadowolony - zabiorę Cie na film, a potem może wspólna kolacja?
- Raczej unikam filmów, wolę książki. Jednak kolacja brzmi zachęcająco, do tego jakiś spacer?
- Kobiecie się ustępuje, więc proponuje spacer i kolację u mnie, zgoda?

Patrzę na niego oszołomiona, jak to kolacja u niego? Nie bardzo jestem pewna co odpowiedzieć i uciekam wzrokiem w bok. Z opresji ratuje mnie telefon.
- Wybacz na chwilę - wstaje i odchodzę kawałek, zerkam na wyświetlacz - Halo Grzesiu?
- Księżniczko co robisz?
- W tym momencie siedzę w centrum i rozmawiam z Gabrielem - i tak pewnie wszystkiego się dowie znając Grześka - Właśnie zaproponował mi kolację u siebie...
- O to super musisz iść - entuzjazm w jego głosie jest powalający, jednak kątem oka zauważam mężczyznę podchodzącego do Gabriela. Szatyn, elegancko ubrany wydaje mi się nieco młodszy od mnie rozmawiają o czymś
- Księżniczko jesteś tam? - dopiero teraz się połapałam, że Grzesiek cały czas do mnie mówi - Tak, tak jestem.
- Jak już mówiłem nie musisz się niczego obawiać, Gab jest kuzynem Kamila.
Nooo tego było już za dużo jak na jeden dzień. Nie dość, że spotykam obiekt moich westchnień, to do tego okazuje się, że jest kuzynem chłopaka mojego najlepszego przyjaciela.
- Eeee ok, to mnie zaskoczyłeś.
- No cóż, domyślam się - widzę wręcz jak szczerzy się teraz zadowolony do słuchawki telefonu - Ale mam nadzieję, że ta drobna informacja nieco Cię uspokoi i przyjmiesz jego zaproszenie.
- Tak, uspokoiła mnie dzięki Grześ
- Nie ma za co księżniczko, a i jeszcze jedno za tydzień wyjeżdżamy z Kamilem mogła byś zamieszkać u nas na kilka dni?
- Nie ma sprawy, dajcie tylko znać co i jak - wymiana całusów i koniec rozmowy. Gabriel już czeka na mnie, a po jego rozmówcy ani śladu.
- I jak zgadzasz się na kolację?
No cóż raz się żyje
- Tak, w sobotę o 20 spacer i kolacja.
- Będę zachwycony - i fakt jego oczy wręcz szaleją zachwytem.
Cdn.

U przyjaciółki

Budzę się, a w głowie mam mętlik. Powinnam iść do pracy, ale jeszcze wczoraj odwołałam sesję. W moim  aktualnym stanie, stanowczo nie nadaje się do tak przyziemnych zajęć jak pozowanie do zdjęć.
Wczorajszy wieczór okazał się zaskakujący i nie mówię tu o samym fakcie, że zgodziłam się na ten spacer.
Wspomnienie pocałunku ciągle gości na moich ustach. Dziś odwiedzę Marlenę, miałam jej wszystko opowiedzieć, a  wydarzyło się o wiele więcej niż przypuszczałam.

Marlena mieszka w Wesołej, dojeżdżam tam pociągiem. Wysiadając widzę jak macha do mnie dziko z końca peronu obok niej Leo. Odmachuje i ruszam w ich stronę, dawno nie byłam w jej rodzinnym domu. Trochę się obawiam, ale Marl uspokajała mnie, że wszystko będzie w porządku. Idziemy na parking i wsiadamy do samochodu Leo.
- A więc mieszkacie teraz razem?
- Leo sprowadził się do mnie dwa miesiące po tym jak wyjechałaś - Marlena odwraca się do mnie - Oboje się z tego cieszymy, po rozwodzie rodziców mamy całe piętro dla siebie. Zresztą sama zobaczysz.
Marlena i Leonard od kiedy zeszli się ze sobą wydawali mi się parą idealną, nawet na ich kłótnie miło się patrzyło.Myślę, że rzadko teraz zdarza się taka pasja między ludźmi.

Wjeżdżamy na podjazd, a przed wejściem do domu stoi pani Agnieszka, mama Marleny. Wesoła kobieta, która
przygarnęła mnie jak trafiłam na ulicę po kłótni z moimi rodzicami. Bardzo ją lubię i z wzajemnością, w odróżnieniu
od ojca Marl, który traktował mnie jak bym chorowała na trąd.
Wysiadam z samochodu i wpadam w tajfun uścisków, oraz pocałunków.
- W końcu się u nas pojawiłaś - słyszę pomiędzy pocałunkami - Już myślałam, że zupełnie o nas zapomniałaś.
- Po powrocie nie bardzo chciałam się z kimkolwiek widzieć, rehabilitacja i depresja bardzo mnie wymęczyły.
- Ale już dobrze? - obejmuje mnie czule, po matczynemu i prowadzi do domu za nami drepcze Marlena z Leo - Tak już mi lepiej, chociaż rodzina nic nie wie o moim powrocie.
- Rozumiem, no cóż też mi się wydaje, że na to jeszcze za wcześnie.
W kuchni siadamy przy stole na którym już czeka ciasto, oraz filiżanki z kawą.

Rozmowa toczy się wokół mojego wyjazdu i zabiegu jaki przeszłam w niemczech. Odpowiadam na wszystkie pytania dość niechętnie, aż w końcu Marlena mnie ratuje widząc jak się krępuje.
- No i co z tym twoim Gabrielem?
- Jakim Gabrielem - mama Marleny jest kolejną ofiarą zmian jakie zaszły w moim życiu - Masz chłopaka Nadiu?
- Nie jesteśmy jeszcze parą...
- Ale wczoraj byłaś z nim na spacerze - czuje na sobie badawczy wzrok całej trójki - Tak byłam z nim na spacerze i wbrew twojej radzie Marl nie miałam ze sobą gazu pieprzowego.
- Gaz pieprzowy!?! - Leo uderza dłonią w czoło - Kicia, ja rozumiem, że masz bakcyla na punkcie bezpieczeństwa, ale momentami sam się Ciebie boje - wybuchamy śmiechem na to stwierdzenie.
- Cicho kocurku niech opowiada.
- Przyjechał do mnie i poszliśmy na pola, spacerowaliśmy dość długo rozmawiając, to o tym, to tamtym - zaczęłam zdawać relację z wczorajszego wieczoru. Starałam się pomijać fragmenty pokazujące moją nieporadność w kontaktach z  mężczyznami. Marlena bardzo lubi sobie żartować z takich rzeczy, w końcu dochodzę do punktu kulminacyjnego.

- Jak to pocałował cię? - wielu reakcji się spodziewałam, ale tego, że Marl kompletnie zaniemówi nie spodziewałam się. Jej mama za to tylko się uśmiechała bacznie mi się przyglądając.
- No cóż Nadiu, zakochałaś się i to z wzajemnością - uśmiech pani Agnieszki sprawia, że oblewam się rumieńcem
- Myśli pani? Dla mnie to wszystko jest takie... dziwne.
- Dziecko drogie w uczuciach nie ma żadnych reguł, a ty właśnie zaczęłaś odkrywać je na nowo.
Patrzę na nią, a ona na mnie. Zawsze była dla mnie jak matka i nigdy nie zawiodłam się, na jej ocenie sytuacji.
- Czyli co powinnam robić?
- Poczekaj, zobaczysz że sprawy potoczą się swoim rytmem - mruga do mnie - Jesteś  piękną młodą dziewczyną i zasługujesz na odrobinę szczęścia w życiu po tym co przeszłaś.

Wracam do siebie, w pociągu wciąż rozmyślając nad rozmową. Z śródmieścia dojeżdżam już taksówką, muszę  kiedyś wziąć  się za zrobienie prawa jazdy. W mieszkaniu wita mnie moje odbicie w lustrze, dziewczyna która na mnie z niego spogląda ma dziwnie rozanielony wzrok. Czyżby czas otworzyć nowy rozdział w życiu?
Cdn.

Gabriel

Wchodzę do kawalerki, mieszkam tu już od dwóch lat. Całą drogę do domu zastanawiałem się co mi odbiło? Ta mała jest wyjątkowo słodka, widać po niej że jej kontakty z płcią przeciwną nie są zbyt częste. Zresztą, tak jak mi Kamil opowiadał, głównie przyjaźni się z gejami, a w takim wypadku jestem pierwszy? Nie, przecież mówiła, że z kimś kiedyś się spotkała... Ale co się wtedy wydarzyło?
Rozmyślając przygotowuje sobie kolację, kilka kanapek i kubek herbaty. Nic mnie tak nie uspokaja jak kubek mocnej czarnej herbaty. Włączam muzykę i siadam do komputera.


Przeglądam portale, szukam ucieczki od niej, ale myśli i tak wracają. Czemu mnie do niej tak ciągnie?
Mój ostatni związek okazał się kompletną porażką... Nie wychodzi mi ani z dziewczynami, ani z chłopakami. Ile to już od odejścia Huberta? Pół roku? Zresztą co za różnica. Teraz pytanie, czy chce się angażować? Może lepiej było by to skończyć już teraz. Nie będzie jej ze mną łatwo, nie z moją przeszłością... A jeśli się dowie, że jestem bi? Niby wydaje się otwarta, ale jednak nigdy nic nie wiadomo.

Nie wytrzymuje i sięgam po telefon, sam niczego nie zwojuje w tym temacie. Wstaje i wyciągam z lodówki piwo, otwieram je czekając ze słuchawką telefonu przy uchu.
- Haaaalo? - zaspany głos Grześka - Grzesiek wybacz, że tak późno ale muszę pogadać.
- Gabriel?
- Nie archanioł, oczywiście że to ja - kocham rodziców za to jakie mi dali imię - No co jest Gab?
- Byłem na spacerze z Nadią
- Że co? - odsunąłem słuchawkę od ucha, a ja zawsze uważałam Grześka za takiego spokojnego - Tak jak mówię, byłem z nią na spacerze, ale to wszystko dzieje się szybko. Ona jest taka...
- Inna - Grzesiek wchodzi mi w słowo - Tak, właśnie inna. Ona jest taka, nie wiem jak to nazwać
- Poważna, wystraszona, wyciszona, zamyślona, emocjonalna, niepewna siebie? - zalewa mnie licznymi określeniami, a wszystkie pasują do niej.
- Tak, tak dokładnie i wiesz przeraża mnie.
- Jak to przeraża?
- Grzesiek, ja ją pocałowałem - milczenie po drugiej stronie, sam upijam łyk piwa i siadam ciężko na materacu
- Pieprzysz?
- Nie
- Cholera Gab wpadłeś? - zamyślam się nad tym pytaniem - Tak mi się wydaje, co o tym myślisz?
- Ona jest warta Ciebie, ale uważaj na nia i nie przejmuj się ludźmi.
- Wiesz że ich zlewam, ale jak się dowie o mnie i Hubercie?
- Nie przejmuj się, ona wiele rozumie - uspokajam się na te słowa - Więcej niż Ci się wydaje.
- No tak, dzięki niej poznałeś Kamila - cichy chichot Grześka - Tak, dzięki niej poznałem twojego kuzynka. A teraz dzięki nam mam nadzieję, że wy poznacie siebie, wybacz ale o wilku mowa.
- Papa kuzynku - słyszę jeszcze głos Kamila w słuchawce i połączenie zostało zerwane.

Odrzucam telefon na bok i dopijam piwo. Nadia i ja? Ja i Nadia? Pytania, za dużo pytań i za dużo strachu. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu po prostu bym w to wszedł bez zastanowienia. Chyba dorastam... ale ona faktycznie różni się od dziewczyn z którymi dotąd się spotykałem. I nie chodzi tu tylko o sposób zachowania, ale wzrost? Sam nie jestem niski dobre 190 cm, mógłbym spokojnie grać w kosza, ale ona jest niewiele niższa. Zresztą nad czym ja się głowię. Zamykam oczy i wspomnienie jej delikatnych ust wraca. Jak ona cudownie smakowała. Nie pamiętam już kiedy tak pragnąłem drugiej osoby. Rozpinam spodnie i powoli uwalniam z bokserek naprężonego penisa. Przed oczami mam nagą Nadię, jej drobne piersi i chętnie rozłożone uda.
- Gabrielu zrób to - prosi, a ja nie dam jej przecież długo czekać.
Zasypiam spokojny, po bardzo długimi i bardzo zimnym prysznicu. Zostało postanowione, zdobęde Nadie.
Cdn.

Spacer

I jak zawsze dylemat w co się mam ubrać? Wyrzucam z szafy ubrania, aż w końcu wybór pada na prostą białą  sukienkę. Rany zupełnie jak w kiepskim romansie, ale zawsze dobrze wyglądałam w bieli. Zakładam ją szybko i nerwowo zerkam na zegarek, niedługo powinien już tu być. Podniecenie jest wymieszane ze zdenerwowaniem, zupełnie nie wiem czego mogę po nim oczekiwać. Siadam przy biurku i upijam łyk herbaty, już prawie zupełnie ostygła. W lustrze widzę jak moje oczy świecą, żeby przy tym tak mi się nie trzęsły dłonie.

W końcu dzwonek domofonu i kubek mogę spisać na straty. Szybko oglądam sukienkę, na szczęście nie oblałam się herbatą. Odbieram.
- Halo? - czy, to na pewno mój głos?
- No cześć czekam już przed blokiem - tak, to Gabriel - Już do Ciebie schodzę, tylko założę buty.
Szybko nakładam balerinki i wychodzę z mieszkania. Zamknęłam, czy nie zamknęłam? Myśli kłębią mi się w głowie, a  może jednak zrezygnować? Winda się zatrzymuje i widzę go przed drzwiami wejściowymi do budynku. Włosy tak jak i na urodzinach ma spięte w nienaganny kucyk. Ubrany w niebieski podkoszulek i obcisłe dżinsy z przetarciami na kolanach. Przełykam nerwowo ślinę. Klamka zapadła.

- No w końcu jesteś - wita się całując mnie w policzek, a zapach jego wody po goleniu zawraca mi w głowie
- Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać - odpowiedź i znowu to drżenie w głosie - Musiałam się wrócić, by zamknąć mieszkanie.
- Widzę, że Grzesiek mnie nie kłamał - uśmiecha się - Jesteś strasznie roztrzepana.
- A co jeszcze Ci o mnie mówił?
- Powoli, przecież nie będziemy tak stać przed klatką - czerwienie się co najmniej jak burak, no tak mieliśmy iść na spacer - Tu niedaleko jest park, możemy tam pójść - może mimo późnej pory będzie tam trochę ludzi, zawsze będę się dzięki temu czuła chociaż trochę pewniej.

Idziemy, ramie w ramię, a mną targają tak sprzeczne uczucia. Fascynacja i strach. Siadamy na ławce i toczymy niezobowiązującą rozmowę. Opowiada mi jak poznał Grześka i Kamila, akurat mnie nie było w kraju. Jednak rozmowa szybko schodzi z bezpiecznych tematów.
- Ładnie wyglądasz, o wiele ładniej niż przy naszym ostatnim spotkaniu - ciężko było wyglądać gorzej, jakby nie patrzeć byłam wtedy pijana, ale przecież nie odpowiem mu w ten sposób
- Dziękuje, cieszę się, że Ci się podobam - mam ochotę się uderzyć otwartą dłonią w czoło, co ja plotę? Przecież ledwo się poznaliśmy.
- Owszem, bardzo mi się podobasz - i znowu ten uśmiech - W sumie zaskoczyłaś mnie swoim dzisiejszym mail'em. Raczej straciłem nadzieję na spotkanie.
- Szczerze powiedziawszy, sama jestem zaskoczona.
- Rozumiem, jak dotąd nie spotkałaś się z żadnym mężczyzną? - no i się zaczęło, ile mu powiedzieli chłopcy?
- Raz - odpowiadam - Dawno temu miałam jedną randkę, ale potem stwierdziłam że wolę dziewczyny.
- Zaraz to jesteś lesbijką?
- Tak, to znaczy nie! - moje zmieszanie i jego śmiech - Sporo się pozmieniało od tamtego czasu.
- Hymmm no cóż, nie bardzo rozumiem o co chodzi - dalej jest rozbawiony moją reakcją, ale mimo to czuje powagę w jego głosie - Grzesiek mi mówił, że boisz się mężczyzn.
- Tylko tyle ci powiedział?
- Nie martw się tylko tyle, sama mi powiesz jak zechcesz.
Uspokajam się i spoglądam na zegarek, powoli powinnam kończyć, to spotkanie. Wstaje z ławki i spoglądam na niego.
- Odprowadzisz mnie?
- Oczywiście głuptasie - obejmuje mnie i prowadzi dokładnie tak jak w urodziny, z wrażenia drętwieje. Czy on też to wyczuł? Oby nie...

Powrót trwał o wiele za krótko, ale nie sądziłam, że aż tyle się dowiem o nim i o sobie tego wieczora.
Stoimy przed klatką schodową i staram się przedłużyć moment rozstania, pierwszy raz czuje się tak przy facecie.
- Może wejdziesz - i znowu i znowu jaka ja jestem głupia - Nie głuptasie, na to chyba jeszcze za wcześnie - jego odpowiedź uspokaja, co za szczęście, że chociaż on wie jak się zachować w tej jakże nowej sytuacji dla mnie.
- No tak, masz racje - uśmiecham się przepraszająco - To był naprawdę miły wieczór.
- I mam nadzieję, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie - jego oczy lśnią, ciężko mi się od nich oderwać. Muska mi podbródek kciukiem, schyla się i składa delikatny pocałunek na ustach. Zamieram. Cały świat zamiera. Stoję i patrzę się jak powoli odchodzi ulicą, nie mogąc się ruszyć. Dopiero jak znika za rogiem, otrząsam się.
On... on mnie pocałował.
Cdn.

Dobre rady i pochopne działania

Mijają dni, i powoli przerodziły się w dwa tygodnie. Czas ten upływa mi głównie na wymianie maili
z Gabrielem, oraz zastanawianiu się co z robić z jego propozycją. Moja koncentracja w pracy spadła, przez co nie raz i nie dwa musiałam ponawiać sesje z powodu poruszenia się, czy też niezbyt przytomnej miny. Moi geje bez przerwy zasypują mnie pytanie kiedy pierwsza randka, a ja stoję w miejscu nie wiedząc co zrobić. W takim wypadku zostaje ostatnia deska ratunku, czyli najlepsza przyjaciółka.
Wieczorem piszę do niej wiadomość, przez komunikator. Czerwony symbol nieobecności szybko zmienia się na zielony, a moją sypialnie wypełnia dźwięk nadchodzącego połączenia. Rozglądam się po pokoju, czy aby nic nie  odpowiedniego nie stoi w zasięgu kamery i odbieram połączenie. Na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz Marleny, a w tle jakże typowy dla niej nieład artystyczny. Z drugiej strony ona sama twierdzi, że jestem większą bałaganiarą od niej.
- Cześć, o co chodzi z tym chłopakiem?
Przed oczami jak na zawołanie staje mi twarz Gabriela, nie jest to zresztą trudne, bo mam jego zdjęcie na pulpicie.
- Zaprosił mnie na kawę
- No tyle zrozumiałam z twojej wiadomości, ale od kiedy interesujesz się samcami? - no i znowu to pytanie, czy nie można po prostu obejść go i przejść do meritum?
- Wiesz trochę się zmieniłam Marl, ty mi lepiej powiedz co mam zrobić. Przecież ja panicznie się boje się mężczyzn!
- Spokojnie dziewczyno - ciężko nie być spokojną słuchając jej głosu, chyba nigdy w życiu go nie podniosła - Przede wszystkim przyjmij, to zaproszenie.
- Dobrze przyjmę, ale ja go w ogóle nie znam - mimo że nie krzyczę, w moim głosie sama wyczuwam nerwowość - To nie jest Grzesiek, czy Kamil to hetero i chce żebym z nim była sam na sam.
- Zauważ, że sama już nie jesteś les - głośnik rozbrzmiał jej śmiechem - Więc albo się przełamiesz, albo nigdy nie znajdziesz sobie faceta. Rozumiem, że wiele przeszłaś, ale mimo wszystko powinnaś spróbować. W razie potrzeby kup sobie gaz pieprzowy, może doda Ci pewności siebie.
- Gaz pieprzowy? A to jest legalne? - niektóre pomysły Marleny bywały często na pograniczu prawa nie raz i nie dwa w liceum byłam przez nią spisywana - Tak jest legalne i możesz spokojnie go kupić w kilku punktach. Sama posiadam mały sprey, ot tak dla własnego poczucia bezpieczeństwa, zaraz Ci podeślę kilka adresów, a póki co znikam bo mój kocurek zaraz przyjdzie.
- Dzięki Marl, miłej zabawy.
- Nie dziękuj i pamiętaj, że mam być pierwszą osobą której wszystko opowiesz - uśmiecha się szeroko - Nadia i facet, kto by pomyślał te parę lat wstecz.

Z ekranu znika twarz Marleny, a ja włączam swoją skrzynkę e-mail. Czuje jak ręce mi lekko drżą z podniecenia,  ale słowa praktycznie same przeradzają się w zdania.

Witaj 
Przemyślałam dokładnie Twoją propozycję, czy pasuje Ci dzisiejszy wieczór? 
Pozdrawiam
Nadia

Wstaje i idę do kuchni, wstawiam czajnik i przygotowuje sobie herbatę owocową. Gdy woda dochodzi słyszę z pokoju dźwięk przychodzącej wiadomości, mało nie wylewam na siebie wrzątku. Odstawiam wszystko na bok i biegnę do komputera.

Witaj
Bardzo się cieszę, że masz ochotę się spotkać. Za ile i gdzie? 
Pozdrawiam
Gabriel

Czuje, że żołądek podchodzi mi do gardła. Przecież nie kupiłam jeszcze gazu, co ja sobie myślałam pisząc tego maila? Czy aż tak mi namieszał w głowie? Kompletnie siebie nie poznaje, ale trudno muszę zaryzkować i postawić wszystko na  jedną kartę. Odpisuje szybko podając mu adres mojego mieszkania i prosząc by poczekał przed wejściem do bloku. Mam całą  godzinę by się przygotować, jak dobrze że niedaleko jest park.
Cdn.

niedziela, 20 lipca 2014

Syndromy dnia poprzedniego

Otwieram oczy i widzę nie znany mi sufit, nieznośny ból głowy i niejasne wspomnienie ubiegłego wieczoru. Muzyka, alkohol i ludzie, to jednak dla mnie jeszcze za dużo. Powoli wstaje i siadam na kanapie, a na podłogę osuwa się koc którym zostałam przykryta.
Sukienka leży obok na krześle złożona w kostkę, zakładam ją czując mdłości. Drzwi się uchylają i widzę Grześka ze swoim nieodłącznym uśmiechem.
- Księżniczka już się obudziła?
- Obudziła, ale czuje się tragicznie - odpowiadam słabym głosem - Nie piłam od dawna
- Heh wiem o tym mała, razem z Kamilem przeniosłem Cię tutaj - nie wiem jak on to robi, ale uśmiechnął się szerzej - Serio podziwiam Cię, suwak na plecach i sama ją zakładasz
- Kwestia wprawy, tak jak z chodzeniem na szpilkach.

Przechodzimy do kuchni, gdzie na zapach jajecznicy mój żołądek wykonuje podwójne salto. Siadam przy stole i odsuwam talerz jak najdalej od siebie, za to szklankę z sokiem pomarańczowym wypiłam duszkiem. Kamil krząta się po kuchni i mimo złego samopoczucia uśmiecham się jak Grześ całuje go w policzek.
- Widzę, że dobrze wam razem to już ponad rok? - pytanie i ich wzrok pada na mnie - To dzięki tobie mała - odpowiedź Kamila wcale mnie nie zaskakuje, to
ja sprawiłam, że się poznali. Ich miłość kwitła razem ze mną.
- A ty jak się czujesz? Chyba trochę przesadziłaś, jak by nie patrzeć minęło ledwie pół roku od zabiegu. - Wiedziałam, że w końcu temat zostanie poruszony
- Fakt nie powinnam tyle pić - uśmiech i ucieczka wzrokiem w bok, nie chce sobie przypominać okresu za granicą. - Ale nie chcę mówić o tym.
- Nie dziwie się księżniczko - Grzesiek objął mnie - Na twoim miejscu też pewnie nie chciałbym mieć takich wspomnień. A teraz zjedz śniadanie.
Przysuwa mi talerz, a ja zmuszam się do jedzenia.
Nie śpieszy mi się do mieszkania po śniadaniu, więc siedzimy na werandzie popijając sok. Wspominamy wczorajszy wieczór, trudno mi ukryć wstyd moją utratą przytomności, więc uciekam w inny temat.
- Jak ma na imię ten chłopak z długimi włosami? - obaj spoglądają na mnie zdziwieni - Ten co mnie przyprowadził z werandy.
Chłopcy odrywają zaskoczone spojrzenia od mnie i spoglądają na siebie - Mała chodzi ci o Gabriela?
- Nie mów do mnie mała Kamil, jestem wyższa od Ciebie! - doskonale wie, że nie znoszę głupich uwag na temat mojego wzrostu - Gdybym wiedziała, czy mi chodzi
o niego, to bym nie pytała.
- Spokojnie księżniczko, czyżby Gabriel wpadł Ci w oko? - Grzesiek nie odrywa teraz od mnie oczu - Przecież wolisz dziewczyny.
- Sama nie wiem, z tym moim byciem les od dawna jest coś nie tak - nie bardzo mam gdzie uciekać wzrokiem, chociaż z drugiej strony oni nie licząc Marleny i
mojej rodziny wiedzą wszystko - Jeszcze przed wyjazdem poczułam, że pociągają mnie mężczyźni.
Ich zaskoczenia nie da się wyrazić słowami, ja zatwardziała les przyznaje się, że wolę facetów. Zaburzyłam im po raz kolejny światopogląd.
- I rozumiem, że Gabryś Ci się spodobał? - Kamil pierwszy odzyskał głos
- Hymmm sama nie wiem, ale jego spojrzenie mnie elektryzuje. To coś zupełnie nowego dla mnie...

Rozmowa toczy się dalej, pytania bez odpowiedzi i próby zrozumienia co wpłynęło na zmianę moich upodobań i przede wszystkim postanowienie, że chłopcy mnie zeswatają z Gabrielem. Jednak czas jest nie ubłagalny i muszę wracać do siebie, Grzesiek zamówił dla mnie taryfę i po niedługim czasie jadę już do swojego małego mieszkania na Mokotowie. Powrót do kraju nie był dla mnie łatwy, musiałam pozrywać wiele kontaktów. Nawet rodzina nie wie, że znowu jestem w Polsce i mam nadzieję, że nie dowiedzą się o tym za szybko. Nie chcę wracać do problemów jakie zaczęły się 3 lata temu. W końcu dojeżdżam na swoje osiedle, kac minął mi już dawno, a wspomnienie dotyku Gabriela wywołuje w moim podbrzuszu dziwny gorąc.
Wchodzę do mieszkania i rzucam torebkę na fotel, w łazience napuszczam wodę do wanny. Siadam przed swoim lustrem i nieśpiesznie zmywam makijaż, lustro to ma dla mnie bardzo dużą wartość, uzbierałam na nie będąc jeszcze w liceum. Można powiedzieć, że było to okno przez które poznawałam prawdziwą siebie. Wstaje i rozbieram się w drodze do łazienki zsuwam figi zostawiając je niedbale w przedpokoju. Wchodzę do wanny i napawam się aromatyczną pianą. Powoli zmywam z siebie trudy dnia i poprzedniego wieczoru, ale gdy docieram do najbardziej intymnej strefy mojego ciała przed oczami wyobraźni staje mi twarz Gabriela. Gąbka sama wymyka się z dłoni, a ja z zamkniętymi oczami powoli poddaje się dawanej sobie przyjemności marząc, że to jego dłoń rozpala moją kobiecość. Nie potrzebuje wiele czasu i osuwam się głębiej w ciepłą wodę, gdy moje ciało przeszywa spazm rozkoszy.

Wieczór, laptop, a wokół niego świeczki. Lubię ogień jest w nim coś magicznego, obok mnie przy stoliku butelka czerwonego półwytrawnego wina. Kolejna rzecz do której mam słabość i na którą od czasu do czasu sobie pozwalam. Przeglądam portale społecznościowe, czytam głupoty na portalach plotkarskich,
aż tą rutynę przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości e-mail. Otwieram ją nieśpiesznie i czytam.

Witaj
Poznaliśmy się wczoraj wieczorem na Twoich urodzinach u Grześka Jankiewicza. Chłopcy odbyli ze mną długą rozmowę, więc nie będę owijał w bawełnę.
Też zwróciłem na Ciebie uwagę i jeśli chcesz możemy spotkać się na kawę, poznać bliżej. Czekam na Twoją odpowiedź.
Pozdrawiam
Gabriel

Pociągam solidny łyk z butelki. Co te geje sobie myślą? Rozumiem, że mają zamiar mnie swatać, ale nie przypuszczałam że tak szybko!
Przecież ja się boję mężczyzn.
Cdn.