piątek, 30 października 2015

Zazdrość

Obudziłem się łaskotany promieniami słonecznymi, które wstydliwie przebijały się przez zasłony. Obok mnie wtulona Nadia, kosmyki włosów opadające na jej  twarz wzbudzały we mnie wewnętrzną potrzebę pocałunku. Odgarnąłem je i posłałem uśmiech do mojej śpiącej królewny, powoli tak by jej nie zbudzić wstałem z łóżka i zszedłem do salonu z kuchni doszły mnie ciche śmiechy chłopaków. W środku panowie w najlepsze się bawili przygotowując śniadanie dla całej naszej
paczki.
- Zupa piwna raz - Grzesiek rzucił mi puszkę którą z trudem złapałem - I jak się czujesz?
- Właściwie, to tak samo - piana z puszki buchnęła po jej otworzeniu i musiałem ją szybko spić
- Nie pieprz na pewno coś zmieniło - Kamil spojrzał na mnie znad masła którym właśnie smarował kanapki - No dajesz.
- No cóż...- zamyśliłem się - Przede wszystkim uczucie, że jest praktycznie całkiem moja.
Dla większej przyjemności czytania
- A o czym wy tu rozmawiacie - Marlena wraz ze swoim małżonkiem stanęła w drzwiach  - O piwo też poproszę!
- Gabriel dzieli się z nami swoimi odczuciami po zaręczynach.
Szybkie spojrzenie na mnie i uśmiech Leny z nie wiadomych przyczyn wywołało we mnie lekkie zmieszanie.
- To ja może pójdę obudzić Nadie.
Moje budzenie zostało zatrzymane już na schodach, gdzie na nią wpadłem. W koszulce na ramiączkach i majteczkach wyglądała wyjątkowo seksownie.
- Dzień dobry kiciu
- Dzień dobry misiu - pocałunek na powitanie nieco przeciągnięty
- Chodź uratujesz mnie przed tą ciekawską gromadą.

Przy stole już wszyscy w najlepsze zajadali się popijając herbatą, kawą i czym kto chciał.
- Panowie po śniadaniu idą przygotować drewno na wieczór, a my zajmiemy się obiadem.
- W porządku - Nadia bez większego namysłu zgodziła się na propozycję przyjaciółki.
Reszta śniadania minęła na przekomarzaniach i rozmowach o wszystkim i niczym, gdy skończyliśmy dziewczyny zaczęły sprzątać ze stołu. Natomiast my wedle słowa ruszyliśmy za dom by przygotować wieczorne ognisko. Ja rąbałem, Kamil z Grześkiem przenosili na rękach w pobliże paleniska, a Leo układał. Praca szła nam szybko i nie wiedzieć kiedy uzbierała się na prawdę spora sterta drzewa. Odłożyłem siekierę i ruszyłem do domku po kilka puszek browara dla mnie i chłopaków.

- To co może wieczorem zabierzecie się z nami na imprezę - od frontu z Nadią rozmawiał jakiś koleś na oko dwudziesto trzy może cztero letni, przyśpieszyłem szybki zamach i leżał już na ziemi.
-To moja narzeczona wypierdalaj stąd - przerażony poderwał się z ziemi i truchtem ruszył drogą.
- Miśku przestań
- Nie będzie Ciebie podrywał żaden palant - dyszałem z wściekłości.
- Ale on mnie nie podrywał, tylko zapraszał nas wszystkich na imprezę - westchnęła ale uśmiechała się - Nie sądziłam, że jesteś o mnie taki zazdrosny.
- No...- jej błyszczące spojrzenie jasno dało mi do zrozumienia, że jest zadowolona - Ja w sumie też.
- Pójdziesz później przeprosić, to syn naszych gospodarzy.
- O cholera...
- No tak jest kochanie jak działa się troszkę za szybko - pocałowała mnie, a adrenalina zupełnie mnie opuściła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz