środa, 28 października 2015

Przygoda pod drzewem

Droga powrotna była dla mnie jak powolne budzenie się ze snu, Gabriel objął mnie swoim ramieniem a ja mimowolnie bawiłam się pierścionkiem na palcu.
Zapach mojego, tak już całkiem mojego mężczyzny wywołał w moim podbrzuszu przyjemne mrowienie, niechybny znak iż ten wieczór jeszcze długo potrwa. W oddali płonęło ognisko i dochodził nas śmiech naszych znajomych. Ciekawe czy wiedzieli, a może Gab przygotował wszystko w tajemnicy?
- Chodź tutaj - złapał mnie mocno w pasie i przycisnął do drzewa rosnącego przy drodze, mimowolnie zagryzłam usta.
- Gab, jeszcze ktoś nas zobaczy...
- Jest ciemno wieś jest mała - uspokoił mnie, a już po chwili całował po szyii - A ja nie wytrzymam zanim ta nasza banda pójdzie spać.

Uległam, gdy wsunął dłoń pod sukienkę, a jego kciuk rozpoczął namiętny taniec. Mimowolnie jęknęłam, patrząc w jego lśniące w świetle księżyca oczy. Obrócił mnie do siebie tyłem i jeszcze mocniej docisnął do pnia, na pośladkach poczułam jego rosnącą męskość, więc nie czekając długo zaczęłam delikatnie kręcić biodrami by pobudzić go jeszcze bardziej.
- O tak mała - jego szept wywołał we mnie dreszcz - Tak bardzo cię pragnę.
Poczułam jak odsuwa moje majteczki na bok, uderzyłam go w dłonie i po chwili wylądowały w jego kieszeni.
-Nie bawmy się już w ceregiele - zamruczałam
- Jak sobie życzysz - złapał mnie za włosy i mocno pocałował, w ten wyjątkowy sposób gdy traci się oddech, a już po chwili czułam go głęboko w sobie.

Było zupełnie jakby mnie miał pierwszy raz. Dziki i nieokiełznany, taki jak go lubię najbardziej. Jego ruchy były mocne z trudem powstrzymywałam krzyk,wręcz musiałam zagryźć usta do krwi. Do tego ta myśl, że w każdej chwili ktoś może przechodzić podniecała mnie jeszcze bardziej. Nie mogłam tego długo wytrzymać i wybuchłam. Mój głośny jęk i wygięcie się w łuk zostało skwitowane przez Gabriela mrukiem satysfakcji.
- Grzeczna dziewczynka - złapał mnie mocniej za biodra i rozpoczął drogę do swojego szczytu. Teraz wcześniejsze doznania wydawały mi się błahostką.
Gdy już byłam bliska kończenia po raz drugi wypełniło mnie ciepło, a on wycofał się opierając się o drzewo.
- Jeszcze - pocałowałam go
- Musisz poczekać
- To skończ mnie ręką...- ugryzłam go w ucho i już po chwili znowu zalewała mnie fala rozkoszy.

Na nieco miękkich nogach doszliśmy do naszego domku, przy ognisku impreza trwała już w najlepsze. Grzesiek z Kamilem obściskują się w najlepsze, a Marlena
wtulona w Leo popijała z butelki piwo.
- Strasznie długo go szukałaś - zamiast odpowiedzieć wyciągnęłam tylko, Lenka zachłysnęła się - O cholera siadaj i opowiadaj.
Panowie otoczyli Gabriela i zaczęli mu składać gratulacje, Kamil rzucił mi się na szyje i wycałował.
- Sto lat! - już po chwili niosło się po lesie, a ja stałam wtulona w Gaba który szczerzył się jak głupi do sera.
- Wybaczcie jestem trochę zmęczona - uśmiechnęłam się ciesząc się, że rumieniec nie jest widoczny w tym świetle - Może przełożymy to świętowanie na jutro?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz