poniedziałek, 21 lipca 2014

Spacer

I jak zawsze dylemat w co się mam ubrać? Wyrzucam z szafy ubrania, aż w końcu wybór pada na prostą białą  sukienkę. Rany zupełnie jak w kiepskim romansie, ale zawsze dobrze wyglądałam w bieli. Zakładam ją szybko i nerwowo zerkam na zegarek, niedługo powinien już tu być. Podniecenie jest wymieszane ze zdenerwowaniem, zupełnie nie wiem czego mogę po nim oczekiwać. Siadam przy biurku i upijam łyk herbaty, już prawie zupełnie ostygła. W lustrze widzę jak moje oczy świecą, żeby przy tym tak mi się nie trzęsły dłonie.

W końcu dzwonek domofonu i kubek mogę spisać na straty. Szybko oglądam sukienkę, na szczęście nie oblałam się herbatą. Odbieram.
- Halo? - czy, to na pewno mój głos?
- No cześć czekam już przed blokiem - tak, to Gabriel - Już do Ciebie schodzę, tylko założę buty.
Szybko nakładam balerinki i wychodzę z mieszkania. Zamknęłam, czy nie zamknęłam? Myśli kłębią mi się w głowie, a  może jednak zrezygnować? Winda się zatrzymuje i widzę go przed drzwiami wejściowymi do budynku. Włosy tak jak i na urodzinach ma spięte w nienaganny kucyk. Ubrany w niebieski podkoszulek i obcisłe dżinsy z przetarciami na kolanach. Przełykam nerwowo ślinę. Klamka zapadła.

- No w końcu jesteś - wita się całując mnie w policzek, a zapach jego wody po goleniu zawraca mi w głowie
- Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać - odpowiedź i znowu to drżenie w głosie - Musiałam się wrócić, by zamknąć mieszkanie.
- Widzę, że Grzesiek mnie nie kłamał - uśmiecha się - Jesteś strasznie roztrzepana.
- A co jeszcze Ci o mnie mówił?
- Powoli, przecież nie będziemy tak stać przed klatką - czerwienie się co najmniej jak burak, no tak mieliśmy iść na spacer - Tu niedaleko jest park, możemy tam pójść - może mimo późnej pory będzie tam trochę ludzi, zawsze będę się dzięki temu czuła chociaż trochę pewniej.

Idziemy, ramie w ramię, a mną targają tak sprzeczne uczucia. Fascynacja i strach. Siadamy na ławce i toczymy niezobowiązującą rozmowę. Opowiada mi jak poznał Grześka i Kamila, akurat mnie nie było w kraju. Jednak rozmowa szybko schodzi z bezpiecznych tematów.
- Ładnie wyglądasz, o wiele ładniej niż przy naszym ostatnim spotkaniu - ciężko było wyglądać gorzej, jakby nie patrzeć byłam wtedy pijana, ale przecież nie odpowiem mu w ten sposób
- Dziękuje, cieszę się, że Ci się podobam - mam ochotę się uderzyć otwartą dłonią w czoło, co ja plotę? Przecież ledwo się poznaliśmy.
- Owszem, bardzo mi się podobasz - i znowu ten uśmiech - W sumie zaskoczyłaś mnie swoim dzisiejszym mail'em. Raczej straciłem nadzieję na spotkanie.
- Szczerze powiedziawszy, sama jestem zaskoczona.
- Rozumiem, jak dotąd nie spotkałaś się z żadnym mężczyzną? - no i się zaczęło, ile mu powiedzieli chłopcy?
- Raz - odpowiadam - Dawno temu miałam jedną randkę, ale potem stwierdziłam że wolę dziewczyny.
- Zaraz to jesteś lesbijką?
- Tak, to znaczy nie! - moje zmieszanie i jego śmiech - Sporo się pozmieniało od tamtego czasu.
- Hymmm no cóż, nie bardzo rozumiem o co chodzi - dalej jest rozbawiony moją reakcją, ale mimo to czuje powagę w jego głosie - Grzesiek mi mówił, że boisz się mężczyzn.
- Tylko tyle ci powiedział?
- Nie martw się tylko tyle, sama mi powiesz jak zechcesz.
Uspokajam się i spoglądam na zegarek, powoli powinnam kończyć, to spotkanie. Wstaje z ławki i spoglądam na niego.
- Odprowadzisz mnie?
- Oczywiście głuptasie - obejmuje mnie i prowadzi dokładnie tak jak w urodziny, z wrażenia drętwieje. Czy on też to wyczuł? Oby nie...

Powrót trwał o wiele za krótko, ale nie sądziłam, że aż tyle się dowiem o nim i o sobie tego wieczora.
Stoimy przed klatką schodową i staram się przedłużyć moment rozstania, pierwszy raz czuje się tak przy facecie.
- Może wejdziesz - i znowu i znowu jaka ja jestem głupia - Nie głuptasie, na to chyba jeszcze za wcześnie - jego odpowiedź uspokaja, co za szczęście, że chociaż on wie jak się zachować w tej jakże nowej sytuacji dla mnie.
- No tak, masz racje - uśmiecham się przepraszająco - To był naprawdę miły wieczór.
- I mam nadzieję, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie - jego oczy lśnią, ciężko mi się od nich oderwać. Muska mi podbródek kciukiem, schyla się i składa delikatny pocałunek na ustach. Zamieram. Cały świat zamiera. Stoję i patrzę się jak powoli odchodzi ulicą, nie mogąc się ruszyć. Dopiero jak znika za rogiem, otrząsam się.
On... on mnie pocałował.
Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz